Miesiąc: luty 2015

Semla, Tłusty Wtorek i moc słońca

W Polsce na Ostatki jest Tłusty Czwartek, a królem tego dnia jest pączek, w Szwecji zaś jest Tłusty Wtorek, a królową jest semla.
Semla to deser ze słodkiej bułeczki pszennej wypełnionej masą migdałową i bitą śmietaną, posypany cukrem pudrem. Jada się je przez cały karnawał i nawet po karnawale, bo protestancka Szwecja nie pości, ale największy boom jest w Tłusty Wtorek, który w tym roku wypada 17 lutego. Dzień ten w kalendarzu widnieje jako Dzień Semli (Semmeldag) lub Tłusty Wtorek (Fettisdag).
IMG_0999
IMG_0938
Ja trzymam teraz żywieniowy reżim, zmniejszyłam ilość spożywanego cukru do minimum. Miałam taki plan, by nie jeść słodkiego w ogóle, ale co to za życie bez słodyczy, dlatego co dni parę pozwalam sobie na cukierka, albo słodką bułeczkę, ale na semlę apetyt rósł mi już od miesiąca, (bo semle biją „po oczach” już niemal od początku stycznia), dlatego kupiłam jedną (mój mąż jest bardziej wytrwały w diecie bezcukrowej niż ja) i pochłonęłam ją z wielkim smakiem i jękami, których nie powstydziłaby się Nigella Lawson.
IMG_0953
Z tych samych powodów w tym roku nie piekłam semli, ale raz mi się to zdarzyło i wyszły pyszne, a przepis i garść ciekawostek o tym wypieku zawarłam TUTAJ.
IMG_0940
Dziś dorzucę inną ciekawostkę, w tym roku hitem są semle zawijane jak kebab, nazywają je semmelwrap, wrapsemla lub semla-to-go.
IMG_0994
Semmelwrap można kupić (z tego, co widzę) tylko w cukierni Tössebageriet na eleganckiej ulicy Karlavägen. Kolejki tam długie, ale nikt się nie poddaje 😉 Ja byłam tam wczoraj, więc wyobrażam sobie, co się tam dzieje w Dzień Semli!

Semmelwrap wymyślił pracujący tam cukiernik, z myślą, żeby człowiek mógł w tych dzisiejszych, wiecznie zabieganych czasach pochłonąć semlę w drodze, w biegu, między pracą a dodatkowymi zajęciami, tylko czy to ma sens? Czy się ten smak poczuje pędząc i patrząc pod nogi, albo stojąc na stacji metra?
IMG_0998
Wydaje mi się, że wszędzie dookoła jest pełno pochłaniających jedzenie na stojąco, w biegu, w pociągu. Zauważyłam też, że Sztokholm coraz grubszy jest, coraz więcej widzę otyłych ludzi. Ale jak nie przytyć, jeśli na każdym kroku można kupić cynamonową bułkę, hamburgera, frytki, muffiny, a unoszący się w powietrzu obłędny zapach kawy tylko wyostrza apetyt? Społeczeństwo coraz bardziej syte, coraz pulchniejsze, po co dolewać oliwę do ognia i robić nawet z takiej ładnej semli fast food? Nie podoba mi się to.
16 feb
Widok semli na tle chodnika rzeczywiście odbiera mi apetyt. Chowam semlę z powrotem do torebki i niosę do domu. Będzie do popołudniowej kawy.
IMG_1005

***

Choć zima w pełni, to słońca jest coraz więcej i światło już inne jest. Ostrzejsze, jaśniejsze, jakby… pocieszające.
Mróz potrafi jeszcze czasem dokazać, ręce bez rękawiczek kostnieją, lodowaty wiatr przenika grube czapy. Przez jakiś czas było na plusie, ale teraz zrobiło się naprawdę okropnie zimno, (wiem, wiem, na północy mają gorzej).
IMG_0962
IMG_0960
Ale za to ostre słońce sprawia, że ludzie wysuwają się zza ciepłych kapturów, czapek i szali, i wystawiają do nieba stęsknione twarze. Uśmiechnięte twarze, bo radości i pociechy ze światła nie da się ukryć, słońce ma moc!
IMG_0967

IMG_0976

IMG_0978
IMG_0979
Przebrnęliśmy przez ciemny styczeń, luty już na półmetku, i choć wiem, że jeszcze przyjdą zawieje, zamiecie i śnieg po kostki, dni są jednak coraz dłuższe i jaśniejsze, codziennie o odrobinę, ale są!
IMG_0983
Tak niewiele potrzeba – parę promieni słońca. Człowiek czuje się coraz lepiej i nadziei nabiera, jak świeżego powietrza w płuca. Jeśli komuś zima daje tak popalić, że ani słońce, ani semla nie pomagają, polecam taki łatwy w obsłudze program, który doprowadza wszystko do porządku jednym kliknięciem. Kliknijcie na zdjęcie, a potem na klawisz i przekonajcie się sami:

OK knappenSłońca i słodyczy Wam życzę!

Monika

I już po wszystkim

Głosowanie zakończone, głosy podliczone, pierwsze dziesiątki ogłoszone.
Do finału się nie dostałam, zachowałam jednak 29 miejsce (na 300 blogów w kategorii Lifestyle). W rozliczeniu końcowym dostałam 84 głosy. Myślę, że to całkiem dobrze, choć byłam przekonana, że będzie dużo lepiej.
Wystartowałam, bo byłam święcie przekonana, że Polka w Szwecji jest czytana i lubiana, widzę to przecież w statystykach. Codziennie na ten blog wchodzi około tysiąca osób, (w dniu opublikowania postu zawsze więcej); dostaję masę maili, na które w dużej mierze odpowiadam, pomagam, radzę, wyjaśniam. Naiwność moja szeptała mi do ucha, że moi czytelnicy z chęcią na mnie zagłosują.
Okazało się jednak, że głos sam z siebie nie przyjdzie, że o głosy trzeba żebrać i prosić, (a ja tak nie lubię prosić!), że trzeba głośno krzyczeć, dwoić się i troić, przekonywać, że blog zasługuje na głos. Zdaję sobie sprawę, że gdyby można było głosować również ze Szwecji, miałabym tych głosów więcej,  nie mniej jednak dużą dozę głosów zawdzięczam zaangażowaniu moich rodziców, najbliższych koleżanek oraz wiernych czytelników.

Szczególne podziękowania składam moim rodzicom oraz Kasi Lindahl i Renacie Bulczak, za wołanie o głosy w moim imieniu, kiedy ja już nie miałam odwagi wołać i prosić, oraz za ich wielkie, gorące i serdeczne wsparcie podczas całego głosowania.

Nie wiem, jakie są kulisy konkursu, jak zdobywane są głosy, w Internecie huczy od komentarzy oburzonych blogerów. Ci rozczarowani mówią, że to wielkie matactwo, interesowność organizatorów, inni zaś, że dobry blog ma wielkie grono czytelników i sam sobą się wybroni. Z doświadczenia wiem, że prawda leży po środku.
Choć mam wrażenie, że to był konkurs na żebraka roku. Wygrywa ten, kto najgłośniej krzyczy, ma najwięcej pomysłów i najwięcej ludzi wokół siebie. Oczywiście jest sporo blogów, które mają przeogromną rzeszę wielbicieli i są tak lubiane, że nie muszą nic robić, a i tak nagroda sama wpada w ręce (i słusznie), ale sporo blogów równie ciekawych, zostało gdzieś na szarym końcu, bo za słabo prosiło, lub po prostu, są za młode i grono czytelników mają mniejsze.

Czytam różne artykuły na temat konkursu i jeśli macie czas i ochotę, podsuwam Wam do poczytania: Blog Roku vs Rzeczywistość, Nie płaczcie po Blogu RokuChoroba zwana Blog Roku, oraz dla przeciwwagi Teoria spiskowa wokół konkursu. Ciekawe są nie tylko artykuły, ale i komentarze pod nimi.

Jakkolwiek było, czuję, że ten konkurs na coś mi się przydał. Utarł nosa mojej pewności siebie, a także pokazał cały wachlarz interesujących blogów, (niektóre były daleko poza dziesiątką, serio!), które od dziś będę śledzić.

Jeszcze raz dziękuję Tym wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Dziękuję wszystkim Tym, którzy w głębi duszy życzyli mi wygranej. Dziękuję mężowi, że przez cały tydzień dzielnie znosił moje dywagacje na temat konkursu.

Dziękuję moim współzawodnikom, a Tym, którzy dostali się do finału, życzę powodzenia!

Wielkie głosowanie – Blog Roku 2014

Od dziecka lubiłam tworzyć.

Miałam swoje bruliony, w których namiętnie wpisywałam złote myśli, krótkie opowiadania, opisy zdarzeń dnia codziennego, a wszystko to opatrywałam wycinanymi z kolorowych magazynów zdjęciami. Dwa lata temu mój blog stał się takim brulionem wieku dorosłego, z tą różnicą, że poza mną zaglądają do niego i czerpią (mam nadzieję!) korzyści jeszcze inni.
W roku 2014 dałam z siebie w moim blogu wszystko. Starałam się prowadząc Polkę traktować serio i ambitnie zarówno blog, jak i Was, jego czytelników. Zdecydowałam się przystąpić do walki o Blog Roku i w podświadomości tli się marzenie o dostaniu się do wielkiej dziesiątki, która pójdzie pod ocenę Jury.

Dlatego dziś chcę Was poprosić o oddanie głosu na mój blog.

Jeśli lubicie ten blog i chcielibyście na niego zagłosować, to możecie to zrobić, wysyłając SMS-a o treści C11577 (bez spacji) pod numer 7122.
Koszt jednego SMS-a to 1, 23 zł, a cały dochód z SMS-ów przekazany zostanie na rzecz Fundacji pomagającej dzieciom doświadczającym przemocy Dzieci Niczyje. Można oddać głos na więcej niż jeden blog.
http://blogroku.pl/2014/bi2,un,10,grafika.png

Dziękuję, że jesteście ze mną!

PS. Głosowanie trwa do 10 lutego, do godziny 12.00