Rok: 2021
Fjäderholmarna
Już dawno chciałam pojechać na wyspę Fjäderholmarna.
Choć to zaledwie 20 minut statkiem od Sztokholmu, to ciągle jakoś nie po drodze mi tam było. I przyznam też szczerze, że brakowało mi odwagi, by wybrać się samej na wyspę, mimo, że mam to przetrenowane wielokrotnie. Kiedy jeszcze miałam męża, to nie musiałam się martwić, on nad wszystkim trzymał pieczę, ja tylko dreptałam za nim i fotografowałam krajobrazy. Teraz rozgryzam tabele rejsów sama, docieram się w przyjaźni z mapami, uczę się dobrze się przygotowywać, a także przekonować siebie, że na pewno chcę pojechać, bo o 6 rano w sobotę czy niedzielę nie jestem już tego taka pewna.
Parę obrazków z Fj’derholmna mignęło mi gdzieś na Instagramie i gdzieś ktoś napisał, że tam jest wioska rękodzielników (hantverkarsbyn), to mi wystarczyło, żeby poczuć potrzebę odwiedzenia wyspy.
No więc postanowiłam, wszystko sprawdziłam, przygotowałam się pieczołowicie, ale byłam o włos od odpuszczenia wycieczki, bo obawiałam się, że nie zdążę na statek i nie chciałam biec, bo ja nie lubię biegać. Ale walczyłam do końca i na chwilę przed dziewiątą weszłam na statek. Nie zdążyłam znaleźć sobie miejsca i już trzeba było wysiadać.
Wysiadałam jako jedyna i dla spokojnego ducha upewniłam się, że są statki powrotne.
Uderzyła mnie pustka na wyspie i oczywiście pierwsze, co pomyślałam, to, że przyjechałam na wyspę w zły dzień. To była sobota i zlękłam się, że w weekendy pozamykane na cztery spusty. Postanowiłam obejść wyspę i ewentualnie popłynąć dalej tą samą linią do Vaxholm.
Z mapy wywnioskowałam, że wyspa nie jest duża i obchód zajmie mi godzinę. Ale zanim rozkręcił się mój spacer, natknęłam się na muzem łodzi, o którym przeczytałam na stronie Visit Stockholm i które stało otwarte na oścież.
W muzeum tym, właściwie nazywanym „zbiorem łodzi” (batsamling) znajduje się kilka ofiarowanych w spadku łodzi oraz wszystkie te marynarskie, żeglarskie i rybackie atrybuty. Nie znam się na żeglarstwie, ale te misternie, ręcznie tkane sieci, szklane pływaki, stery, busole, liny i węzły żeglarskie są dla mnie po prostu piękne!
Obok tego w moim domniemaniu muzeum stała sporych rozmiarów łódź, na ktorej przyczepiona była informacja, że tą łodzią przewożono krowy. Po drugiej stronie wielka, również otwarta na oścież stodoła, a w niej przechylona łódź z rozpostartym białym żaglem, przez który przebijało mocne, poranne słońce. Naprzeciw inny, mniejszy budynek, nad wejściem tabliczka zbiór łodzi, niestety zamknięte.
Na wyspie znajdują się też rzeczone galerie z rękodziełem, dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy napotkany w końcu człowiek powiedział mi, że niedługo przypłyną kolejne statki, a wraz z nimi ludzie, którzy obudzą wyspę do życia.
Po drodze dalej, wzdłuż przeciwległego brzegu mijałam restauracje, prywatne domy i schroniska (tak, można tam wynająć pokój), przestronne sale konferencyjne, kawiarnie, wytwórnię piwa i fabrykę czekolady. Piwem się nie interesuję, ale w fabryce czekolady spędziłam dłuższą chwilę, owszem. Bo już zbliżała się pora lunchu i wszystko było otwarte. Kupiłam sobie kawę i zajrzałam na stronę wyspy, doczytać, co tu jeszcze ciekawego mają.
W czasie II Wojny Światowej Fjaderholmarna były obszarem tylko militarnym, produkowano tu amunicję ale dzisiaj, od roku 1982 wyspa jest Królewskim Parkiem Narodowym, ciekawym miejscem dla mających więcej czasu turystów, Sztokholmianie lubią tu przyjeżdżać na odpoczynek i dobre jedzenie, do czasów pandemii odbywały się tutaj obchody święta Midsommar, przesiębiorstwa chętnie organizują tu połączone z odpoczynkiem konferencje i eventy. Niektórych, tak jak mnie, przyciąga tu hasło wioska rękodzielników.
Poza fabryczką czekolady, w kilku położonych przy dwóch uliczkach galeriach znajdziemy pracownię szkła, pracownię ceramiki, coś dla miłośników robótek ręcznych (cudne swetry w nordyckim stylu!) i atelje artystki Caroli Kastman. To miejsce to dla mnie gwóźdź programu! Zakochałam się i w tym miejscu, i w jego gospodyni. Galerie te, tak jak i cała reszta zostaną w połowie września zamknięte aż do następnego lata, ale na szczęście Carola będzie mieć swoją wystawę w październiku, w Sztokholmie.
Na koniec nie omieszkałam pójść na lunch, ale jak na taką miejscowość rybacką przystało wybór był ogromny, ale nie dla wegetarianina. Zamówiłam jedyną potrawę wegańską jaką mieli i chociaż mi bardzo smakowało, nadal burczało mi w brzuchu. W drodze na statek powrotny weszłam do wcześniej zamnkniętego muzeum, które było jakby cenniejszym uzupełnieniem tego na oścież otwartego. Miałam miłą pogawędkę z dysponentem zbioru i dowiedziałam się, że to muzeum jest żyjącym muzeum, to znaczy, że niektóre łodzie są wciąż używane i wypływają, czyli niektóre statki, które widzimy na morzu czy jeziorze Mälaren są muzealne. W muzeum znajdują się też dokładnie odtworzone kopie niektórych łodzi. Na rzecz muzeum, zupełnie ideowo, pracuje stowarzyszenie Allmogebåtar, dlatego też chętnie wpłaciłam parę koron na muzeowe konto.
Tak więc, dla każdego znajdzie się choć jeden powód by przypłynać na Fjäderholmarna. Ale żeby nie wprowadzić nikogo w bląd, wyspa jest otwarta cały rok, jednakże rastauracje, kawiarnie, galerie i zbiór łodzi oprócz hotelu, zostaną zamknięte niestety już w tę niedzielę, 12 września i otwarte ponownie w maju przyszłego roku.
Proste prace plastyczne dla przedszkolaków / Wielkanoc
Drodzy rodzice małych i większych dzieci, śpieszę do Was z kilkoma przykładami bardzo prostych i nie wymagających wiele zachodu prac plastycznych o tematyce wielkanocnej.
Prace te wykonywałam z dziećmi a więc przetrenowałam, że dzieci są w stanie je wykonać przy Waszej asyście i wstępnym przygotowaniu przez Was materiałów. Wszystkie materiały na pewno macie w domu, ja jestem zwolenniczką używania tego, co się już ma pod ręką bez niepotrzebnego wydawania pieniędzy. Z poniższymi zadaniami dadzą sobie radę dzieci już czteroletnie, a maluchy mniej wprawione w tego typu zabawach będą miały okazję potrenować sprawność rąk czyli motorykę małą.
Ptaszki na gałązce
Tutaj czterolatek wyjątkowo będzie potrzebował Twojej pomocy, na pewno za pierwszym wiązaniem. Pozwól dziecku jednak spróbować wyciąć z papieru dłuższym ok 15 cm., wąski pasek i zawiązać w supeł. Pomóż lub pokaż, jeśli o to prosi, ale nie wyręczaj na zapas. potem niech skróci z jednej strony tak, by zrobił się ogonek a z drugiej wytnie dzióbek, kropka czarnego flamastra to oczko i gotowe! Zapewniam Cię, że dziecko będzie chciało takich ptaszków zrobić wiele.
Wykonanie ptaszka krok po kroku:
Kolorowanie szablonu jajka
Jeśli Rodzicu sam nie masz kompletnie zdolności do rysowania to możesz posilić się wydrukowaniem gotowych szablonów kolorowanek dostępnych pod dostatkiem na Pinterest. Podrzucam dwie kolorowanki łatwą i trudniejszą. Ja jednak jestem bardzo za tym, by nie wyręczać dzieci w rysowaniu gotowców po to, by ono potem kolorowało, tylko zachęcać do tego, by spróbowało samo taki kontur i wzory narysowało czarnym flamastrem. Dziecko nie tylko uczy się rysować ale i dowiaduje się, co to jest kontur i czym się różni koło od owalu. Więc wystarczy czysta kartka i ciemny flamaster.
Dekorowanie szablonu jajka patyczkami
Do tej pracy artystycznej potrzebujecie wyciętych z białego kartonika szablonów jaj, farb akrylowych lub tradycyjnych farb nieakwarelowych dla dzieci oraz patyczków do uszu. Dziecko maluje wzory na jajkach patyczkami z precyzją, jaką wymagają drobne narzędzia. Doskonały trening motoryki małej oraz pamięci jeśli ustalicie, że dziecko dostaje tyle patyczków ile kolorów i każdy patyczek jest od jednego koloru, musi więc pamiętać, by patyczek odłożyć lub po niego sięgnąć w zależności od koloru.
Jajko witraż
Tu potrzebny będzie stosik podartej lub pociętej na małe kawałki kolorowej bibułki, arkusz papieru do pieczenia oraz klej. Naklejamy na uprzednio wycięty kształt jajka z papieru do pieczenia bibułki tak jak podpowiada fantazja. Po wyklejaniu możemy zgrabnie wyrównać nożyczkami brzegi, zrobić dziurkę na sznurek lub nitkę i jajko witraż jest gotowy do powieszenia w oknie. Takie barwne witraże szczególnie w słoneczny dzień to bardzo miły dla oka widok.
Stempelkowe kurczaki i zające
Potrzebujemy rolki po papierze toaletowym, a właściwie dwóch rolek. Arkusza papieru do malowania oraz farb akrylowych. Żeby namalować kurczaczki wystarczy robić stempelki kółeczka (potem oczywiście dorysować nóżki i dzióbki) a do zajączków skomponowanego w prosty sposób (zdjęcia poniżej) kółeczka z długimi uszami wyciętymi z tej samej rolki. Dobrze jest skleić taką rolkę wcześniej oraz mocniejszym klejem, żeby stempelek się nie rozpadał podczas małowania. Reszta obrazka wedle fantazji dziecka.
A tutaj stempelkowe zające:
Szafirki
Gdy już na stanowisko pracy wjadą farby sięgamy znów po patyczki i malujemy szafirki. Prosta technika i bardzo ładny efekt! Dobrze jest pokazać dziecku na zdjęciu jak wyglądają szafirki, a jeszcze lepiej dać do ręki żywy kwiat. Zauważyłam, że dzieci dużo ambitniej podchodzą do zadania gdy mają przed sobą prawdziwy model.
Na koniec bardzo popularne malowanie ugotowanych jaj (lub wydmuszek) farbami akwarelowymi pędzelkiem. Można użyć farbek spożywczych dla spokojnego sumienia, efekt powinien być tak samo ładny, bo tego typu farby są niekryjące i na białej powierzchni mają urok ombre.
Na razie to tyle, mam nadzieję, że coś z tego sobie wybierzecie i miło spędzicie razem czas podczas tych artystycznych warsztatów.
Wesołych Świąt!
Bonniers Konsthall
Większość z Was już wie że jako, że sama maluję, kocham sztukę i chodzenie do przeróżnych galerii na wystawy sztuki.
Trochę mi brakowało bezpośredniego kontaktu ze sztuką podczas minionego roku i teraz, kiedy część galerii i muzeów ostrożnie otwiera swe wrota dla odwiedzających zaczynam powoli (acz w podskokach) nadganiać braki. Wczoraj pobiegłam do Bonniers Konsthall, zaczerpnąć inspiracji do rysowania, bo w programie na ich stronie zobaczyłam, że jest wystawa przepięknych rysunków ołówkiem Ann Böttcher.
Wystawa obejmuje nie tylko realistycznie oddane szkice natury, głównie świerków, ale także tkaniny, jakie Ann wykonuje z nie mniejszym zapałem niż rysunki. To, co mnie zaciekawiło w tej dwojakiej kolekcji to odmienność tych dwóch rodzajów twórczości. Wyjaśnienie znalazłam we fragmencie wywiadu w przewodniku po wystawie, gdzie artstka mówi, że rysuje z ogromnym skupeniem na detalach, bo pozwala jej to znikąć, zatopić się w medytacji. A kiedy po jakimś czasie to nie przestaje powoli dawać te efekty, to przerzuca się na tkactwo, co jest zupełnie odmienne, przede wszystkim wymaga zamaszystych ruchów, siły fizycznej, jest pełne kolorów i zainteresowany czymś nowym mózg też się wyłącza i resetuje. Słowem dla kontrastu i odświeżenia stanu ciała i ducha realistyczny szkic ołówkiem zamieniała na barwną abstrakcję w tkaninach.
Nie będę rozwodzić się zbytnio nad kunsztem Ann, nie tylko dlatego, że to, co zachwyca mnie, niekoniecznie oczaruje innego, ale dlatego, by zaciekawić Was miejscem, w którym regularnie organizowane są trwające po dwa, trzy miesiące wystawy i instalacje sztuki współczesnej, których autorzy to w dużej mierze artyści jeszcze mało znani w szerszych kręgach, młodzi i próbujący znależć nowe formy wyrazutego, co im w duszach gra.
Ceny biletów wstępu nie powinny być wymówką, bo w piątki wystawy są za darmo, trzeba tylko zawczasu zarezerwować sobie bilet na stronie na konkretną godzinę.
Najnowsze komentarze