Ostatnio na blogu było zielono, ciepło i tropikalnie.
W oazach skracam i umilam sobie zimę. Ale że nie da się siedzieć tam cały czas, próbuję stawić czoła zimie i wydobyć z niej coś ciekawego. Ogólnie rzecz ujmując lubię zimę, ale taką mroźną, skrząco białą, ze skrzypiącym śniegiem co najmniej po kostki. Zimę szczypiącą w policzki i sypiącą wirującymi płatkami śniegu.
Ale ta zima się nie wykazała. Owszem jest zimno, czasem nawet spadnie trochę śniegu (mówię o Sztokholmie) ale ogólny obraz jest taki… szaroburochlapowaty. Ostatnio jest na plusie, więc to co spadło, zdążyło stopnieć. Ani bieli, ani zieleni, ani zimno ani ciepło… Takie dołujące niewiadomoco.
Ale, żeby nie dać się tej niby zimie zdołować postanowiłam skorzystać z oferty grupy przewodników – przyrodników ze związku „Ut i naturen” i dołączyć do wycieczki połączonej z lekcją przyrody.
Wycieczki takie odbywają się co niedzielę. Poszłam wczoraj pierwszy raz. Zebrało się całkiem sporo osób i całą naprzód, żwawym marszem ruszyliśmy w 3 godzinną wędrówkę dookoła dwóch jezior – Lötsjön i Råstasjön.
Zaczęliśmy od Lötsjön, jeziora w Sundbyberg. Przy pierwszym „przystanku” przewodniczka opowiadała o kaczkach krzyżówkach i płaskonosach, które sobie to jezioro upodobały. Wyjaśniała, czym różnią się samice (krzyżówek) od samców i mówiła, że latem różnice te znikają.
Przy tym jeziorze spotkaliśmy gęsi, łabędzie a raczej młode, szare i wcale nie brzydkie kaczątka.
Niektórzy mieli lornetki i aparaty z obiektywami, których nie powstydził by się żaden papparazzi.
Tutaj płaskonos o skromnym spojrzeniu:
Potem pomaszerowaliśmy w stronę drugiego jeziora. Po drodze przewodniczka dość często zatrzymywała się i nadsłuchiwała ptaków, opowiadając nam o tych usłyszanych i spostrzeżonych. Zimą ptaki nie śpiewają tak chętnie jak wiosną, więc nie było łatwo.
A to czapla. (Stąd lepiej widać, co się w mieście dzieje.)
Ale czaple zwykle siedzą całą gromadą na jeziorze i tak jak my czekają na wiosnę.
Czaple te kiedyś odlatywały na zimę (pewnie do Hiszpanii) ale ludzie dokarmiają i te przyzwyczaiły się do tego i z roku na rok zostaje ich coraz więcej. Przewodniczka mówiła też, że pewne ptaki decydują się zostać na zimę, bo czują, że jest cieplejsza i potem zamarzają na śmierć. Ludzie dokarmiają ptaki ale nie jestem pewna czy to dokarmianie nie ma swoich minusów.
Przy jeziorze stoją też w każdą pogodę, osoby, które pragną ratować okolice tego jeziora przed zabudowaniem. O tym pisałam kiedyś, w Polce w Sztokholmie.
Po spotkaniu z czaplami i aktywistami poszliśmy dalej i dotarliśmy do ptasiej restauracji, przy której sami zrobiliśmy sobie przerwę na herbatę i kanapkę. (Warto mieć ze sobą coś do jedzenia i picia, bo spacer trwa ok. 3 godzin). Poniżej na zdjęciach sikorka bogatka.
Trochę za szybko fruwały, więc nie udało mi się ich uchwycić na zdjęciu.
Zimno, deszcz ze śniegiem pada, ale podoba mi się! Mimo, że ludzie prawie ze sobą nie rozmawiają, każdy zanurzony we własnym świecie, jest przyjemnie.
O, kos!
A to… nie wiem co to. Ale jeśli się jest uważnym, to można toto w takim błotku dostrzec. Okrągły rok, bo one nie odlatują na zimę.
A tu ruchliwy pełzacz leśny:
Ptaki mają przy tych jeziorach wspaniałe środowisko do życia. Wokół jezior rosną bardzo stare olchy i brzozy, które są pełne „pożywienia”, młode drzewa mają inne atuty, woda jest czysta, ptaki czują się tutaj doskonale. Te dwa jeziora obok siebie praktycznie w rejonie dużego miasta tworzą unikalny ekosystem, mały rezerwat przyrody, który stał się siedliskiem wielu gatunków ptaków.
To był bardzo pożyteczny spacer. Wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam i zobaczyłam ptaszyny, których wcześniej nie zauważałam. Przypomniały mi się lekcje nauczania przyrody, jakie miałam na Uniwersytecie w Warszawie; nasza profesorka też od czasu do czasu urządzała nam wycieczki przyrodoznawcze. Program takich spacerów znajdziecie na www.utinaturen.nu. Cena za spacer z przewodnikiem 100 koron, członkowie Związku Ochrony Środowiska 80 kr, dzieci idą za darmo.
Taki ciekawy dzień miałam wczoraj, a dziś poniedziałek, zaczął się nowy tydzień, nauki i innych obowiązków mam sporo a myśl jaka najczęściej mnie nachodzi w poniedziałki to: nie chce mi się…
Do wiosny daleko, ale w wyzierających spod resztek śniegu przyblokowych ogródkach zaczynam już powoli wypatrywać krokusów.
Miło i aktywnie spędzony czas – raj dla fotografów i w wiedzę bogatszym się jest 😉
I ja wypatruję wiosny i jej zwiastunów, dziś u nas póki co, słońce ślicznie świeciło a to już zwiastun jakiś;)
Pozdrawiam.
Ile śniegu u Ciebie! Dziękuję za wycieczkę.
Polecam się na przyszłość:-)
A ja wręcz przeciwnie, najchętniej bym jej unikała i zaszyła się gdzieś w pieknych ciepłych krajach 😉 Lubie taką zimę jak Ty tylko w Grudniu ;))) tylko i wyłącznie. Z nadzieją więc czekam na wiosnę ;))
Pozdrawiam gorąco
Ja tez zdecydowanie wolę zimy białe początki, czyli w grudniu:-)
Życzę Ci rychłej barwnej wiosny!
Uściski, Marysiu!
Szwedzi, których spotkałam na swojej drodze, urzekali mnie swoją wiedzą na temat przyrody i ogromną znajomością różnych gatunków zwierząt i roślin. Pamiętam, że podawali mi nazwy, których nie tylko po spacerze szukałam w słowniku, ale też potem na wszelki wypadek wyszukiwałam jeszcze polskie nazwy w internecie, bo i tak wydawały mi się obce. Może to akurat taki zbieg okoliczności, a może to szwedzkie podejście do natury.
Chyba jeszcze nigdy nie widziałam czapli na własne oczy!
To prawda, Szwedzi znają się na przyrodzie, bo bardzo ją kochają:-)
Uwielbiam czaple. Są takie cierpliwe. Zawsze się zastanawiam, dlaczego w Niemczech, Holandii, a jak widać na Twoich zdjęciach również Szwecji jest ich tyle, a w Polsce nie. U nas są zwykle pojedynczo. I też lubią sobie posiedzieć na latarniach. A nawet na dachach. I nigdy nie odlatują, chociaż nie widziałam, żeby je ktoś dokarmiał. Pozdrowienia!
No właśnie, cierpliwe są! Jak taflę jeziora ścina lód, to jeżdżą po nim, prawie między tymi czaplami łyżwiarze a one nic sobie z tego nie robią specjalnie. Te podobno odlatywały, ale coraz częściej zostają.
Ja w domu nie usiedzę, ciągnie mnie w plener nawet w taka pagodę:-)
A zdjęcia niestety bez słońca wychodzą szare:-(
Taki spacer to raj dla… mojej siostry 🙂