Tag: Polska
B jak brak
Chociaż mieszkam tu już ponad sześć lat, wciąż jeszcze istnieje parę polskich rzeczy, których brak odczuwam.
Odczuwam może nie boleśnie, ale jednak.
Na sam przód wysuwa mi się myśl o malutkich sklepikach typu warzywniak czy wędliniarski. Po prostu małe sklepiki spożywcze, które są o dwa, może trzy kroki od domu i do których można w kapciach wyskoczyć po przysłowiową śmietanę do zupy. Drobny, kameralny handel to nie tylko łatwy i szybki zakup potrzebnego produktu, ale i życzliwość sprzedawców, którzy znają Cię od dawna i zawsze zapytają, jak się ma Twój pies czy jak poszła synowi matura. Życzliwość prawdziwa, nie udawana, połączona z ciepłem kontaktów międzyludzkich.
Brak mi też małych straganów, na których są warzywa „prosto od rolnika”, pewnych i nietkniętych chemią. W Szwecji ogórki smakują jak woda, maliny jak papier, a pomidory pachną jak… mydło. Smaki to kolejna rzecz, za którą tęsknię. Pamięć smaku owoców i warzyw, smaku dobrej polskiej szynki, wiśniowych jogurtów Jogobella, pączków i wedlowskiej czekolady płynie w moich żyłach do dziś.
Tęsknię też za życzliwością Polaków, o czym już zdążyłam wspomnieć.
Za sąsiedzkim zainteresowaniem oraz za ogólnym, przyjacielskim nastawieniem ludzi. Tutaj (w każdym razie tutaj w Sztokholmie) ludzie są zimni, a tego, że nie obchodzi ich, co u ciebie słychać, nawet nie próbują ukryć. Koleżanka po pracy staje się obcą osobą, nawet jak jedziecie tym samym pociągiem do domu, a sąsiad nie chce wiedzieć, co się u Ciebie dzieje. Za mało uśmiechów na ulicy, nikt nikogo nie zagada, życzliwości też nie raczej uświadczysz, nikt ci nie ustąpi miejsca w tramwaju… Smutne.
Brakuje mi polskiej literatury i filmów. Już wypadłam z torów i nie wiem, co się teraz czyta w Polsce i który aktor jest na topie. Sprowadzam sobie książki polskie hurtem, ale że stosunkowo szybko czytam, zapasy się szybko kończą. Pozostając w temacie, nie będę sobą, jak nie wspomnę, że brak mi … języka polskiego. Uświadamiam to sobie jak znajdę się w większym gronie Polaków (np. w teatrze czy chociażby w polskim sklepie). Wtedy aż się delektuję tą polszczyzną!
Brakuje mi też tutaj polskich, grzecznych dzieci. Praca z polskimi dziećmi w polskim przedszkolu była, w porównaniu z pracą w szwedzkim – prawdziwą przyjemnością! Przede wszystkim dlatego, że polskie dzieci są „usłuchane” i grzeczne, a nauczyciel ma status i autorytet. Odczuwam też brak tradycyjnego nauczania, takiego z mnogością różnych zajęć, teatrzyków i prac plastycznych, jasełek i świętowania Dnia Babci i Dziadka… Tutaj w głównej mierze spędzamy czas na dworze, a dzieci mają ostatnie słowo i robią co chcą.
W czasie świąt – Wielkanocy i Bożego Narodzenia – brakuje mi tego prawdziwie oddanego religijnego świętowania, kolęd, palm wielkanocnych i uroku mszy świętych. Święta w Polsce spędzam rzadko, a tutaj wygląda to tak dalece inaczej, że okres świąteczny to dla mnie czas ogromnej melancholii, wspomnień, łez i tęsknoty. Brakuje mi tutaj Dnia Nauczyciela, a nieobecność w szwedzkim kalendarzu Dnia Babci i Dziadka uważam za wielki ubytek.
Bardzo, okropnie wręcz brakuje mi Warszawy! Ciągle za nią tęsknię! Ech, znów ta łza.
Koniec tego rozpamiętywania na dziś.
Oprócz mnie, Alfabet Emigracji prowadzą także inne blogerki, z różnych stron świata, m.in. Anna Maria Boland z Holandii, która też pisała o braku, ale z innej perspektywy.
A ja już życzę Wam miłego weekendu!
Znajdź dziesięć różnic
Jestem z powrotem! Cieszyłam się, że lecę do Polski i cieszyłam się, że wracam do domu!
Pobyt w Polsce, w trzech różnych miastach, podróż przez kraj oraz długie, spokojne chwile wytchnienia i ciepła w gronie rodziny dało mi masę wrażeń godnych podróży przez egzotyczny kraj i smak naprawdę ciekawych wakacji. Odnajdowałam swoje przeżyte w Polsce życie, ale też spojrzałam na Polskę oczami „obcego”, turysty czy kogoś, kto zdążył od Polski trochę „odjechać”.
Dlatego też zobaczyłam rzeczy, których wcześniej nie widziałam, albo które wydawały mi się kiedyś oczywiste i do których byłam przyzwyczajona. Żyjąc Szwecją zobaczyłam inną Polskę. Nie szukałam ale napotkałam. Różnice.
Wybrałam 10.
1. Serdeczność. Polacy są bardzo rozmowni! Są ciepli i niesamowicie pomocni. Gdy tylko ktoś widział moje zagubienie na ulicy, natychmiast pytał: „Pomóc Pani?”, po czym wytłumaczył, a nawet odprowadził kawałek. Zaczepieni rozmawiają chętnie i otwarcie. Mężczyźni przepuszczali mnie w drzwiach:-))) Brakowało mi tylko ogólnie uśmiechu na twarzach.
2. Otwarty zakup i obsługa klienta. W sklepach smutni sprzedawcy i wciąż odstraszające tabliczki:
W Szwecji istnieje coś takiego, jak otwarty zakup (öppet köp), coś co jest dobrym rozwiązaniem, i dla portfela i dla gospodarki. Mogę „szaleć” z zakupami, przymierzyć wszystko w domu, wybrać jedną rzecz i resztę odnieść do sklepu. Nikt mnie nigdy nie zapytał, dlaczego chcę to oddać. Mam do tego prawo i dostaję swoje pieniądze z powrotem od uśmiechniętego sprzedawcy, który zaprasza ponownie. Można oddać nawet kosmetyki czy bieliznę, pod warunkiem, że zostaną one „zalakowane” przez sprzedawcę. W Polsce jest to niemożliwe, nawet z reklamacją są trudności.
Handlowcy polscy nie wiedzą, że sprzedadzą więcej, jeśli dadzą klientowi prawo do żałowania zakupu. I spokojny o to klient raczej kupi, niż wyjdzie ze sklepu. Inna rzecz, to w Szwecji jestem obsługiwana ZAWSZE z uśmiechem, chętnie i profesjonalnie. W szwedzkich sklepach czuję się ZAWSZE mile widziana. Wybaczcie mi moją szczerość, ale polskich sklepach i urzędach wita mnie smutna, poważna twarz na której maluje się nieme pytanie: „Po co tu wchodzisz?”. Zapytałam raz sprzedawcę we wrocławskiej księgarni (uniwersyteckiej!) o pewną książkę. Młody człowiek myślał chwilę, po czym odpowiedział: „Wie pani co, powiem tak – nie chce mi się sprawdzać.” Na szczęście nie wszędzie jest tak nieprzyjemnie, w dużych galeriach handlowych obsługa jest prawdziwe europejska!
3. Ulica. Boję się w Polsce przechodzić przez ulicę nawet, gdy mam zielone światło. Nie czuję się w Polsce bezpieczna na ulicy. Kierowcy szaleją. Przez cały ten tydzień tylko RAZ ktoś dobrowolnie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i pozwolił mi spokojnie przejść na drugą stronę. Dziękuję.
4. Wzrok i spojrzenia. Czułam jak wszyscy na mnie patrzą. Obcinają i gapią się. Krępowało mnie to i zastanawiało, czy ja mam coś na ubraniu, na twarzy? A może jestem już rozpoznawalna;-)? Żartuję oczywiście, ale przyznam, że to obcinanie i uporczywe gapienie się innych na siebie jest w Polsce wyjątkowym i ciekawym zjawiskiem. W Szwecji czuję się niewidzialna i sama z czasem przestałam patrzeć na innych. Patrzę tak jak Szwedzi: Nie patrzę, ale widzę. Daję innym spokój.
5. Stragany, straganiki. Panie na stołeczku, a na chodniku w łubiankach uzbierane pieczołowicie jagody. Babunia ze zrobionymi zapewne przez siebie bukiecikami kwiatów. Mniejsze lub większe stoiska na świeżym powietrzu, prawie na każdej ulicy, z polskimi frykasami. Bo dla mnie taki pyszny pomidor, który smakuje jak pomidor i maliny, które są w Polsce stosunkowo tanie i na pewno nie pryskane; nie prześwietlane czereśnie i ogórki z krzaka w ogródku to dla mnie już frykasy i rarytasy!
Ponadto piekarenki ze świeżym chlebem i drożdżówkami, malutkie spożywcze sklepy osiedlowe, warzywniaki i wędliniarskie. Tego mi bardzo w Szwecji brakuje.
6. A przy okazji sklepów – alkohol. W Szwecji jest prohibicja. W Polsce zaś alkohol dostępny wszędzie i przez całą dobę! I co za tym idzie – powszechne pijaństwo. Niestety. Nie chcę pijących i pijanych ani obrażać, ani usprawiedliwiać, ja tylko zauważam w Polsce sporo pijących i pijanych. Nie tylko w Polsce, ale i w podróży do Polski i z Polski. Od początku do samego końca. W autobusie z lotniska do Sztokholmu / ze Sztokholmu na lotnisko zawsze gdzieś czuć mocno wódę i papierosy. Dla mnie, człowieka o wrażliwym węchu podróż taka (półtoragodzinna) jest prawdziwą męczarnią.
7. Matka z dzieckiem. Nadopiekuńcze mamy i niesamodzielne dzieci. Często słyszałam: „Uważaj!” „Przewrócisz się!”, „Nie rusz!”, „Przestań!”, „Bo ja tak mówię!”, „Daj, ja to zrobię, bo ty się upaprzesz.”, itd, itp. Widziałam duże dzieci, bojące się schodów ruchomych i duże dzieci karmione przez mamę (!). Ale w porównaniu ze szwedzkimi polskie dzieciaki grzeczne są:-) Mało widywałam ojców z niemowlakami na rękach. Słyszałam też raz, jak młody ojciec pytał żonę dźwigającą śpiącego dwulatka: „Może ja wezmę od ciebie tą kurtkę?”.
8. Forma Pan, Pani. Bardzo przyjemne i pożyteczne!
9. Rozwiązania przyjazne starszym, niepełnosprawnym i podróżnym. Brakuje bardzo wind i podjazdów, przycisków otwierających automatycznie drzwi. Podróżnemu, z walizą, Polska daje bardzo w kość. Niepełnosprawny zostaje w domu.
10. A na koniec, coś absolutnie pozytywnego. Polki są kobiece! Na nogach mają szpilki albo prześliczne wymyślne sandały, kolorowe baleriny. Nie boją się barwnych, kobiecych sukienek. Polacy w ogóle mają coraz lepszy gust i smak, coraz bardziej są zadbani. Coraz więcej na ulicy ciekawych fasonów. Szczególnie w stolicy. Uderzający był dla mnie ogromny wybór obuwia, zwłaszcza szpilek, które w Polsce widać idą jak woda. Poza tym, CZYSTE buty. Bielusieńkie tenisówki, wypastowane pantofle. I coraz mniej skarpet w sandałach. W Szwecji dziewczyny noszą się sportowo, niedbale, a buty, im bardziej dziurawe i brudne tym modniej. Im większe oko w rajstopach, im większa dziura w swetrze czy jeansach, tym lepiej. Tak, my Polki, jesteśmy kobiece. I nie zatracajmy tego poza Polską! Na zdjęciu kolorowe pantofle, na które miałam ochotę, ale nie kupiłam, bo nie odważyłabym się takich nosić tutaj…. Pozdrawiam przemiłą dziewczynę, z Warszawy, która pozwoliła mi zrobić to zdjęcie.
Oto moje spostrzeżenia. Spisane na gorąco i przyznam, że szczerze i odważnie.
Czy o czymś zapomniałam?
Najnowsze komentarze