Jednym ze zjawisk, które w Szwecji wprawiają mnie w lekkie niedowierzanie jest zaufanie do klienta.

W wielu miejscach, ale raczej poza miastem, niż w mieście, wystawione są stoiska, na których właściciel, rolnik, rzemieślnik czy zwykły handlarz zostawia swoje produkty lub płody rolne, cennik i … „skarbonkę”.

Tu straganik niedaleko Laholm.

IMG_2771

IMG_0982

Ludzie podjeżdżają sobie, wybierają warzywa, owoce czy co tam jeszcze, i wrzucają naliczoną (na pewno dobrze) kwotę do blaszanej puszki. Na zdjęciu poniżej uroczy kram warzywny spotkany w Olandii.

IMG_3507

IMG_3509

Dania ma podobne podejście do klienta, w Godhjem na Bornholmie spotkałam „samopracujący” sklepik jubilerski.  Można spokojnie wybrać sobie biżuterię, a wyliczoną kwotę wrzucić do skrzynki pocztowej obok. Nie wierzyłam własnym oczom! Dwa razy przechodziłam obok tego stoiska, rano i po południu i nie spotkałam przy nim żadnego sprzedawcy, choć klientów (płacących) owszem.

IMG_1517

IMG_1561

IMG_1560

Jeśli chcesz wybrać się na zwiedzanie, a droga przed tobą długa i dzieci masz ze sobą małe, możesz wypożyczyć sobie wózek. Wybierasz wózek a pieniądze na wynajem wkładasz do skrzyneczki pod tablicą z cenami. To też Szwecja, niedaleko Ystad, na drodze do Ales stenar.

IMG_1886

W pięknym, najstarszym mieście  w Szwecji, Sigtunie, spotkałam tę oto starą budkę telefoniczną wypełnioną książkami.

IMG_4243

To minibiblioteka! Zasady wypożyczenia są takie, że można wypożyczyć jedną książkę na tylko 1 tydzień, a jeśli chcesz książkę koniecznie zatrzymać, przynieś i zostaw swoją.

IMG_4245

Książki w tej budce były całkiem ciekawe. Żaden tam chłam literacki. Budka ta jest popularnym obiektem fotografowania dla turystów spoza Skandynawii, dla których także jest to „nietypowe”, bo z ręką na sercu, poza Skandynawią, nigdzie nie widziałam takiego pełnego zaufania typu handlu, czy wynajmu.

Podobną budkę, tym razem miniksięgarnię, widziałam w miasteczku Fjällbacka. Na książkach są ceny, a biała skrzynka na pieniądze wisi obok budki.

IMG_5122

IMG_5123

W Olandii „dostałam” ręcznie uszyte piękne bolerko, a jego wykonawczyni podała mi spisany na karteczce numer konta i powiedziała, że mogę przelać pieniądze za bolerko, jak wrócę do domu.

IMG_5153

Dała mi swój wcale nietani produkt, święcie wierząc, że ja za niego zapłacę. Zapytana, czy zdarzyło się jej, że ktoś jednak nie przelał pieniędzy, zaskoczona nieco pytaniem odparła , że nigdy.

Bo to właśnie jest kwestia zaufania.

W Szwecji ufa się klientowi. Obojętnie, czy to jest bank, drobny handlarz czy też wydawnictwo, naczelną ich zasadą jest zaufanie do klienta i przeświadczenie, że klient tego zaufania nie zawiedzie. Taki jest tutaj system, że jeśli urząd, czy sprzedawca „podejrzewa” mnie o coś, musi mi to udowodnić. W Polsce system nie wierzy petentowi i to ja zmuszona jestem z góry udowadniać, że jestem w porządku. Muszę przedstawić nie zawsze potrzebne zaświadczenia czy pieczątki, naklejać znaczki skarbowe, (nigdy nie słyszałam o takich znaczkach w Szwecji), a już bardzo często konieczne jest stawienie się osobiście.

Zaufanie do klienta i petenta radykalnie odmienia życie ludzi w tym systemie i oszczędza ich czas. Jest to nie do wyobrażenia, żeby Szwed musiał brać wolne z pracy, żeby załatwić cokolwiek w urzędzie lub w banku. Te sprawy załatwia się przez telefon i jeżeli potrzeba podpisu (np. pożyczka w banku), to urząd wysyła pocztą odpowiednie dokumenty, które po podpisaniu odsyła się z powrotem zwyczajnym listem.

W sklepie nie muszę udowadniać, że to nie ja uszkodziłam zakupioną rzecz, tylko po prostu nie zauważyłam szkody i dzięki temu, że sprzedawca mi wierzy, mogę bez najmniejszego problemu tę rzecz oddać z powrotem. Po sklepach nie „krążą” wartownicy, nikt mi nie patrzy podejrzanie na ręce i sprzedawczyni ufa mi jako klientowi.

IMG_8707Sergelstorg, Sztokholm

Inny przykład zaufania do klienta. Kiedyś zdarzyło mi się, że nie przyszedł numer jednego z prenumerowanych przeze mnie szwedzkich czasopism, zadzwoniłam więc do redakcji i powiedziałam, że nie dostałam takiego a takiego numeru i za dwa dni miałam ten brakujący numer w domu. Podobną sytuację miałam z polskim miesięcznikiem Zwierciadło. Nie przyszedł któryś z numerów, zadzwoniłam do Ruchu, przez które prenumeruję to pismo i usłyszałam, że wysłano już do mnie aktualny numer i nie wyślą drugiego. W ogóle, w Szwecji zamawia się prenumeratę lub książki, a rachunek przychodzi wraz z przesyłką, natomiast zamawiając prenumeratę polskiego czasopisma, czy też książkę, najpierw trzeba wpłacić pieniądze, potem można spodziewać się realizacji zamówienia. W większości przypadków tutaj, w Szwecji, najpierw dostaje się zamówioną rzecz, a potem się płaci.

Znalezione na ulicy rzeczy zostawia się nie poruszone, bo ten kto coś zgubił, może się po to wrócić i chce to znaleźć. Tutaj jakieś dzieciątko zgubiło na uczęszczanym trakcie spacerowym ukochaną Pippi i najprawdopodobniej odzyska ją, bo ona na niego czeka. Przykładów mogłabym wymienić jeszcze wiele…

IMG_6667

Oczywiście spostrzeżenia moje przykładam do doświadczeń jakie mam z Polski, a wyjechałam z Polski prawie 6 lat temu i może w kwestii zaufania do klienta coś się zmieniło (mam nadzieję).

To, że tutaj wierzy się w uczciwość drugiego człowieka nie oznacza, że Szwecja jest krajem, w którym nie zdarzają się kradzieże. Owszem, zdarzają się. Raz byłam świadkiem nagłego i krótkotrwałego zamieszania, co, jak się chwilę później okazało, było kradzieżą portfela z torebki turystki. Na Facebooku widzę też od czasu do czasu skargi, że komuś ukradziono rower, albo wózek dziecięcy. Być może kradzieże zdarzają się raczej w wielkich miastach, choć i tu, w tym tłumnym Sztokholmie widzę, że nawet okazja złodziejem nie czyni, a obsługa w sklepach i bankach jest wciąż oparta na zaufaniu.

A jakie są Wasze doświadczenia i spostrzeżenia? W Szwecji i w innych krajach na świecie?

Jestem bardzo ciekawa.

50 thoughts on “Kwestia zaufania

  • kaczkas5 września 2015 at 18:16

    Witam !! Pierścionek z ogromnym brylantem warty ok. 370 tys. zł – taki skarb znalazł pracujący na łódzkim lotnisku strażak Mieczysław Cieślaczyk. Okazało się, że drogocenna biżuteria należy do celebrytki Paris Hilton, która gościła na targach mody pod Rzgowem (woj. łódzkie) 28.08.2015r. Pierścionek celebrytki leżał między fotelami lotniskowego busa. Zguba trafiła do organizatorów Międzynarodowych Targów Mody, którzy zwrócą go właścicielce. W Polsce też mamy uczciwych obywateli.
    Przy okazji może wybierze się pani z mężem do kina na film :
    „Så ock på jorden ” w reż. Kay Pollak. Byłbym bardzo ciekawy pani opinii na temat tego filmu,bo kiedy będzie w Polsce to trudno powiedzieć.Pozdrawiam.

    Odpowiedź
    • Polka w Szwecji5 września 2015 at 18:32

      Niesamowita historia z tym pierścionkiem! Paris będzie o Polakach miała bardzo dobre zdanie. A ja, nie twierdzę, że Polacy są nieuczciwi. Mówię tu o ogólnie przyjętym podejściu do petenta, w Polsce i w Szwecji.

      A na film „Så ock på jorden ” się wybieram, bo widziałam pierwszą część „Såsom i himlen” i bardzo mi się podobało 🙂

      Odpowiedź
    • Pudelek9 września 2015 at 01:10

      W Polsce jest 10% znaleźnego, więc jeśli by się upomniał, to skromne 37 tysięcy by temu strażakowi wpadło 😉

      Odpowiedź
  • kaczkas5 września 2015 at 18:56

    Cieszę się pani Moniko,że wybiera się pani na ten film.Liczę na kilka słów oceny tego filmu. „Så som i himmelen” zapadł mi w pamięci i przyznam się się szczerze ,że od ponad roku przeglądałem szwedzkie strony z informacjami na temat realizacji tego filmu. Od tego filmu zaczęła się moja przygoda z kinematografią skandynawską. Pozdrawiam serdecznie z Łodzi.

    Odpowiedź
  • Anna Maria Boland5 września 2015 at 18:58

    W Holandii też są straganiki ze skrzyneczkami na zapłatę. Tutaj też jest to całkiem normalne. Poza tym ostatnio pojawia się coraz więcej budek z książkami (minibieb – mini biblioteka), skąd można sobie brać książki lub je wymieniać. 🙂

    Odpowiedź
  • Marilla5 września 2015 at 19:07

    Bardzo dziwny sposob pokazywania Szwecji . Zawsze kontra Polska beee
    W Polsce tez na wsiach stoja stoiska gdzie nikogo nie ma i mozna ogladac rzeczy i sobie wybrac…ogladam sie za wlascicielem a on podchodzi i mowi ze moge polozyc pieniadze na talerzyku, nawet nie patrzy czy tyle ile trzeba …
    Zawsze gdy upuszcze jakas rzecz biegna za mna ludzie i oddaja lub zwracaja uwage ze cos zgubilam . Kochana wlascicielko blogu.
    Nie wiem w jakim srodowisku sie wychowalas ale ja mam inne odczucia.
    Wozki staly u nas na klatce i rowerki a gdy przyjechalam do Szwecji ostrzezono mnie abym nie zostawiala na sekunde wozka bez opieki. Znikaly jak salata. A to bylo dawno temu.
    Mysle ze rzeczywistosc lezy w naszym spojrzeniu, widzimy to co chcemy.
    Po 10 latach w Szwecji obudzisz sie z reka w nocniku i zobaczysz , ze tak bardzo sie nie roznimy jakbys chciala a raczej jesli chodzi o mentalnosc na korzysc Polakow . To tak jak z zakochaniem, na poczatku nie widzimy wad naszego ukcohanego tylko same zalety (ktore sami wyolbrzymiamy ) a potem przychodzi rzeczywistosc i mozna sie porzadnie potluc spdajac z chmurek na ziemie.

    Odpowiedź
    • Agnieszka Wieckowska5 września 2015 at 21:40

      A ja uważam, że to Ty masz jakieś różowe okulary. Nie znam w Polsce osoby, która nie byłaby przynajmniej raz oszukana i okradziona. Ja również i nie jestem z jakiegoś patologicznego podwórka jak to sugerujesz w swoim komentarzu o środowisku w jakim się wychowało. A w Szwecji to najczęściej kradną i oszukują nasi rodacy. Szwedzi mówią, że kilkanaście lat wcześniej było jeszcze spokojniej, a rowery mogły stać bez zabezpieczenia i nikt się nimi nie interesował. Nie podoba Ci się w Szwecji to tutaj nie przyjeżdżaj, poradzimy sobie – w końcu mamy różowe okulary o które ciężko w Polsce.

      Odpowiedź
      • Marilla5 września 2015 at 21:52

        Nie prawda. Juz w latach 80 tych kradli i rowery i wozki, mezowi sprzed okna na parterze w pierwszy dzien ukradli rower, kolezance Czeszce wozek etc…nie bylo zadnych rodakow , mieszkalam w dzielnicy tylko ze szwedami. Mozecie sobie mowic co chcecie …mieszkam tu za dlugo zebym nie wiedziala, Nasz wozek dziecinny i rowery staly na klatce zawsze , mieszkalam w stolicy,
        Szwedzi sa bardzo nieufni prywatnie, nie zapraszaja nawet do domu tylko kaza stac pod drzwiami , gdy sie puka. My cudzoziemcy od razu zapraszamy i czestujemy herbata

        Odpowiedź
      • Marilla5 września 2015 at 21:57

        Jakos moja rodzina nie jest ani oszukana ani okradziona , natomiast moje dzieci nieraz byly tutaj ograbione z kurtek i plecakow ,,,nie gadajcie glupstw. To jakas oplacana reklama? Szwedzi niczym sie nie roznia od innych nacji, zlodziej taki tu sam jak w kazdym innym kraju.

        Odpowiedź
        • Agnieszka Wieckowska6 września 2015 at 01:05

          Ale nikt tutaj nie napisał, że Szwedzi nie kradną. Czytaj ze zrozumieniem, nie się pienisz i rzucasz oskarżeniami na lewo i prawo. Szwedzi też kradną ALE nie w takim rozmachu:) A niby skąd to powiedzenie Polak to złodziej? To też kłamstwo? I czegoś nie rozumiem „Jakos moja rodzina nie jest ani oszukana ani okradziona , natomiast moje dzieci nieraz byly tutaj ograbione z kurtek i plecakow” to Twoje dzieci to nie jest Twoja rodzina? I zakładasz, że to na pewno Szwedzi okradli Twoje dzieci? a słyszałaś o tym, że Polacy lubią jeździć po dzielnicach i kraść rowery? Biorą z zabezpieczeniem – przecież można je potem przeciąć:) Fajnie, że tak kochasz nasz naród ale sorry trochę samokrytyki się przyda. A może założ fanpage „Polak nie kradnie”;) I jeszcze jedno nie przyszło Ci do głowy, że na tej szwedzkiej dzielnicy mogli się pojawić Polacy tudzież inni z innych okolic? bo zrozumiałam, że to na bank okradli Was Szwedzi. I wiesz, ja też nie zapraszam wszystkich do domu na herbatę i w Polsce też tego nie robiłam:)

          Odpowiedź
    • Pudelek7 września 2015 at 13:43

      gdzie niby są w Polsce takie stanowiska?? Owszem, może być że akurat nikt nie stoi przy towarze, ale zawsze jest w pobliżu, żeby klienta mieć na oku! To nie jest stanowisko totalnej samoobsługi.

      Odpowiedź
  • 365dniwobiektywielg5 września 2015 at 19:16

    dokładnie tak !

    Odpowiedź
  • Grand Mader5 września 2015 at 19:30

    Zauważyłam w Danii i bardzo to mi się spodobało 🙂

    Odpowiedź
    • Leon5 września 2015 at 21:26

      Dania to piękny kraj bliski mi mam tam rodzine

      Odpowiedź
  • Leon5 września 2015 at 21:23

    I za to kocham Szwecję za to zaufanie do siebie człowiek człowiekowi wierzy

    Odpowiedź
  • Agnieszka Wieckowska5 września 2015 at 21:44

    Widzę, że też masz „komentarze obrażonych na krytykowanie rodaków” ja wciąż jestem w szoku, że istnieją takie straganiki i nikt nie kradnie. Podziwiam Szwedów za ufność, a przede wszystkim uczciwość 🙂

    Odpowiedź
    • Leon6 września 2015 at 16:22

      Szwedzi maja to we krwi ufność ,uczciwość

      Odpowiedź
      • Nina7 września 2015 at 10:02

        nie wszyscy, wierz mi.
        Szwed sie do Ciebie bedzie usmiechal, ale mysli i czuje czesto co innego.

        Odpowiedź
  • REMANENT6 września 2015 at 00:21

    Moje spostrzeżenie jest takie, że Szwedzi ufają, ale tylko Szwedom i to też nie zawsze. Robię z nimi interesy od wielu lat, a zawsze są przesadnie ostrożni.
    A, przewijające się w komentarzach powyżej, rowery giną na potęgę.

    Odpowiedź
  • yogainstockholm6 września 2015 at 08:42

    Ja dokładnie tę samą kwestię poruszyłam w moim wpisie odnośnie podsumowania życia w Szwecji 🙂 Uwielbiam to poczucie bezpieczeństwa i zaufania w tym kraju (chociaż wraz ze zwiększoną falą imigracji, widzę że powoli się to zmienia….)

    Odpowiedź
  • Magdalena6 września 2015 at 09:23

    Myślę, że zdecydowanie w Polsce nie ma takiego zaufania do klienta (i w drugą stronę) jak w Szwecji. No cóż, wielu ludzi w kraju nad Wisłą nauczonych jest, ze jak o siebie nie zadba, nie zakombinuje, to nic mieć nie będzie. I częściowo niestety mają rację.
    A przy zakupach i wydawaniu „reszty” zostałam już wiele razy oszukana. Miałam nawet etap, że nie życzyłam sobie wkładania tej „reszty” do ręki, tylko kładzenia na tacce, żebym mogła przeliczyć. Po jakimś czasie odpuściłam sobie, bo mnie to sprawdzanie męczyło… Ale znów zaczęłam liczyć… Hmmm…mam nawet wrażenie, że tu w Polsce właśnie klienci są częściej oszukiwani niż na odwrót.

    Odpowiedź
  • Maria6 września 2015 at 11:49

    Dolacze troche uwag na temat „zaufania”. W Sztokholmie w sklepach sa kamery ktore obserwuja klienta oraz sa straznicy przy wejsciach szczegolnie w wiekszych sklepach jak Åhlèns. W wiekszych sklepach spozywczych jest samoskanowanie i samozaplata karta w automatach, ale sa tez przypadkowe kontrole, kiedy sprawdzaja, czy prawidlowo sie skanowalo…
    Obecnie jest sporo oszustw, oszukiwane sa tez osoby starsze, wykorzystuje sie to zaufanie ktore jeszcze niektore osoby maja do osob ktore sie podszywaja pod np policjanta… A moze tez slyszalas o kradziezach danych, (personnummer) ktory jest tu oficjany, oszusci zamawiaja towary przez internet podszywajac sie pod inne osoby wlasnie dzieki temu ze nie placa karta z gory ale prosza o fakture, ktora oczywiscie obciaza ofiare…
    Te takie male punkty sprzedazy o jakich Monika pisze istnieja na prowincji. W Sztokholmie to by nie dzialalo. Mimo ze mieszkam w dobrej dzielnicy, mialam wlamanie do mieszkania.

    Odpowiedź
    • Czarna7 września 2015 at 10:00

      No wlasnie mialam dodac, ze na wsiach ludzie sie lepiej znaja, szanuja i dbaja o siebie na wzajem. Ludzie na wsiach sa bardziej otwarci, zyczliwi, chetni do pomocy (to moje osobiste odczucie i spostrzezenia podczas 7 lat zamieszkiwania w malutkiej miejscowosci)
      To inna spolecznosc, inna mentalnosc (mam na mysli wies i male miejscowosci).
      Po drugie (temat rzeka i wywolujacy wiele kontrowersji )- imigranci.
      Ja rowniez do nich naleze, to tak w nawiasie.
      Oni/my pochodzimy z roznych kultur, religii, kontynentow, natomiast podstawa emigracji jest wiedza o kulturze, obyczajach spoleczenstwa do ktorego emigrujemy i w ktorym powinnismy sie zintegrowac. Nawiazywac kontakty, znajomosci a nie izolowac sie od swiata.
      Szacunek i zrozumienie wobec sasiada, kolegi, pracownika itp to fundamentalna podstawa, ktora prowadzi do… zaufania.

      i jeszcze jeden dosc smutny przyklad o nas, Polakach (imigrantach):
      jeden z moich dawnych kolegow szkolnych tu na emigracji zapytal mnie skad pochodze. Gdy mu odpowiedzialam ze z Polski, to odpowiedzial: aaa… to Wy tak kradniecie rzeczy na potege???Slyszalem mnostwo ciekawych historii. Niesamowite rzeczy!

      W Szwecji w latach 80-90 my Polacy mielismy bardzo zla opinie, bo kradlismy wszystko na potege. To co nie bylo zabezpieczone, przytwierdzone na stale, wydawalo nam sie ze jest niczyje i mozemy sobie przywlaszcyc. Slynni bylismy zwlaszcza z kradziezy samochodow.
      Ta (nie)slawa ciagnie sie nieststy za nami po dzien dzisiejszy.

      Jesli czlowiek czlowiekowi nie ufa, to nie znajdzie takich miejsc jak Monika znalazla.
      Dzieki Bogu, ze takowe wciaz istnieja, nie mniej naleza one dzis raczej do rzadkosci.

      pozdrawiam
      milego dnia zycze.

      PS. Moniko-swietne opisane i obfocone

      Czarna

      Odpowiedź
  • Sylwia6 września 2015 at 11:50

    Naprawdę brzmi wspaniale! Nienawidzę, gdy w sklepie biega za mna ekspedientka lub ochroniarz kontrolując czy nie kradnę… Wiem, ze musza. Ale i tak zniechęca mnie to do zakupow 🙁 wspaniale te stoiska z warzywami w Szwecji! W Poslce by nie przeszło… Ludzie kradną juz nawet prosto z pola! Czasem, czasem mniej. Jednak wciaz to kradzież. Przykre jest to jak sprzedawcy nie szanuje klienta, a zwykli ludzie i nich ludzi (np.ci okradający rolników)

    Odpowiedź
  • Karolina Johansson6 września 2015 at 11:50

    Tez mnie te samoobsługowe stoiska zaskoczyły! Co do uczciwości Szwedow, faktycznie mamy sie od kogo uczyć. Mój teść twierdzi ze to skutki polskich przemian wojna/komuna/droga do demokracji spowodowały ze jest tak a nie inaczej. Kiedy mieliśmy wielki remont domu, wykonawcami byli zarówno Szwedzi jak i Polacy. Pierwsi zostawiali swoje narzędzia bez obaw, drudzy komentowali ze w Polsce to by sie szybko nauczyli. Ale mimo wszystko mam nadzieje ze idzie ku dobremu. Młode pokolenie ma szanse na zbudowanie wizerunku Polaka nie tylko pracowitego (bo za takich maja nas Szwedzi) ale tez uczciwego!

    Odpowiedź
  • obserwator6 września 2015 at 17:50

    100% prawda! Pacjentom w Przychodni też się z założenia wierzy, że byli chorzy i niezdolni do pójścia do pracy. Bez wątpliwości wystawia się im wsteczne zwolnienia.
    W Polsce nie do pomyślenia!

    Odpowiedź
  • Dorota "Dorkita" Strzelecka6 września 2015 at 19:37

    Takie samozarabiajace stragany widzialam w Niemczech na osiedlach, obok domków. Z róznymi produktami, zostawione na caly dzien. Dziwilam sie co to jest i jak to mozliwe, ze nikt niczego z nich nie ukradnie. Miedzy niemcami i Szwecja sa pewne podobienstwa. Aczkolwiek mysle sie ze to bardziej sie sprawdza w mniejszych miasteczkach czy wioskach, gdzie ludzie sie lepiej znaja i ufaja sobie. W duzych miastach byloby trudniej. Za to jak piszesz, sa tu urzedy dbajace o petenta i szybko mozna zalatwic co trzeba.

    Odpowiedź
  • Nici6 września 2015 at 20:55

    Pracuje w jednym ze sklepow wiekszej sieciowki szwedzkiej i moge powiedziec tylko, ze poczucie, ze nikt nie patrzy na klientow jak na zlodziei jest bardzo zludne. Wszystkie zachowania sprzedawcow, ktore ludzie odbieraja jako uprzejmosc i zainteresowanie tak naprawde sa obliczone na to, zeby zminimalizowac liczbe kradziezy. A tych jest koszmarnie duzo.

    Odpowiedź
  • M6 września 2015 at 21:44

    Bardzo ciekawe inicjatywy potwierdzajace , ze wiara w czlowieka nie ginie, ze w kazdym jest jednak duzo dobra i zaufac ludziom warto. Tez zaskoczyla mnie ta mala wypozyczalnia ksiazek w Sigtunie, zachecajaca i ekonomiczna, szerzaca zainteresowanie do literatury. Czyz nie super pomysl? A moze to przedluzenie takiej mysli sprzed wielu lat , gdy malozamoznych ludzi nie bylo stac na kupienie ksiazki a ci zainteresowani mogli tez miec dostep do wiedzy ta droga…
    Nie trudno zauwazyc ,ze bylo to bardzo bogate lato/urlop , oby takich jak najwiecej 🙂

    Odpowiedź
  • Adrianna Suwald7 września 2015 at 08:29

    Bardzo ciekawe, nie wiedziałam, że w Szwecji są takie cuda. Niektóre dziewczyny piszą, że w Niemczech jest podobnie – u nas na wschodzie niestety nie. Moim zdaniem jest jeszcze gorzej niż w Polsce z tą mentalnością, że klient chce na pewno nas okraść. To pewnie jeszcze pokłosie minionego ustroju. W Polsce na przykład powszechne są kasy samoobsługowe – rozwiazanie z którym nie spotkałam sie w Saksoni. Podobno to ze względu na ochronę miejsc pracy, ale nie sądzę.

    Odpowiedź
    • Pudelek7 września 2015 at 13:46

      myślę, że własnie chodzi o ochronę miejsc pracy w Niemczech. Kasa samoobsługowa wyręcza pracownika – nie chce przerwy, urlopu, nie musi iść sikać. Same plusy. Nie ma to nic wspólnego z zaufaniem do klienta – on i tak jest cały czas kontrolowany przez kamerę, w pobliżu jest ochroniarz i ktoś z obsługi. Do tego bramki. Jeśli czegoś nie zeskanujemy to zapiszczą. Takie kasy są też m.in. w Czechach i na Słowacji, albo na Węgrzech. Czyli w krajach ze znacznie większą ochroną pracowników one nie występują, a przynajmniej ja się nie spotkałem z tym.

      Odpowiedź
  • Pudelek7 września 2015 at 13:42

    Ja się trochę zawiodłem, bo poza tymi wózkami przy Ales stenar to nigdzie nie widziałem takiego samoobsługowego stanowiska w Szwecji 🙁 A zdarzało mi się też jeździć bocznymi, wiejskimi drogami i liczyłem, że tam takie będzie łatwiej znaleźć.

    Tą biblioteczkę w Sigtunie musiałem przegapić. Widziałem natomiast takową kiedyś w parku w Słowacji – tam nic nie pisało o zasadach wypożyczania, po prostu każdy mógł sobie wziąć książkę (i zapewne ją oddać). Z bliższego podwórka – w Czechach są tzw. bary leśne. Z zasady samoobsługowe – bierzesz napój, piwo itp. i zostawiasz pieniążki. Ale Czesi swoje, a życie swoje – część barów zlikwidowano, te położone blisko polskiej granicy były regularnie okradane. W weekendy, kiedy kręci się grupa turystów z Polski, też już zawsze ktoś tego pilnuje.

    Oczywiste jest, że coś takiego nie mogłoby funkcjonować w RP…

    Odpowiedź
  • byizis7 września 2015 at 15:13

    W Norwegii jest podobnie, choć często przydrożne stargany z owocami mają zamontowane ukryte kamerki. Pozwalają one uzyskać numer rejestracji samochodu lub twarz złodzieja. Takie ograniczone zaufanie pewnie jest spowodowane coraz liczniejszymi kradzieżami.

    W Polsce poziom obsługi zwiększył się i coraz milej zaskakuje, gdy odwiedza się swój rodzinny kraj 🙂

    Odpowiedź
  • allochtonka7 września 2015 at 15:40

    U nas w Holandii też można kupować w podobny sposób. W mojej okolicy głównie jajka, miód, przetwory z owoców i ew. jakieś rękodzieło. Ale słyszałam, że i minibiblioteki są (jeszcze nie widziałam). Podobnie było, gdy mieszkałam na południu Niemiec, a ostatnio widywałam takie sklepiki w Islandii. Znam też instytucję samodzielnego zbierania truskawek, fasolki czy słoneczników.

    Co do kradzieży, to jest różnie. Mam wrażenie, że w dużym stopniu jest to zależne od wielkości miasta. W małym środowisku zawsze jest bezpieczniej, w wielkim mieście bardziej anonimowo, więc złodzieje czują się bardziej bezkarni.Do pilnowania rzeczy, zamykania rowerów itp. można się przyzwyczaić. Chociaż oczywiście łatwiej mi było w drugą stronę.

    Też mieszkam poza Polską już 12 lat i to, co pamiętam niekoniecznie odpowiada dzisiejszej sytuacji. Na szczęście mam wrażenie, że się poprawia. I kradzieży jakby mniej i ludzie bardziej się uśmiechają – w domyśle: mają większe zaufanie do (nieznanego) rozmówcy/klienta/petenta. Ale z zaufaniem w społeczeństwie niestety jest ciągle jeszcze o niebo gorzej niż w innych krajach. Szkoda, bo tracą na tym wszyscy. I to na różne sposoby, z których często nie zdają sobie nawet sprawy. Ale mimo wszystko patrzę pozytywnie w przyszłość. Idzie ku lepszemu.

    Odpowiedź
  • Ewa7 września 2015 at 16:58

    Biblioteczki na świeżym powietrzu są też w Warszawie. Sama w niedzielę zaniosłam książki do biblioteki plenerowej w Parku Moczydło na Woli. Słyszałam jeszcze o dwóch innych: w Parku Szymańskiego i przy ulicy Żelaznej. Uważam, że to świetny pomysł zarówno dla tych, którzy chcą wypożyczyć książki, jak i tych, którzy chcą je oddać.

    Odpowiedź
  • Marta W8 września 2015 at 19:46

    Super! Jestem w grubym szoku, marzy mi się taka Polska 🙂

    Odpowiedź
  • ana9 września 2015 at 23:04

    Aż chciałoby się mieć taką Szwecję w Polsce!

    Odpowiedź
  • J.10 września 2015 at 00:11

    Mam wrażenie, że w Polsce nie ma takiego zaufania do klienta z powodu tego, że wielu ludzi (choć wiadomo nie wszyscy) „kombinuje”.
    Na szczęście zdarzają się wyjątki i dzięki temu np. ja odzyskałam okulary razem z etui, zgubione na uczelni, a innym razem pani w markecie dziękowała mi kilka razy, bo przyznałam się, że wydała 20 zł za dużo.
    Szkoda tylko, że nieuczciwość jednych powoduje gorsze traktowanie drugich zarówno w sklepach jak i urzędach.

    Odpowiedź
  • marycha14 września 2015 at 16:50

    Mam do pani pytanie a jak jest z osobami zaginionymi w Szwecji ?

    Odpowiedź
  • Pingback: Kwestia zaufania | kilkaslowdomikrofonu

  • Asiek18 września 2015 at 12:35

    Oj, chciałabym, żeby tak było w całej Europie. Czułabym się wtedy trochę jak w takiej Utopii 🙂

    Odpowiedź
  • henlub22 września 2015 at 18:08

    Niestety w Polen tego raczej nie ma – tu nikt nigdy nikomu nie wierzy nawet żona mężowi hehe , ,ale może kiedyś za lat 150 to się zmieni …

    Odpowiedź
  • Facet we Francji22 września 2015 at 19:47

    Ten pozytyw i zaufanie do klienta, ktore opisujesz wynika z ich mentalnosci i korzeni…
    Zatem mozemy sie tym pozachwycac, ale nam tak do tego daleko jak… migrantowi z Sudanu do Norwegii.
    Jakze to szwedzkie… slodkie, brakuje tylko Pippi Langstrumpf.

    Serdecznie z cieplutkiej Francji

    Odpowiedź
  • obroni26 września 2015 at 05:30

    spedzilem kiedys kilka tygodni mieszkajac w osrodku kempingowym na polnocy szwecji.
    pewnego dnia, rano, zanioslem do recepcji swoje brudne ubrania – byly bowiem swiadczone odplatne uslugi pralnicze.
    kiedy wrocilem kilka godzin pozniej w recepcji nie bylo jeszcze moich rzeczy, udalem sie do pralni gdzie suszarka konczyla juz swoj cykl. wsrod moich swiezo wypranych czesci garderoby byl mniej wiecej tuzin par grubych i mocno zuzytych skarpet.
    jestem polakiem, ale nie przyszlo mi do glowy by je ukrasc. odnioslem skarpety do recepcji – recepcjonistka (szwedka) widzac je zrobila sie dosc mocno czerwona.

    Odpowiedź
  • Koza domowa26 września 2015 at 13:47

    Kilka lat spędziłam na południu Niemiec, nad jeziorem Bodeńskim, gdzie tego typu stragany lub pola z kwiatami też były na porządku dziennym. Jest to domena raczej małych miejscowości, niż wielkomiejska, ale piękna. 🙂 Uwielbiałam kupować w ten sposób kwiaty – nie dość, że sama sobie wybierałam które, to jeszcze sama je musiałam ściąć, a odliczoną kwotę wrzucić do skarbonki. 🙂 Pozdrawiam serdecznie z Mazur!

    Odpowiedź
  • Polschland2 października 2015 at 22:49

    W Niemczech jest bardzo podobnie. Jest sporo poletek z kwiatami, które ścina się samemu i pieniądze wrzuca do skarbonki, straganów z dyniami, biblioteczek. Na cmentarzach można pożyczać konewki i taczki. Nie ma zwyczaju płatności za pzesyłkę przy odbiorze – do zamówionego towaru dołączony jest rachunek, który trzeba uregulować w ciągu jakiegoś czasu. Za toalety płaci się często do wystawionego przed nimi koszyczka, tak samo ma się sprawa np. z kawą czy herbatą podczas jakichś imprez/spotkań (wolne datki) – ludzie rzeczywiście płacą! Nie wspominając już o tym, co szokuje mnie za każdym razem na nowo w porównaniu z PL, czyli o wieszakach z ubraniami i koszami z towarami ustawionych przed sklepami, na deptakach, których nikt nie pilnuje.

    Odpowiedź
  • Natalia13 października 2015 at 18:48

    Moniko! Gdzie się podziewasz?

    Odpowiedź
  • Danka24 października 2015 at 19:36

    Bardzo ciekawy wpis 🙂 Napisałaś, że z czymś takim spotkałaś się tylko w Skandynawii, a ja dodam, że widziałam już coś takiego w Grecji; plaża, stoi sobie stoisko, ludzie podchodzą, oglądają, płacą. Koniec. Nikogo nie ma na straży. Zaufanie 🙂

    Odpowiedź
  • ameola6 listopada 2015 at 20:42

    Kiedyś jadąc metrem w Sztokholmie nie mogłam kupić (załadować) biletu bo automat zepsuty był, pewnie z tego powodu otwarta była bramka i każdy przechodził bez problemu. Przy kontroli wyjaśniłam dlaczego nie mam biletu a oni na to „aha to zapłać po wyjściu” . Chyba wszystkim to mówili, bo ku mojemu zdziwieniu po wyjściu z metra ludzie wracali tylko po to żeby skasować za przejazd który już przejechali. W Polsce śmiali by się z nich że durnie.

    Odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *