Miesiąc: grudzień 2014

Pierwsze dni zimy, ostatnie dni roku

Trochę spóźniona, ale przyszła.
IMG_0656
Lekko prószyło już w Wigilię, poprawiło w Boże Narodzenie, ale dopiero w ten weekend rzec można było, że mamy zimę. Biel lśniąca w takim pięknym słońcu bardzo poprawia nastrój. Nawet skrzypienie śniegu pod butami jest miłe dla ucha i szczypiący w policzki mróz przyjemny!
IMG_0658
IMG_0662
Po długiej chorobie i po wspaniałych świętach zrobiliśmy sobie w ten weekend długie spacery, po parku Haga i wokół dwóch jezior, Råstasjön i Lötsjön.
IMG_0658
IMG_0666
IMG_0675
IMG_0671
IMG_0744
Jest już kilka stopni na minusie, po nocnej mgle drzewa przybrały olśniewające szaty. Są jak wyjęte z bajki!
IMG_0703
IMG_0754
IMG_0772
Jest pięknie, ale zimno strasznie. I tylko ptaków żal.
IMG_0730
Ludzie je dokarmiają i nawet te, które dotąd odlatywały na zimę, zostają w kraju i próbują te mrozy przeczekać. Widziałam dwie czaple przymarznięte do lodu, leżące, zapewne już nieżywe, biedactwa.
IMG_0715
Zamarznięte jezioro stało się rajem dla łyżwiarzy, niektórzy po prostu spacerują po lodzie, ja nie mam takiej odwagi.
IMG_0719
Wolę stać na brzegu.
IMG_0725
IMG_0722
IMG_0763
Miło jest wrócić do ciepłego domu, do dwóch mruczących i rozespanych kotów. Człowiek docenia wtedy jakim jest szczęściarzem mając dach nad głową, gorącą sutą strawę na stole i mnóstwo spraw, którymi może się zająć.
IMG_0677
No właśnie, sprawy…
Kończy się stary rok, idzie nowy, a to sprzyja refleksji i zmianom. Przełom roku to czas na bilanse, podsumowania, postanowienia i plany. Ja bilansów nie robię, bo nie lubię i choć każdego roku zdarzy się coś, co nie powinno było się zdarzyć, każdy odchodzący rok żegnam z wdzięcznością, że go przeżyłam w zdrowiu i względnej radości.
A nowy rok witam z optymizmem i nadzieją. Plany mam zwykle szyte na miarę i w większości udaje mi się je zrealizować. Ciekawe jakie niespodzianki przyniesie ten 2015 …
Oby tylko miłe!
IMG_0689

Wam również życzę tylko miłych niespodzianek, spełnienia marzeń i zrealizowania planów w Nowym Roku!

Ale przedtem, oczywiście szampańskiej zabawy Sylwestrowej!

Wasza Monika

Kartka ze świątecznymi życzeniami

Chcę Wam dziś podziękować za ten miniony wspólny rok i za to, że jesteście.

Za to, że zaglądacie na bloga i dzielicie się ze mną swoimi przemyśleniami. Dziękuję za każdy jeden mail i każdy jeden komentarz – za słowa miłe, które zawsze dodawały mi skrzydeł i radowały, oraz za te krytyczne, które mnie czegoś nauczyły i pokazały, że życie nie może być zbyt różowe.

Dziękuję za całą serdeczność, jaka do mnie od Was płynie.

Chciałabym również złożyć Wam dzisiaj świąteczne życzenia:

Życzę Wam,
by Święta Bożego Narodzenia upłynęły Wam wśród tych, których kochacie.
Byście byli otoczeni blaskiem i ciepłem domowego ogniska i świątecznego klimatu.
By w Waszych uszach rozbrzmiewał śmiech, kolędy i tylko przyjemne słowa.
Byście doznawali wzruszeń, radości i poczucia absolutnego szczęścia.
By Wasze serca rozpierała miłość, bo bez miłości nie ma świąt, ba! nie ma nawet życia.

Życzę Wam również szampańskiej sylwestrowej zabawy oraz tego, by w 2015 roku spełniły się Wasze marzenia, zrealizowały się wszystkie plany i żeby
sprzyjała Wam dobra passa.

Wesołych Świąt!

Wasza Monika

Mały łoś i szopka z Krakowa

Dostaję od Was wiele listów.
Czytam je wszystkie, cieszę się nimi i chowam w sercu. Ale o tym jednym chcę Wam opowiedzieć.
Dwa tygodnie temu K. z Krakowa pisze tak:
„Północ od dziecka ciągnęła mnie za duszę. Północ, Skandynawia a zwłaszcza zorze polarne. Niestety mam do niej trochę daleko, bo urodziłam się i mieszkam w Krakowie. Ale… dla chcącego nic trudnego ;))
Wymyśliłam, że skoro mam w zasięgu Wisłę a ona dopływa do morza, to już biegun (i zorze) jest osiągalny – prawie go widać. No wiem, że nie całkiem ale prawie, prawie jest tuż – tuż. Wisłą do Bałtyku a Bałtyk to takie całkiem malutkie morze (sprawdziłam na mapie). No więc, jak już się znajdę w tej Szwecji do przecież każdy mnie zawiezie do Kiruny jak poproszę. Któż by odmówił małej dziewczynce z warkoczykami i ogromnymi oczami? No przecież nikt! A Kiruna to miasto całkiem na północy (też sprawdziłam na mapie – dziadek był geografem i atlasów w domu miałam pod dostatkiem) i zorze na pewno są tam świetnie widoczne. Pozostaje kwestia łódki, żeby tą Wisłą… Łódki nie miałam a te pod Wawelem były zacumowane daleko od brzegu. Ciągnięcie za linę nic nie dawało i dzięki temu nie utopiłam się w Wiśle ani nie musiały mnie szukać inne służby. :)))
Ale się naczytałam mnóstwo książek podróżniczo – arktycznych i wikińskich. A jak w liceum przeczytałam „Krystynę córkę Lavransa” i „Olafa syna Auduna” to wsiąkłam w Skandynawię na amen i nieodwołalnie. Historyczną i współczesną.
Ale pierwsze były „Dzieci z Bullerbyn”. To była moja pierwsza książka wypożyczona w szkolnej bibliotece. Zaprowadzili całą naszą klasę do biblioteki i kazali każdemu coś wypożyczyć. Spanikowałam a „Dzieci” to było jedyne co mi się kołatało w łepetynie. No i przyniosłam do domu to samo wydanie, co już miałam… Ta książka ukształtowała również moje wyobrażenie o Szwecji. I o radosnym dzieciństwie. I – jak zamknę oczy – widzę te uczty rakowe, Pontusa, latarnię ze śniegu, jesienne dymy z ognisk…(…)”
unnamed
„Miałam kiedyś pod lusterkiem takiego łosia. Nazywałam go Svensson i bronił mojego ścigacza marki Fiat przed zakusami złych mocy ;)) Ale kiedy koleżanka wpadła w depresję podarowałam go jej na pociechę. No, ale teraz mi go brakuje. Znalazłam tę stronę i on tam jest!! Mój Svensson! Ten pierwszy z prawej :)) Nie wiem, ile kosztuje czy dałaby Pani radę się dowiedzieć? Przeczytać na tej stronie albo poszukać – to gdzieś musi być napisane. Albo może byłaby możliwość, żeby go ktoś tam kupił i mi przysłał? Oczywiście zwrócę wszelkie koszty… Przepraszam, że zawracam Pani głowę, ale nie mam tam nikogo znajomego i nie mam kogo poprosić.”
Ten ciepły, skromny i tak serdeczny list, który napisała trafił mi prosto do serca i sprawił, że postanowiłam znaleźć identycznego łosia i wysłać tej dziewczynie w prezencie.
Jako, że z pocztą nigdy nic nie wiadomo, na paczce napisałam drobnymi literami adres zwrotny. Nie podałam konta ani kosztów, żeby było oczywiste, że łoś jest prezentem.
Upłynęło sporo czasu, zdążyłam już o sprawie zapomnieć, a tu, puk, puk, poczta. Paczka. Z Polski. Z Krakowa.
IMG_0429
No, po prostu zaniemówiłam. Ręcznie, ze złotek zrobiona krakowska szopka betlejemska. I moc serdecznych życzeń na świątecznej kartce. Krakowianko, wzruszyłaś mnie! Ale jak przeliczyłam znaczki na paczce, to się zdenerwowałam, że tyle pieniędzy wydałaś! Nie trzeba było! Myśli wirują, wzruszenie ściska gardło, to takie piękny upominek, właśnie teraz, na Gwiazdkę, to takie miłe świąteczne uczucie.
Patrząc na ten prezent zatęskniłam za Polską, za betlejemską szopką, która jest najbardziej rozpoznawalnym w Polsce symbolem świąt  Bożego Narodzenia, tutaj mi tego brakuje, święta tutaj takie… świeckie są… Ech…
Niech ten wpis będzie wyrazem wdzięczności dla K. i życzeniem dla Wszystkich równie pięknych, magicznych i miłych chwil. Nie tylko w ten świąteczny czas.
 

Trzeci tydzień adwentu

Trzeci tydzień adwentu przeciekł mi przez palce.
Dopadł mnie jakiś wirus i już w poniedziałek wieczorem zmogło mnie strasznie a potem było tylko gorzej. Od środy męczyła mnie wysoka gorączka i prawie nie wychodziłam z łóżka.
Dawno nie czułam się tak źle, i dawno nie byłam taka chora. Cały rok minął bez chorób, więc teraz chorowałam bez wyrzutów sumienia, chociaż, przyznam, że nie cierpię leżeć w łóżku. Wydaje mi się wtedy, że marnuję czas. Wprawdzie wchłonęłam całą książkę (piętnastą w tym roku!) i wyczarowałam reportaż o ciekawym człowieku (o tym już wkrótce), ale poza tym nie zrobiłam naprawdę nic pożytecznego.
IMG_0367
Wczorajszy fredagsmys w herbatą z miodem i aspiryną…
IMG_0384
Ta piętnasta przeczytana książka to mój rekord, bo zwykle przez rok udaje mi się przeczytać około dziesięciu, a zawsze chcę przeczytać dwanaście książek rocznie, czyli jedną miesięcznie. Przy okazji mogę polecić parę tytułów:
„Trafny wybór” J. K. Rowling, „To, co zostało” Jodie Picoult, „Zorkownia” Agnieszki Kalugi, „Lala” Jacka Dehnela, Kilka przypadków szczęśliwych” Magdaleny Zimny Louis oraz Za kogo ty się uważasz?” Alice Munro. Z książek szwedzkich udało mi się przebrnąć przez „Sonjas sista vilja” Åsy Hellberg, która jest fantastyczna.
Takie są plusy chorowania, że człowiek może sobie leżeć i w spokoju czytać, czytać, czytać. Śniadania, obiady i kolacje robi i podaje mąż, w międzyczasie dogadzając gorącą herbatą, kawą i słodkimi bułeczkami. A jeszcze jak obok siedzi i mruczy kot, już niewiele więcej trzeba.
IMG_0366
Tylko na to mam ochotę, bo gdy pomyślę o innych rzeczach, to taki marazm mnie ogarnia, taka bezdenna niemoc i lenistwo, a przecież święta za pasem! W tym roku spędzamy święta tutaj, (pierwszy raz od pięciu lat w Sztokholmie) z przyjaciółmi i do moich obowiązków należy zrobienie części potraw. Powoli ogarnia mnie panika, ale mam nadzieję, że ze wszystkim się uporam na czas i święta będą wspaniałe.

***

Za oknem szaro, choć w południe czasem błyśnie piękne słońce. Zadziwiająco dużo słońca, jak na tę porę roku.
IMG_9693
Ale dni są takie krótkie, o trzeciej zaczyna zapadać zmierzch.
IMG_9707
A o czwartej to już jest ciemna noc. Strasznie to dołujące jest.
IMG_9760
Wieczorami często pada deszcz, raz nawet spadł podobno śnieg, ale przespałam tę sensację. Fajnie by było, żeby święta były białe, ja nawet za śniegiem tęsknię…
IMG_0324
IMG_0327
Uwięziona w czterech ścianach, domowe pielesze rozjaśniam sobie światłem świec a złe samopoczucie osładzam grzanym (bezalkoholowym!) winem (glögg) i niestety słodyczami. O glöggu chciałam napisać osobny wpis, ale nie mam siły, więc linkuję do zeszłorocznego wpisu, w którym jest również przepis na glögg domowej roboty.
IMG_9981
IMG_0374
IMG_0407
Jutro zapłonie czwarta świeca w adwentowym świeczniku, do świąt zostanie nam jeszcze zaledwie trzy dni!
Wielu Polaków mieszkających w Szwecji już pewnie w swoich polskich domach, ze swoimi rodzinami, albo właśnie w podróży do nich. Tym, którzy są w drodze do Polski, życzę szczęśliwego dotarcia w ramiona stęsknionej rodziny, tym zaś, którzy zostają i będą spędzać święta u siebie, oraz tym, którzy w Polsce oczekują wizyty gości, życzę sił i weny do wielkich przygotowań oraz trochę czasu dla siebie, między lepieniem pierogów a wieszaniem bombek na choince. Pamiętajcie, potraw nie musi być dwanaście!

O wszystkich Was teraz myślę i chcę Wam powiedzieć, nacieszcie się bliskimi, naprzytulajcie za wszystkie czasy, nacieszcie się bożonarodzeniowym klimatem, bo następne takie święta za rok.

A ja biorę się ostro do pracy, czas nastawić zakwas na barszcz czerwony!

Gotlandia

W taki zimowy czas miło jest wspomnieć słoneczne lato.
Minione wakacje (dziesięć dni) spędziliśmy w Gotlandii i pamiętam, że obiecałam opowiedzieć trochę o tym zakątku Szwecji, co z chęcią mogę do kolejnego lata od czasu do czasu czynić.
IMG_6271
IMG_6294
IMG_5791
Gotlandia (Gotland) jest największą wyspą na Morzu Bałtyckim, położoną ok. 100 km na wschód od wybrzeża Szwecji. Jest długa na 176 km i szeroka na 50 km. Gotlandię zasiedla dziś ponad 57 tysięcy mieszkańców. Razem z Fårö, wyspami Lilla i Stora Karlsö, Gotska Sandön, Östergarnsholm oraz wieloma innymi mniejszymi wysepkami Gotlandia jest gminą (kommun) Szwecji.
IMG_5780
IMG_4690
IMG_4761
Za czasów wikingów przez Gotlandię przebiegał szlak handlowy i to handlem głównie trudnili się jej mieszkańcy. Unikalne położenie wyspy pośrodku Morza Bałtyckiego sprawiło, że Gotlandia w średniowieczu stanowiła centrum handlowe (wyspa była częścią północnoniemieckiej Hanzy). Historia mówi, że toczące się na obszarze południowej Szwecji wojny duńsko – szwedzkie dotknęły także Gotlandię, która długo była pod „skrzydłami” Duńczyków, ale ostatecznie w 1679 roku przeszła w posiadanie Szwecji. Przez wieki jednak panujący nad wyspą Wikingowie pozostawiali niezliczone ślady swojej bytności.
IMG_4442
Mając świadomość, że Gotlandia to przecież wciąż Szwecja, zdumiewająca była dla mnie jej inność. Jest taka niepodobna do reszty Szwecji! Czułam się, jakbym była w zupełnie innym kraju, ba!, w kilku zupełnie innych i różnych krajach!
IMG_4500
Wyspa słynie ze swej pięknej, niezwykle różnorodnej, miejscami dzikiej i surowej natury; ze swoich finezyjnie przez czas uformowanych klifów i skał, z ciągnących się kamienistych, pustych i dzikich plaż.
IMG_4511
Plaże pełne kamieni aż proszą się o budowanie kamiennych wież, co jest, nie wiem dlaczego, zabronione. Z zakazów nikt sobie jednak nic nie robi, bo wieże ścielą się gęsto i wysoko.
IMG_4514
Jest tutaj też wiele plaż piaszczystych, z miękkim, jasnym, bardzo czystym piaskiem oraz zadziwiająco ciepłą wodą.
IMG_5751
IMG_5759
Jest też jedna niewielka plaża, o rajskim imieniu Błękitna Laguna, przy której woda jest naprawdę lazurowa. Swoją drogą, Gotlandia jest słoneczniejsza niż Szwecja na kontynencie, dlatego też jest niezwykle popularnym kierunkiem turystycznym w sezonie letnim.
IMG_6215
IMG_6255
Roślinność Gotlandii przypomina trochę tą z północnej Szwecji, ale bezbrzeżne pola usiane niskimi, skręconymi drzewami do złudzenia przypominają krajobraz afrykański.

IMG_6319
IMG_5174
Zielone łąki i pastwiska strzyżone przez bezrefleksyjne owce i gniade gotlandzkie kuce przywodzą na myśl krajobraz Wysp Brytyjskich a jaskinie ze stalaktytami przypominają Smoczą Jamę pod Wawelem. Lśniące pomarańczowymi naciekami kurtyny skalne są jak wyjęte z krajobrazu Alabamy.
IMG_4777
Mnogość naturalnych rzeźb skalnych, które swoje kształty zawdzięczają temu, iż na przestrzeni wieków były smagane przez wiatr i fale czyni krajobraz doprawdy egzotycznym.
IMG_5142
IMG_5097
IMG_6538
W ten malowniczy i urzekający pejzaż wkradają się wiatraki, stare kościoły oraz kamienne, objęte pnączami róż domy. Miasta są ciche i spokojne, równie piękne i odmienne, szczególna jest stolica – Visby, której chcę poświęcić osobny wpis.
IMG_5422
IMG_4668
IMG_6573
IMG_4683
IMG_4321
Upajająca jest obfitość róż, niemal każdy dom opięty jest pnączem różanego kwiecia.
IMG_6413
IMG_6406
IMG_6419
Wyspa jest doskonałym miejscem aktywnego wypoczynku i rekreacji zarówno pieszej, jak i na rowerach. Ci, którzy marzą o wypoczynku leniwym i grzesznie nieśpiesznym znajdą dla siebie zakątek na którejś z plaż czy w wolnej chatce na skraju rezerwatu przyrody.
IMG_5276
IMG_5278
IMG_5149
IMG_6083
Gotlandia ma nie tylko bujną i piękną florę, ale też ciekawą i różnorodną faunę, szczególnie wśród ptaków – gęsi, rybitwy i wiele innych gatunków umiłowało sobie Gotlandię. Pobliskie wyspy Stora oraz Lilla Karlsö są kipiącymi życiem fauny rezerwatami przyrody. Z bliska można przyjrzeć się zwierzętom, które wydawać by się mogło nikogo się nie boją i hasają sobie w najlepsze.
IMG_5332
IMG_4212
IMG_5592
IMG_5581
Zaś wysepka Fårö dumnie szczyci się naturalnymi, uformowanymi przez wiatr i wodę skalnymi rzeźbami, nazywanymi tutaj raukami. Rauki pojawiają się u wybrzeży całej Gotlandii, ale na Fårö są one szczególnie imponujące. Legenda niesie, że rauki chronią wyspę przed złymi mocami i jednocześnie przyciągają to, co najlepsze. Nie sposób oprzeć się pokusie i nie uwierzyć w te podania.
IMG_5712
IMG_5740
IMG_5741
Jedno jest pewne, Gotlandia jest magiczna i przyciąga jak magnes swoją urodą i walorami, po prostu nie można nie zakochać się w Gotlandii. Kto raz odwiedzi tę wyspę, będzie chciał tutaj wrócić.
IMG_4950
Ja wrócę na pewno. Nie jeden raz.

Legitymacje nauczycielskie

Jestem nieziemsko dumna i szczęśliwa!

Po wielu perypetiach i dwóch latach okraszonych pracą, wysiłkiem i czekaniem otrzymałam wreszcie upragnione legitymacje nauczycielskie. Dwie legitymacje! Legitymację Nauczyciela Szkoły Podstawowej klas I – III (Lärarlegitimation) oraz Legitymację Nauczyciela Przedszkola (Förskollärarlegitimation).
Pamiętam tę piękną chwilę, kiedy w lipcu 2004 dowiedziałam się, że zostałam przyjęta na Uniwersytet W-ski i jeszcze piękniejszą chwilę, kiedy pięć lat później odbierałam dyplom jego ukończenia.

UWodbieram swój dyplom na Uniwersytecie Warszawskim

Chwila, jaką przeżyłam w ubiegły piątek, kiedy otrzymałam dwie szwedzkie nauczycielskie legitymacje są sumą tamtych radości i szczęścia. A za chwilę tę zapłaciłam wysiłkiem i poświęceniem, ambicją, pracą i uporem.

Tak, droga do legitymacji nie była łatwa.

Przyjechałam do Szwecji z dyplomem pedagoga nauczyciela w ręku i szybko uświadomiłam sobie, że aby podjąć pracę nauczyciela w Szwecji muszę pokonać jeszcze wiele schodów.
Poza uznaniem mojego wykształcenia i nostryfikacją polskiego dyplomu, szwedzki Urząd Szkolnictwa (Skolverket) wymagał ode mnie uzupełnienia studiów na Uniwersytecie Sztokholmskim. Zanim podjęłam studia uzupełniające musiałam opanować język szwedzki na poziomie szkoły średniej. Średnią szkołę języka szwedzkiego zrobiłam w szkole dla absolwentów szkół wyższych (SiFA – Svenska för Akademiker) w Åsö Gimnazjum, w klasie pedagogicznej, co było później katalizatorem i trampoliną do studiów.
Po ukończeniu gimnazjum dostałam się na wyżej rzeczone studia uzupełniające na Uniwersytecie Sztokholmskim (SU) na kierunek pod nazwą ULV-projekt czyli Nauczycielskie Studia Kompletujące (dla nauczycieli z innych krajów).

z jedną z nauczycielek na sztokholmskim uniwersytecie

Nasza upamiętniająca kolacja w restauracji z 5 innymi dziewczynami z różnych krajów oraz naszym opiekunem projektu, Evą Arered

Studia te w moim przypadku trwały tylko rok, ponieważ miałam większą niż w Szwecji wymagano liczbę punktów zdobytych na studiach w Polsce.  Musiałam także przejść praktyki w szwedzkiej szkole oraz przedszkolu (które jednocześnie były moimi pracami zarobkowymi). Praktyka (praca) ta była dla mnie obfitującą w doświadczenia przygodą. Spotkało mnie niestety wiele przykrych rzeczy (szok kulturowy), ale i dostałam mnóstwo życzliwości i sympatii, zwłaszcza od dzieci.

Miłej kontynuacji! God fortsättning!

Nauka była dosyć trudna, dopasowana do szwedzkich realiów w szkolnictwie i pedagogice, wszystko działo się w języku szwedzkim, co było niełatwe i męczące, szczególnie trudno było mi pisać prace pisemne, ale miałam zewsząd ogrom wsparcia i motywacji. W ostatnich tygodniach bardzo wspierałyśmy się z koleżankami, mocno się wtedy zżyłyśmy, bo zaczęło nas dwadzieścia kilka a do końca dobrnęło sześć.  Zdałam nauczycielski egzamin końcowy i złożyłam podanie o legitymacje w Urzędzie Szkolnictwa. Czekałam ponad rok. I w piątek doczekałam się tej wielkiej chwili, kiedy otrzymuję dwie piękne legitymacje nauczycielskie, owoce tej pracy i wyrzeczeń.

IMG_7822

IMG_7823

Jaka to radość i duma!

Dlatego namawiam wszystkich Polaków tutaj mieszkających, którzy wnieśli ze sobą do Szwecji wyższe wykształcenie, żeby kompletowali studia i żeby robili wszystko, by móc pracować zgodnie ze swoim wykształceniem. Poczynając od szkoły szwedzkiego, rozejrzyjcie się za średnią szkołą szwedzkiego profilowaną, np. tak jak ja zrobiłam SiFA w Åsö Gimnazjum, gdzie były klasy pedagogiczne, dziennikarska i prawnicza, można rozejrzeć się za inną np. SFiNX Szwedzki dla Inżynierów.

Warto poświęcić się trochę, zadbać o tłumaczenia dyplomów, o kompletowanie studiów, bo chwila otrzymania legitymacji/dyplomu jest naprawdę fantastyczna. Warto ambitnie wznieść się na poziom, który odpowiada naszym możliwościom i kwalifikacjom, warto walczyć o pracę zgodną z naszym wykształceniem i dzięki temu osiągnąć wysoki status i zarabiać dobre pieniądze. Warto chcieć więcej i bronić swojego wykształcenia!

Wysiłek może być trudny i ogromny, okraszony łzami i cierpieniem, udekorowany schodami i przeciwnościami, ale nagroda za niego jest słodka.

Zapewniam Was.

Lucia w dźwiękach i obrazach

Dziś miałam prawdziwy maraton koncertowy z okazji Dnia Lucii.
Najpierw byłam w Domu Głuchych (Dövas hus), gdzie miałam okazję zobaczyć przedstawienie w języku migowym, potem w Johannes Kyrka, a wieczorem w Oscars Kyrka.
Nie będę wiele pisać, słowa były rano (choć i tak trudno opisać czar tej procesji) a teraz, myślę, że wystarczą obrazy – zdjęcia i filmy.
Jedno tylko pozwolę sobie dodać, że patrząc na ten płomienny pochód Lucii cieszę się i jestem szczęśliwa, że mieszkam w Szwecji.


IMG_0256
IMG_0263

IMG_0272

IMG_0274
IMG_0287
IMG_0288
IMG_0291
IMG_0294

IMG_0278
IMG_0303
IMG_0307

Lucia czyli święto światła

Latem w północnych krajach dni są długie a noce są jasne, jest wtedy pięknie i każdemu chce się żyć.
Zaś zimą dnie są krótkie a noce wydają się nie mieć końca. W długim okresie zimowym, w owianej chłodem i osłoniętej mrokiem Szwecji ludzie tęsknią za światłem niebotycznie. Stąd zamiłowanie do zapalania świec, stawiania lampek w oknach, nie oszczędzanie na oświetleniu. Inaczej  jest w mieście, gdzie wszystko dookoła „świeci” a inaczej zapewne na wsiach, gdzie ciemność jak okiem sięgnąć musi wywoływać pesymistyczne wrażenie.
Ta tęsknota za światłem kulminuje się w okolicach najkrótszych dni w roku, co znalazło ujście w postaci obchodzonego 13 grudnia Dnia Łucji (Luciadagen).

Taka ciemna jest noc w środku zimy.

Ale spójrz – idzie Lucia!

Przychodzi z tym, co dobre

przychodzi ze światłem w koronie.

Tego dnia w całej Szwecji odbywają się pochody ubranych na biało dziewcząt z przewodzącą im Łucją w wianku z płonącymi świecami na głowie i jedną świecą w dłoniach. Na ten orszak mówi się Luciatåget, a na koncert orszaku Luciakonsert. Koncerty z udziałem chórów (Szwecja jest krajem niezwykle rozśpiewanym) odbywają się we wielu kościołach; na wielką skalę w arenach sportowych oraz na kameralną w szkołach, przedszkolach, domach starców i szpitalach.

IMG_7489(Luciakonsert w Storkyrkan, 13 grudnia 2012)

Pierwsze w Szwecji obchody święta Lucia miały miejsce 250 lat temu w roku 1764 w miejscowości Horn w pobliżu Skövde. Przejeżdżał wówczas, 12 grudnia przez miasteczko pewien podróżnik i zatrzymał się tam na nocleg. Nazajutrz rano piękne dziewczę z płonącymi świecami w wianku obudziło go i podało mu kawę z bułeczkami. Mężczyzna był tak oczarowany, że głosił później wszem i wobec o tym, co zobaczył. Opowieść tego mężczyzny okazuje się być pierwszą i najstarszą w Szwecji pisemną wzmianką o obchodach święta Lucia.

lucialarsson(„A Miner’s Home”  Carl Larsson)

Zostać Lucią było zawsze nobilitacją. Zwykle na Lucię wybierano najładniejszą dziewczynę w szkole czy też w całym mieście. I zazwyczaj błękitnooką z długimi, jasnymi włosami. Za Łucją w płonącej koronie kroczą  gęsiego dziewczęta niosące w złożonych jak do modlitwy dłoniach świece, śpiewając wraz z chórem kolędy. I tak sunie powoli i majestatycznie, ta jasna procesja niosąca światło w mroku a kościół wypełnia się przepięknym śpiewem. Niejednego patrzącego na ten cudny pochód wzruszenie ściśnie za gardło i w niejednym oku zabłyśnie łza.

Bo jest coś nieziemsko urzekającego w tym świetlnym orszaku.

Ja zawsze patrzę na pochód przez łzy wzruszenia. Co roku mam okazję zobaczyć orszak Lucii w kościele Storkyrkan. W tym roku zagapiliśmy się i nie zdążyliśmy zarezerwować biletów, ale na szczęście udało się nam znaleźć inny kościół i w miarę przyzwoite miejsca. Ludzie często płacą co roku duże pieniądze za bilety na koncerty Lucii i rezerwują sobie miejsca zawczasu.
Dziś wybieram się do Domu Głuchych (Dövas Hus), gdzie zobaczę pochód Lucii w języku migowym a potem, wieczorem do kościoła, dlatego pozwolę sobie zdać relację fotograficzną po koncercie. 

Do zobaczenia!

Korzenne ciasteczka – pepparkakor

Jednym z grudniowych smaków jest, przepraszam za wyrażenie, piernik.
Tutaj w Szwecji są pod postacią korzennych ciasteczek (pepparkakor). Kupić je można i zajadać się nimi cały rok, ale te pachnące cynamonem ciastka kojarzone są raczej z okresem przygotowania do świąt Bożego Narodzenia. W sklepie są gotowe ciasta do robienia pierników (pepparkaksdeg) oraz gotowe ciastka, ale co ambitniejsza pani domu stara się zrobić własne ciasto i upiec własne pierniki, zwłaszcza, jeśli ma dzieci. Ja nie piekę pierniczków, ale nie brakuje ich w moim domu.
Mam je cały grudzień pod ręką i podjadam ilekroć znajdę się w pobliżu słoika z zapasem ciasteczek. Nawet tego słoika nie zamykam, żeby było łatwiej sięgać. Pepparkakor są bardzo kruche i bardzo słodkie.
IMG_0134
IMG_0145
IMG_0150
Ciekawa jest historia piernika.
Pierwsze udokumentowane spożycie pierników w Szwecji datuje się na wiek XIV, kiedy to zakonnice piekły je w celu leczniczym. Podobno przyprawy dodawane do tych ciastek  łagodziły bóle ich żołądków i problemy z trawieniem. Podobno już na 1800 lat przed Chrystusem znano i rozkoszowano się piernikiem. Kiedy rzymscy wojownicy w Mezopotamii wyruszali na wojnę dostawali pierniki na drogę. Piernik jest trwałym, niepsującym się wypiekiem, dlatego był idealnym prowiantem dla żołnierzy.
Szwedzi mają też takie powiedzenie, że „od jedzenia pierników człowiek staje się miły” (Man blir snäll av att äta pepparkakor). Wzięło się to z innej historii, a mianowicie o tym, że Hans, panujący w latach 1497 – 1501 król Unii szwedzko-norwesko-duńskiej bywał często w złym humorze. Lekarz zalecił mu jedzenie pierników i podobno król złagodniał od ich spożywania. Dane z kopenhaskiej apteki mówią, że król zamawiał do zamku całe kilogramy pierników! I tak oto zrodziło się „przekonanie”, że jedzenie pierniczków czyni człowieka miłym.
IMG_0147
Tyle historia, (wyczytałam ją w Hemmets journal), ale jeśli o mnie chodzi, to mnie pierniczki faktycznie poprawiają humor.
Strój piernikowego ciasteczka „okrasza” święto Lucia. W przedstawieniu z okazji tego święta, tzw. pochodzie Lucia (w przedszkolach) idą nie tylko niosące światło i ubrane na biało dzieci, ale i dzieci przebrane jest w strój pierniczka, co jest bardzo sympatyczne, moim zdaniem.
53223-0000_1
A! Byłabym zapomniała! Podoba mi się tradycja robienia chatek z piernika. Dla zagorzałych są konkursy na najładniejszy domek, a podpatrzeć domki można tu.
Na stronie Sköna hem znalazłam i wybrałam kilka zdjęć piernikowych domków:
pepparkakshus36
pepparkakshus19
pepparkakshus11
pepparkakshus_mini4
Czyż nie są piękne? Taki domek jest czarującą ozdobą świąteczną. Kawałki do sklejania chatki można kupić w szwedzkich sklepach spożywczych i w IKEI na całym świecie.
I jeszcze jedno. Jako, że w Szwecji jest jakaś mania jedzenia słodkiego i prawie każda słodycz ma tu swoje święto, również i korzenne ciastko je ma – 9 grudnia – Pepparkakans dag.
To tyle w temacie pierniczków. Dosyć tego słodkiego na dzisiaj!

Bożonarodzeniowe jarmarki

Nieodłącznym i bardzo lubianym elementem adwentu w Szwecji jest jarmark bożonarodzeniowy – julmnarknad.
Julmarknad to targ, czy jak kto woli, bazar, gdzie można kupić różne tradycyjne regionalne wyroby spożywcze oraz rękodzieła. Priorytetem jest, aby wyroby te były od drobnych lokalnych producentów, najchętniej domowej i ręcznej roboty oraz oczywiście w bożonarodzeniowym klimacie.
Stoisk na targu jest bez liku, a na stoiskach mnóstwo uroczych przedmiotów. Świece, skrzaty, aniołki, wianuszki i ozdoby choinkowe. Można też kupić inne rzeczy, przydatne nie tylko w święta oraz rzeczy, które są dostępne w zwykłych sklepach, czyli tekstylia, wyroby z wełny, ze skóry, drewna czy mosiądzu i wiele, wiele innych. Są też zawsze stoiska ze smakołykami, które klienci chętnie degustują – słodyczami, serami, konfiturami, chlebem, wędlinami i oczywiście rozgrzewającym grzanym winem!
A zgromadzony na jarmarku tłum tworzy radosny gwar, w sercu zaś rośnie ten świąteczny nastrój, nie sposób tego nie poczuć.
Choć idea jest ta sama, każdy jarmark jest inny. Rok temu byłam w Skansenie, a w tym odwiedziłam trzy targi. Pierwszy, na którym byłam w tym roku, to targ na Starym Mieście, na Stortorget.

Stare Miasto

IMG_9577
IMG_9589
IMG_9585
IMG_9591
IMG_9593
IMG_9594
IMG_9607

IMG_9610

Drottningholm

Drugi targ był w Drottningholm, przy Pałacu Królewskim. Ten jarmark był w moim odczuciu przyjemniejszy, miał ten klimat, jaki powinno mieć takie miejsce.

IMG_9946
Może dzięki konikom i kucom? Może choinkom? Stoiska i produkty też były tutaj nieco inne niż na Starym Mieście. A tło w postaci pięknego pałacu dopełniało całości.
IMG_9929
IMG_9926
IMG_9933
IMG_9938
Przed budką z dziczyzną są zawsze tłumy! Ja zawsze daję się skusić na degustację.
IMG_9943
IMG_9960
Można poznać na targu ludzi, którzy mają własne pomysły na ozdoby, robią ciekawe i piękne rzeczy; można zachwycić się skandynawskim design, poznać rzeczy nowe i inspirujące.
IMG_9945
IMG_9949
IMG_9950
IMG_9957

IMG_9961

Överjärva Gård

Ten julmarknad jest w mniejszym wymiarze, ale za to jest dużo przyjemniejszy, spokojniejszy, ponadto ma wiejski, sielski klimat. To jest mój ulubiony jarmark.

IMG_0125

IMG_0009

IMG_0017

IMG_0013

IMG_0005

IMG_0027

IMG_0034

IMG_0045

IMG_0046

IMG_0058

IMG_0061

Na jarmarkach, jeśli tylko jest możliwość, rozpalane jest ognisko, przy którym można się ogrzać lub upiec kiełbaskę. I tak pomyślałam, że brakuje mi w tym roku śniegu, jarmarki prezentują się o niebo lepiej, gdy wokół jest biało.

IMG_0025

IMG_0114

W Överjärva Gård znajduje się też maleńkie muzeum, Statarmuseet, w którym można podpatrzeć, jak wyglądało codzienne życie w dawnej Szwecji oraz oczywiście kawiarnia, dla chwili odpoczynku.

IMG_0122

Chciałoby się wszystko kupić, bo targ wprawia człowieka w dobry humor, ale wystarczy przejść się i popatrzeć, wchłonąć ten klimat. Chociaż, jak mówią moje koleżanki, z targu nie wypada wrócić bez zakupów.

IMG_0002

Targi organizowane są w różnych miejscach, w całej Szwecji, na pewno na każdym jest nieco inaczej, ale jedno jest pewne – zawsze czuć na nich bijący od ludzi radosny nastrój.

IMG_0103

Idą święta!