Latem w północnych krajach dni są długie a noce są jasne, jest wtedy pięknie i każdemu chce się żyć.
Zaś zimą dnie są krótkie a noce wydają się nie mieć końca. W długim okresie zimowym, w owianej chłodem i osłoniętej mrokiem Szwecji ludzie tęsknią za światłem niebotycznie. Stąd zamiłowanie do zapalania świec, stawiania lampek w oknach, nie oszczędzanie na oświetleniu. Inaczej jest w mieście, gdzie wszystko dookoła „świeci” a inaczej zapewne na wsiach, gdzie ciemność jak okiem sięgnąć musi wywoływać pesymistyczne wrażenie.
Ta tęsknota za światłem kulminuje się w okolicach najkrótszych dni w roku, co znalazło ujście w postaci obchodzonego 13 grudnia Dnia Łucji (Luciadagen).
Taka ciemna jest noc w środku zimy.
Ale spójrz – idzie Lucia!
Przychodzi z tym, co dobre
przychodzi ze światłem w koronie.
Tego dnia w całej Szwecji odbywają się pochody ubranych na biało dziewcząt z przewodzącą im Łucją w wianku z płonącymi świecami na głowie i jedną świecą w dłoniach. Na ten orszak mówi się Luciatåget, a na koncert orszaku Luciakonsert. Koncerty z udziałem chórów (Szwecja jest krajem niezwykle rozśpiewanym) odbywają się we wielu kościołach; na wielką skalę w arenach sportowych oraz na kameralną w szkołach, przedszkolach, domach starców i szpitalach.
(Luciakonsert w Storkyrkan, 13 grudnia 2012)
Pierwsze w Szwecji obchody święta Lucia miały miejsce 250 lat temu w roku 1764 w miejscowości Horn w pobliżu Skövde. Przejeżdżał wówczas, 12 grudnia przez miasteczko pewien podróżnik i zatrzymał się tam na nocleg. Nazajutrz rano piękne dziewczę z płonącymi świecami w wianku obudziło go i podało mu kawę z bułeczkami. Mężczyzna był tak oczarowany, że głosił później wszem i wobec o tym, co zobaczył. Opowieść tego mężczyzny okazuje się być pierwszą i najstarszą w Szwecji pisemną wzmianką o obchodach święta Lucia.
(„A Miner’s Home” Carl Larsson)
Zostać Lucią było zawsze nobilitacją. Zwykle na Lucię wybierano najładniejszą dziewczynę w szkole czy też w całym mieście. I zazwyczaj błękitnooką z długimi, jasnymi włosami. Za Łucją w płonącej koronie kroczą gęsiego dziewczęta niosące w złożonych jak do modlitwy dłoniach świece, śpiewając wraz z chórem kolędy. I tak sunie powoli i majestatycznie, ta jasna procesja niosąca światło w mroku a kościół wypełnia się przepięknym śpiewem. Niejednego patrzącego na ten cudny pochód wzruszenie ściśnie za gardło i w niejednym oku zabłyśnie łza.
Bo jest coś nieziemsko urzekającego w tym świetlnym orszaku.
Ja zawsze patrzę na pochód przez łzy wzruszenia. Co roku mam okazję zobaczyć orszak Lucii w kościele Storkyrkan. W tym roku zagapiliśmy się i nie zdążyliśmy zarezerwować biletów, ale na szczęście udało się nam znaleźć inny kościół i w miarę przyzwoite miejsca. Ludzie często płacą co roku duże pieniądze za bilety na koncerty Lucii i rezerwują sobie miejsca zawczasu.
Dziś wybieram się do Domu Głuchych (Dövas Hus), gdzie zobaczę pochód Lucii w języku migowym a potem, wieczorem do kościoła, dlatego pozwolę sobie zdać relację fotograficzną po koncercie.
Do zobaczenia!
Z każdym Twoim wpisem coraz bardziej pragnę przenieść się do Szwecji. Czekam na relacje zdjęciową!
Ale blog Moniki jest super, to jakbyś już mieszkała w Szwecji
Piękny opis dnia Łucji ,miłego świętowania czekam na relacje fotograficzną
Włoskie święto obchodzone tak hucznie w Szwecji, tym dziwnym kraju, Włosi za głowę się łapią czemu Szwedzi przejęli ich świeto, koń by się uśmiał…
Szwecja taki kraj jak i każdy, dla innych to druga ojczyzna.
Obchody Sw Lucji odbywaja sie od wielu lat. Jak one trafily do Szwecji trudno chyba dokladnie stwierdzic. Wedlug innych zrodel ta Lucja, ktora potem zostala wyniesiona na Swieta, przynosila jedzenie dla wiezniow zamknietych w piwnicach. Aby miec wolne rece i tym sposobem wiecej miejsca na jedzenie dla glodnych wmontowla swieczki w korone na glowie. Uczynna, z duzym sercem i pomyslowa byla.
Pingback: Lucia w dźwiękach i obrazach | Polka w Szwecji
Monia, bardzo ciekawy, napisany lekkim piórem wpis! Obejrzałam oczywiście i fotorelację – robi wrażenie. Nota bene w życiu nie założyłabym korony ze świec na głowę – bałabym się, że mi się czupryna podpali :):):)
Pozdrawiam serdecznie!
Nasze kuzynostwo *(moje i męża) ma córkę Łucję, mała blondyneczka z dużymi niebieskimi oczkami – mała Lucia 🙂
Pingback: Lucia | Polka w Szwecji
Hej Moniko, a czy mogłabyś proszę wrzucić na bloga po polsku cały tekst piosenki Świętej Łucji? Byłabym wdzięczna. Pozdrawiam serdecznie! PS. W internecie dzisiaj rzuciło mi się w oczy polskie przysłowie „Swięta Łuca dnia przyrzuca” 🙂
Ciao 🙂
Dzięki za dokładny opis obchodów dnia Swiętej Łucji. Świetne szwedzkie spojrzenie na ten dzień :). Trafiłam na Twój blog przez przypadek poszukując informacji o świętej Łucji. Podlinkowałam ten wpis i u mnie z okazji świetlnych orszaków w Sienie. No i rozgoszczę się na Twoim blogu i pozostaję 🙂
Ciaoooo
Jaki to miły zbieg okoliczności. Używam swojego drugiego imienia od zawsze. Namalowałam obraz ŚWIATŁO i zorganizowałam wystawę o tym tytule w galerii PRIMROSE w Warszawie. Jaki to miły zbieg okoliczności, że imię Łucja oznacza światło, o czym dowiedziałam się po fakcie. Dziwne i bardzo miłe. Malując ŚWIATŁO myślałam o pozytywnych ludziach, których spotkałam w swoim życiu. Maluję ich portrety charakterologiczno-symboliczne, które odzwierciedlają ich relacje ze światem. Szukam tego światła w ludziach, których nagradzam malując dla nich obrazy.
Pięknie napisane… ja osobiście, ostatnio spotykam ludzi pełnych światła. I często im to mówię, bez ogródek: „Jesteś Światłem”. Ciekawa jestem ŚWIATŁA na pani obrazach. I ta wystawa obrazów pełnych światła – to musiało być magiczne dla malującego i dla odwiedzających wystawę 🙂