Jedną ze świątecznych tradycji szwedzkich jest Julbord.
Julbord (Świąteczny Stół) to tradycja sięgająca swoimi korzeniami do czasów Wikingów, którzy urządzali sobie taki bufet w środku zimy. Kobiety chciały urządzać coraz piękniejsze przyjęcia chcąc tym samym rozciągnąć w czasie ten świąteczny nastrój. A coraz lepsze sposoby konserwowania żywności pozwalały im na to, by na stole znajdowało się coraz więcej różnych przekąsek.
Dawniej Julbord urządzano w domach a po I WŚ popularne stało organizowanie tego typu przyjęć w restauracjach. Niektóre firmy i przedsiębiorstwa zapraszają swoich pracowników do restauracji, (które są na tę okazje rezerwowane już rok do przodu a przyjęcia te odbywają się od listopada aż do świąt), a niektóre firmy urządzają przyjęcie w miejscu pracy. W wielu szkołach organizowany jest też taki poczęstunek zarówno dla uczniów jak i nauczycieli, ale jest on zwykle skromny i raczej symboliczny.
Julbord urządzany w restauracji to nic innego, jak zastawione suto stoły, do których podchodzi się z talerzykiem i nakłada ile dusza zapragnie. Lokal jest wówczas świątecznie przystrojony, czuć czar i klimat nadchodzących świąt, z głośnika sączy się (delikatnie) świąteczna muzyka.
Na przystawki można częstować się serami, marmoladą i konfiturami, są też suszone owoce, krakersy, chrupkie pieczywo.
Potrawy na świątecznym stole są oczywiście typowo szwedzkie, urozmaicone w zależności od regionu oraz, co najważniejsze świąteczne, czyli są to podstawowe bożonarodzeniowe potrawy (julmat). Do wyboru są dania na ciepło, np. potrawa o nazwie Janssons frestelse, chleb maczany w wywarze z szynki (dopp i grytan), parówki, kapusta duszona, żeberka, klopsy z mięsa mielonego (köttbullar).
Ale większość potraw podawana jest na zimno. Na pewno nie może zabraknąć świątecznej szynki oraz innych wędlin, z czego sporą część stanowią wędliny z dziczyzny (które osobiście uwielbiam) – mięso z renifera, niedźwiedzia, łosia.
Są też pasztety, wędliny drobiowe, salami.
Jest zwykle duży wybór śledzi przyrządzonych na wszelkie sposoby oraz łososia, pasty rybnej, jaja z kawiorem.
I moc słodkości do kawy na zakończenie uczty. Sernik, ciastka, czekolady.
Nie sposób wymienić wszystkiego, co znajduje się na stołach, wybór jest zawsze duży, nawet dla alergików, a wszystko to jest ładnie ułożone, przyozdobione i pachnące. Oczami można jeść!
Na przyjęciu Julbord zgromadzone są osoby z tego samego miejsca pracy i jeśli jest to duża firma, to jest wtedy okazja, by w innej atmosferze porozmawiać (lub pośpiewać) z przełożonym, albo z kimś, kto pracuje na drugim końcu budynku i w pracy tej osoby prawie się nie widuje. Julbord ma wydźwięk socjalizujący i jest na pewno jest lubiany przez większość. Takie przyjęcia scalają grupę.
Atmosfera jest zwykle miła, milsza z każdym kieliszkiem.
Z napojów podawanych przy tej okazji to zwykle rozgrzewający glögg, gazowany napój świąteczny (julmust) oraz piwo świąteczne (julöl). Oczywiście serwowano nam też mocniejsze drinki, wódkę oraz wino.
Do alkoholu dołączona jest zwykle kartka ze słowami tradycyjnych przyśpiewek „do wódki”. Goście śpiewać zaczynają dosyć wcześnie, zanim przyjęcie na dobre się rozkręci i śpiewają naprawdę bardzo chętnie.
W minioną niedzielę mieliśmy właśnie przyjemność być na Julbord, kolejny już rok z rzędu, a zaproszeni zostaliśmy przez firmę, w której pracował mój mąż. Przyjęcia te urządzane są co roku w innej restauracji, tym razem ucztowaliśmy w restauracji w hotelu Långholmen.
O tym hotelu, stworzonym w budynku dawnego więzienia pisałam w Hotel za kratami.
A moja firma organizuje takie cos dopiero 17 grudnia, kiedy ja juz bede daleko stad, myslac o swietach 🙁 Zreszta tak samo jak polowa ludzi u mnie w pracy, chyba nieco nietrafiony ten termin, a szkoda, bo po Twoich zdjeciach to mnie bardzo naszla ochota na takie slodkosci :))
No, ja wolę te polskie barszcze z uszkami, i pierogi, i groch z kapustą… i makowiec, i kutię….
To już wiadomo, skąd się wzięło powiedzenie szwedzki bufet, czy też szwedzki stół 🙂
Po wymieszaniu kilku zdjęć, a w zasadzie zawartości garnków, byłby niezły bigos 😉
Wszystko wygląda bardzo apetycznie I wybór dań ogromny. Oj, jestem głodna. Idę do kuchni coś przekąsić.
no nawet ciekawe jest to co piszesz…
Parówki? Szwedzi jedzą w święta parówki?!?!
Jedzą okrągły rok! Bardzo modne są 😉
To nie sa parowki tylko kielbaski prinskorv bardzo popularne na swiatecznym stole i na wielkanoc, choc ogolnodostepne w sklepach caly rok;)
Rzeczywiście nazywają się prinskorv i piecze się je w piekarniku. Ale zawartość dokładnie tak samo zmielona jak i w naszych parówkach tylko mocniej doprawiona . Zawartość mięsa w takiej kiełbasce to 47procent….. reszta według ulotki to tłuszcz i zagęszczacze ziemniaczane lub ryżowe. Nie mój smak… Niestety mój synek je lubi… Ale pracuję intensywnie nad jego świadomością żywieniową.
To miłe, że zapraszają nawet byłych pracowników! 🙂
Nie wszystkich, tylko zasłużonych 🙂
Niezłą restaurację mają w więzieniu 😉 A tak już na poważnie to same pyszności. W Norwegii z resztą potrawy świąteczne są bardzo podobne, a ja już nie mogę się doczekać swojego firmowego julebord 🙂
Moniko, pewnie spadniesz z krzesla jak napisze, ze i ja bylam w ostatnia niedziele na Julbord w Långholmen 🙂
Jak to? W Långholmen Värdshus? I nie podeszłaś???
Tak 🙂 Nie wiedzialam, ze Ty to Ty 😉
Moze kiedys spotkamy sie tam na niedzielnym brunchu – bywamy czesto 🙂
Pięknie! Świetnie się Ciebie czyta i ogląda. Więcej słów piosenek poproszę, a najlepiej jakieś nagranie 🙂
Iiiiiiile skrzatów! 🙂 Sama rok temu zaopatrzyłam się w jednego 🙂
To bardzo specyficzne miejsce i nigdy tam nie bylam. Czy tam sie cos odczuwa, ze to miejsce sluzylo innym celom?
Ale co tam. Najwazniejsze , ze towarzystwo w ktorym sie ucztuje przy Julbord jest przyjazne i w dobrym nastroju.
Ja tez chyba bym nie byla pewna, gdybym Cie spotkala gdzies poza blogiem. To nie byloby latwe, bo to jednak rzeczywistosc a nie zdjecie, ale … chyba bym podeszla z ciekawosci no i bym Ci osobiscie podziekowala za prace , ktora wkladasz w ten blog 🙂 xxx