Na początku mojego życia w Szwecji z niepokojem słuchałam języka polskiego mojego mieszkającego tu 30 lat męża. Udało mi się w dużym stopniu poprawić jego i tak bardzo dobrą polszczyznę a ja sama zarzekałam się na mamę i tatę, że mój giętki i czysty język polski nie ulegnie skalaniu językiem szwedzkim.
Zarzekanie zarzekaniem, a życie i lata w obcym kraju robią swoje.
– Czy kot może jeść rokowaną rybę? (rökt – wędzony)
– Włóż to do frydżu, proszę. (frys – zarażarka)
– Coś wpadło do brjevlody, przyniesiesz? (brevlåda – skrzynka pocztowa)
– To jest najdroższe omrode w Sztokholmie, hyra tu jest horrendalna. (område – rejon, okolica; hyra – czynsz)
– Muszę zadzwonić do Dagmara, napisać do Maria, zapytać Mathias, itd, itp. (imion się w j. szwedzkim nie odmienia)
– To jest chyba katolski kościół. (katolsk – katolicki)
– Muszę wyjść innan on skończy jeść, bo inaczej zobaczy i będzie jamał. (innan – zanim; jama – miauczeć)
– Czemu dzisiaj autobusy są flaggade? Bo dzisiaj jest drottnings Silvia namnsdag. (flaggade – mają zawieszoną flagę; drottnings Silvia namnsdag – imieniny królowej Sylwii)
– Dostałaś mieddielande. (meddelande – wiadomość)
– Spóźnię się, bo mi pendeltåg uciekł! (pendeltåg – pociąg podmiejski)
– Widziałeś gdzieś mój mobil? (mobil – komórka)
Takich rodzynek (rodzynków?) pojawia się coraz więcej i zauważyłam z lekkim przerażeniem, że ja zapominam polskich słów!
– Jak się mówi po polsku dygnet runt? Sklep czynny dygnet runt? Jak to było? Czynny… aaa, eee wiem! Najczynniejszy! (öppet dygnet runt – całodobowy)
– Jak się mówi na kogoś, kto podnosi ciężary? Podnosiciel???
– Nie mówi się po polsku zabukować! Nie ma takiego słowa!
– Meble takie no… wiesz… na stare zrobione. (chodziło o antyki)
Aparat fotograficzny chyba już pozostanie kamerą, zamrażarka frydżem a masło bregottem. Metro będzie już tunnelbaną, telefon mobilem a torba påsą. Mimo, że bardzo dużo czytam polskiej literatury, której zwożę sobie z Polski zamiast polskich smakołyków kilogramami, wpływ języka szwedzkiego jest dla mnie nie do odparcia. Innym językowym galimatiasem jest dla mnie próba tłumaczenia na język polski pięknych i ciekawych, zwykle kombinowanych słów szwedzkich, takich jak: sommarfint, lantligt, sportlov, att syssla, att njuta, ljuslängtan, trädkramare, pappaledig itd. I tak nie znajdując stosownego polskiego słowa zastępczego, używam w oryginale tychże.
O szwedzkim akcencie w polskiej mowie nawet nie wspomnę.
Choć język szwedzki jest atrakcyjny i na swój sposób piękny, moja (nasza) polskawo- szwedzkawa nowomowa martwi mnie bardzo i drżę z niepokoju na myśl o tym, jak będę mówić za 10 lat…
U mnie wygląda to podobnie, tylko że w zdania wpadają dziwnie spolszczone słowa po angielsku i norwesku.
Zapomniałaś o eleganckości 😀
Rzeczywiście, są słowa, które łatwiej przychodzą po szwedzku, jak: hyra zamiast czynsz, schemat zamiast planu lekcji, sportlov zamiast ferii zimowych (sportowych?), „renta” zamiast odsetki czy påminnelse zamiast upomnienie. Ale praktycznie każde słowo ma swój odpowiednik i tylko od nas zależy, którego słowa użyjemy 😉 Jeśli bez namysłu mieszamy, to lepiej shemtać jakieś ciastko, wysłać meddelande do Dagmara i napić się Cydru 😀
Ja na szczescie musze od lat zonglowac kilkoma jezykami i w pracy i czesto w stosunkach prywatnych. I gdy rozmawiasz po polsku np z Polka mieszkajaca w innym niz Francja kraju, to na pewno nie bedziesz sie lenic i powiesz komputer a nie „ordynator” (ordinateur) 🙂
No ale musze przyznac, ze najbardziej mnie smiesza belgijskie wtrety u Polakow w Brukseli. Mnie komuna zawsze kojarzyla sie z komunistami, a oni ciagle chodza na komune cos zalatwiac (commune – urzad dzielnicowy)…
Inna sprawa, ze majac malzonkow (jednego po drugim a nie dwoch na raz 🙂 Francuzow, jedynym zrodlem czystej polszczyzny dla mych dzieci bylam poczatkowo tylko ja i tym bardziej unikalam wtretow. Niemniej jednak i tak lata spedzone poza Polska powoduja, ze jezyk nasz troche odstaje. Pamietam jak gdzies przeczytalam cos o klimatach i oburzylam sie , ze klimat to zupelnie co innego. Podobnie bylo gdy pierwszy raz uslyszalam od bratanka „wyczilowac” i dlugo musialam myslec skad to do polskiego trafilo… a takie zwroty jak „nara” albo „narka”? A „sciemniac”?
Jakby sie nie starac to i tak stajemy sie w wiekszym lub mniejszym stopniu mutantami jezykowymi (o ile w ogole nie mamutami:) :)))
Pozdrawiam z mej poludniowej Arkadii znad kadzi z konfiturami z jezyn
Nika
Ha ha, ale pocieszę Cię, że „bukować”, czyli rezerwować jest w języku polskim (i to od dawna), więc tu się nie pomyliłaś 🙂
Mam podobnie z angielskim. Angielskich słów najczęściej używam do opisania sytuacji/czynności itp., która nigdy nie zdarzyła mi się w Polsce. Na przykład gotuję „po angielsku” (przy gotowaniu myślę po angielsku!!!), ale pieniądze zawsze liczę po polsku! Jest też mnóstwo rzeczy, których nie występują w polskich realiach i wtedy łatwiej użyć angielskiego słowa. Języki na siebie wpływają i w polszczyźnie jest mnóstwo zapożyczeń, choć przeznam się, że wiem tylko o jednym szwedzkim słowie. Chodzi oczywiście o „skansen” 🙂
I jeszcze ombudsman, ale to jest zapozyczone zdaje sie miedzynarodowo 🙂
Do polszczyzny ombudsman chyba trafił już po zaadaptowaniu go przez język angielski (?), ale używa się tylko w odniesieniu do angielskiego urzędnika (skoro to szwedzkie słowo, to pewnie określa też szwedzkiego urzędnika), a my mamy rzecznika praw obywatelskich.
Zazwyczaj nie mamy pojęcia z jakiego języka słowo pochodzi, nawet jeśli mamy świadomość zapożyczenia. Ciekawe jakie jeszcze szewdzkie słowa kryją się w polszczyźnie? Nazwy własne na pewno – jak Muminki 😀
Oj Kochana ucieszylas mnie bardzo tym wpisem, ja juz myslalam ze starosc mnie dopada i umysl mi sie „prasuje”. Ja tylko 7 lat na obczyznie ale jezyk mi sie placze a wlasciwie 3 jezyki: polski, szwedzki i angielski a nie dlugo dolaczy i norweski. Ufff strach pomyslec co za analfabetka bedzie ze mnie – bo i pisanie po polsku coraz gorsze, Bledy gramatyczne, stylistyczne juz nie mowie o poprawnym szyku wyrazow w zdaniu. Wyjdzie na to ze ani jeden jezyk nie bedzie poprawny! echhhh
Ja mam nadzieje ze to sie kiedys „wyprostuje” 🙂
Ja wrzucam (bezwiednie – tak sie to mowi?) w rozmowie polskiej pewne szwedzkie laczniki typu: eller, och, kanske, för, utan,
a ostatnio sie zastanawialam jak sie poprawnie mowi; narzedzia ogrodnicze czy ogrodowe – zglupialam i nie wiem!!!! I nie znalazlam rowniez odpowiednika „grävgrep” – duzy widelec ogrodowy 🙂
Mama moja sie smieje, bo wymyslam nowe polskie wyrazy: putranie(gotowanie na malym ogniu), a ostatnio nawet mi sie zdarzylo tankning(tankowanie), baking(cofanie), swinging(skrecanie od szwedzkiego sväng)!!!
Loppis, marknad, saftigt, mysig, nöjd, ring (dzwonic), jobbigt, middag, lunch, fika, mejl, mobil itp. tego tez juz nie tlumacze 🙂
Milego wieczoru
/Sylwia
Moniko, doskonale Cię rozumiem 🙂 My z mężem nie przepadamy, jak ktoś wtrąca szwedzkie słówka, bo „zapomniał” polskich (zwłaszcza, jak mieszka krótko, bo przecież zdarzają się emigranci mieszkający poza Polską powyżej 30 lat, mówiący piękną polszczyzną :)). Niestety po tych ponad 11 latach w Szwecji i nam zdarza się wtrącać szwedzkie słówka, bo tak jest szybciej, łatwiej, itd. Najprostszym przykładem wziętym z naszego życia jest „keps” – dużo łatwiej się wymawia, niż „czapka z daszkiem” 😉 Pozdrawiam :*
Kochana a jaki ja mam problem jak mowie z kims po polsku o pracy czy nie daj boze o psychoterapii. Pracowalam w Polsce 2 lata w psychiatrii, tu juz prawie 6, a psychoterapii uczylam sie juz tutaj… ale i w zyciu codziennym czesto nam sie zdarza blandac polski i szwedzki a wiele slowej jest wrecz nieprzetlumaczalnych…
Najbardziej ujął mnie jamający kot i katolski kościół. Ten ostatni chyba nawet istnieje, w polskiej mowie nienawiści.
W Korei tego problemu nie mamy 😉
Studenci filologii też czasem mają jakieś wstawki z obcych języków (słyszałam to codziennie na wydziale, od przedstawicieli różnych kierunków), a co dopiero mówić o mieszkających za granicą, którzy na język obcy są „wystawieni” cały czas! Więc nie masz się czym przejmować, tym bardziej, że sama potrafisz zdać sobie z nich sprawę i spojrzeć na to z przymrużeniem oka.
Z wpadek, jakie zaliczyłam przy tłumaczeniu czegoś ze szwedzkiego na polski mojemu P. (i te wpadki mi często wypomina) to „jestem zaimponowana” (od imponerad, dalej uważam, że szkoda, że takiego słowa w polskim nie ma) i ostatnio „samochód pożarowy”, który mi wpadł przez „brandbil” 😛
Mój chłopak jest Ukraińcem – i chociaż mówi bardzo ładnie i poprawnie po polsku z lekkim akcentem, to czasami niektóre zwroty sprawiają mu problem i przerabia je. I Ja sama zauważyłam, że w moim słowniku pojawiło się kilka „zaczerpniętych” słów np. szkoduję czyli żałuję.
Tak czytam Was, dziewczyny i dochodzę do wniosku, że mieszkając w Polsce też zaśmiecam swój język. Bukuje sie nie tylko bilety, ale stolik w kawiarni, towar; nie pracujemy wg planu tylko schematu. Młodzi ludzie nie mówią, ze coś jest łatwe tylko lightowe (robia coś na laighcie). Na facebooku kogoś hejtuja lub coś lajkują. Gdy omawiałam „Pana Tadeusza”, roztkliwiając się nad bogactwem opisów, podałam przykład opisu puszczy litewskiej. Dowodziłam, że Mickiewicz wprowadzał czytelnika w nastrój stopniując tajemniczość, grozę itp. To dowiedziałam się, ze po prostu stosował lewele.
A dla pocieszenia – syn mojej kuzynki, teraz już prawnik w Niemczech, gdy przyjeżdżał na wakacje do Polski domagał sie, aby jadąc na basen koniecznie zabrać „płynne majtki”. Pozdrawiam, Samira.
Profesor Miodek kiedyś mówił, że używanie takich słów jak np. Pendeltåg jest poprawne, bo to jest nazwa własna tych podmiejskich pociągów w Sztokholmie. W Skanii takie pociągi to Pågatåg.
Przypomniała mi się taka sytuacja jak byliśmy kiedyś na obozie harcerskim w USA. Polscy harcerze z różnych krajów. Po apelu taka rozmowa:
Anglik (do kolegów): Idziemy do szałersów!
Szwed: Idziemy się duszować!
Polak (był tylko jeden w naszej grupie): … gdzie idziemy?
Ojj skad ja to znam. Mieszkamy w Holandii I na codzien takie kombinacje zdaniowe leca, ze as sama w szoku jestem 🙂