Tag: żebractwo
Rzeczy w Szwecji, do których się nigdy nie przyzwyczaję
W ramach kolejnego projektu Klubu Polki na Obczyźnie przyszło mi napisać, co w kraju mojej imigracji mi przeszkadza i do czego nie mogę się przyzwyczaić.
Do tej pory pisałam dobrze o Szwecji, a skargi na to, co mnie w tym kraju uwiera, pozostawiałam dla siebie. Chcę, by mój blog był lekturą przyjemną i zabierającą czytelnika w wymarzony nieco świat, ale żeby nie było, że płynę sobie tak przez to życie z wiecznym uśmiechem zadowolenia na ustach, postanowiłam i ja przyłączyć do jesiennego projektu.
Do czego nie mogę się przyzwyczaić w Szwecji *
Po sześciu latach życia w Szwecji wiele rzeczy stało się dla mnie normalnych i zwykłych. Zasymilowałam się w miarę lekko i szybko, ale wciąż są sprawy, które mnie przygnębiają, choć podejrzewam, że to kwestia mojego własnego sumienia.
Edukacja i wychowanie przedszkolne
Zacznę od szkolnictwa, bo pracuję w przedszkolu i trochę na te tematy wiem. Uważam, że dzieciaki są ZA MAŁO edukowane i zbyt wiele czasu daje się im na swobodną, często do niczego nieprowadzącą, zabawę. Inna rzecz, która mnie wręcz boli, to to, że nie winduje się tu dzieci szczególnie utalentowanych. Moje próby na skierowanie uwagi i zajęcie się szczególnie uzdolnioną plastycznie dziewczynką spełzły na niczym, co bardzo opłakałam. Prawo szwedzkie mówi, że wszyscy mają być równi, ale w praktyce wygląda to tak, że dużą pomoc ofiaruje się dzieciom z kłopotami w nauce (co jest bardzo fajne, mądre i pożyteczne), ale za to z dziećmi wybitnymi szkoła nie robi nic.
Bezmyślność
Właściwie drobiazg. Niby Szwedzi wynalazczym narodem są, ale często mam wrażenie, że nie myślą. Płynie taki strumień ludzi chodnikiem, ale żaden NIE USTĄPI drogi idącemu z naprzeciwka, trzeba zejść na ulicę. Ludzie stoją czasem tak w grupie gdzieś, na stacji, w przejściu, czy korytarzu i blokują innym drogę. Kładą torby na siedzeniach obok, nie myśląc, że może nad nimi stoi ktoś i marzy o tym, żeby usiąść.
Prostactwo
A już po prostu NIENAWIDZĘ, gdy ktoś, w pociągu kładzie buty na siedzeniu na przeciwko! Krew się we mnie gotuje, gdy widzę to karczemne zachowanie. Inna rzecz, do której się nie przyzwyczaję, są zostawione pod siedzeniami torby po fast foodach i puszki. Czasem wsiadam do pociągu i widzę, że czeka mnie podróż wśród rozrzuconych wszędzie gazet, kubków po kawie, opakowań po słodyczach, po prostu podróż w morzu śmieci. Każdy pociąg jest sprzątany na końcowej stacji, ale już w połowie drogi powrotnej wygląda jak po imprezie. I pomyśleć, że to cywilizowany kraj!
Zdjęcie to zrobiłam w czystym jeszcze pociągu na pierwszej stacji.
Brak dżentelmenów
Brakuje mi tego, co miałam w Polsce, gdzie mężczyźni są dżentelmenami w stosunku do kobiet. Otwierają przez nimi drzwi, poniosą ciężką torbę. Tutaj kobieta nie jest tą „słabą” płcią, którą trzeba potraktować z szacunkiem, ulżyć jej, otoczyć elementarną TROSKĄ. Raz zapytałam kolegę na uczelni, dlaczego nie pomoże swojej, ulubionej zresztą, koleżance nieść ciężką torbę. Odparł, że to jej torba, a nie jego. Tu kobieta jest równa mężczyźnie i równie dobrze ona może wnieść wózek z dzieckiem po schodach lub nieść ciężkie zakupy, dlaczego on, mężczyzna ma to robić za nią?
Żebractwo
Choć żal mi tych ludzi i już mi nie nastarcza pieniędzy, żeby rzucić każdemu, zaczynam się bezsilnie irytować, bo widzę, że żebraków jest coraz więcej i coraz nachalniejsi się stają. Potrafią nawet wejść do ogródka restauracyjnego i trząść kubeczkiem z monetami nad uchem klienta wciągającego smakowitą woń właśnie podanego obiadu. KAŻDY kurs metrem czy pociągiem to minimum jedna osoba (najczęściej wiele, w różnych odstępach), która idzie i prosi o datki. Żebrzący są pod każdym sklepem, na każdej stacji, mam wrażenie, że są dosłownie wszędzie, (ostatnio spotkałam ich w miejskiej bibliotece, odrywali ludzi od książek).
Ciemności
Pory roku w Szwecji dzielę na JASNĄ oraz CIEMNĄ. Dziś właśnie nadejdzie ta ciemna, bo przestawiamy zegary na czas zimowy. Nadejdzie to, do czego chyba nikt się nie przyzwyczai – ciemności i szaroburości. Wygląda to tak, że człowiek ten krótki, jasny odcinek dnia, spędza w pracy, natomiast, kiedy do niej idzie, lub z niej wraca, jest ciemno. Zupełna ciemność już o czwartej po południu może naprawdę wystawić człowieka na ciężką próbę. Dlatego wiele przedsiębiorstw zaleca wyjście z pracy na mały spacer w południe. Ja, mimo, że codziennie jestem z dziećmi na dworze, nie mogę wciąż zaakceptować tej ciemnej pory roku.
Rozpędziłam się w tym narzekaniu! Ale tym ciemnym akcentem zakończę moje utyskiwanie a Was zapraszam do poczytania, co uprzykrza życie Polce żyjącej w Aoście, a jutro zajrzyjcie do Polki mieszkającej w Meksyku. Polecam lekturę całego jesiennego projektu, bardzo ciekawe rzeczy piszą klubowiczki o krajach, do których wyemigrowały.
PS. Jako, że od każdej reguły są wyjątki, spotkałam prawdziwego Szweda dżentelmena, są przedszkola, gdzie dzieci mają mnóstwo zajęć, są ludzie, którzy myślą o innych, a ja podczas ciemnej pory roku miewam wyśmienity nastrój, więc nie jest do końca beznadziejnie.
Projekt zadedykowany jest akcji Przemka Skokowskiego Autostopem dla Hospicjum. Przemek to charyzmatyczny chłopak o złotym sercu, który wyruszył w podróż autostopem z Gdańska na Antarktydę. Celem tej podróży jest zbiórka pieniędzy na Fundusz Dzieci Osieroconych oraz na rzecz Domowego Hospicjum dla dzieci w Gdańsku. Więcej o akcji przeczytacie na stronie Się pomaga, na której można też bezpiecznie przekazać dowolną kwotę. Zachęcam Was gorąco do wsparcia akcji.
* Moje skargi przykładam do Sztokholmu, nie tylko dla tego, że tutaj właśnie mieszkam, ale i dlatego, że jest to stolica, miasto ogromne, mieniące się różnymi kulturami, społeczeństwo jest bardziej zabiegane i obce sobie nawzajem. Poza Sztokholmem, i w innych miastach, na wsiach, żyje się zupełnie inaczej, bo i ludzie są inni.
O tym też kiedyś napiszę.
Problem żebractwa w Szwecji
Od jakiegoś czasu Szwecja boryka się z problemem narastającego żebractwa.
Jeszcze całkiem niedawno widok człowieka żebrzącego na ulicy był sporadyczny. Dawniej, gdy spotykałam na sztokholmskich ulicach osoby wołające o pieniądze, dawałam im drobne, pamiętając, jak kiedyś sama byłam bez grosza przy duszy. Dziś żebrzących jest dużo, dużo więcej, wydawać by się mogło, że są wszędzie i gdybym chciała każdemu dać datek, musiałabym wydać po drodze całą swoją pensję. Czasami pomagam, chociaż zdaję sobie sprawę, że dawanie pieniędzy jest drogą donikąd. Z zajęć z socjologii na studiach pamiętam, że branie jałmużny uczy człowieka, że żebranie się opłaca i niweluje chęć szukania innego sposobu na życie.
Najwięcej tutaj żebrzących jest z Rumunii i wydaje mi się, że są to niestety grupy zorganizowane. Bo przecież w innym przypadku najwięcej byłoby ich w samym centrum miasta. Widać ich jednak prawie wszędzie, nawet tam, gdzie zazwyczaj przechodniów jest niewielu. Siedzą w strategicznych miejscach przy wejściach do metra, kolejki podmiejskiej, przy wejściach do sklepów i wszędzie tam, gdzie mogą spodziewać się jałmużny.
Coraz więcej staje się natrętnymi i zaczynają wchodzić między ludzi na ulicach, zaglądać matkom do wózków; coraz częściej wchodzą do sklepów potrząsając swoimi kubkami z monetami przed uchem i odważają się łapać za ramię. Często w pociągach chodzą i kładą na siedzeniach kartki z opisem ich tragicznej sytuacji życiowej oraz prośbą o drobny datek. A mieszkańcy Sztokholmu coraz bardziej obojętnieją, nikt już tych kartek nie czyta a wielu udaje, że ich w ogóle nie widzi.
Myślę, że większość ludzi w Szwecji jest już zmęczona i zarazem coraz bardziej niechętna do tego masowego żebractwa. Widzę i obserwuję narastającą obojętność, ale i niekiedy zirytowanie ludzi na żebraków oraz na władze, które robią zbyt mało, żeby rozwiązać ten palący problem. A tłumiona obojętność i bezradność rośnie i pęcznieje pod skórą. Coraz częściej słyszy się o aktach przemocy skierowanych do żebrzących. Pod koniec lipca w Göteborgu starszy mężczyzna skopał młodą żebrzącą kobietę raniąc ją poważnie. O tym pisze dzisiejsze Metro.
Nie można jednak zapomnieć, że Szwecja, jako państwo pomaga bardzo dużo bezdomnym i żebrakom. Organizuje dla nich przytułki i myśli też o dodatkowych łóżkach w tych przytułkach oraz o postawieniu w mieście toalet dla żebrzących. Trzeba także przyznać, że Szwecja należy do czołówki narodów chętnie i hojnie pomagających ekonomicznie krajom dotkniętym biedą, katastrofami czy innymi nieszczęściami.
Myślę, że Szwedzi prawdopodobnie woleliby dawać datki dla jakiejś organizacji, która sensownie pomagałaby tym ludziom niż widzieć ich na ulicach i rzucać im drobne do kubeczka. Czytałam o propozycjach, by utworzyć specjalne konto bankowe dla przybyłych z Rumunii, po to, by nie stygmatyzować ludzi dawaniem jałmużny na ulicy.
Dla Szwedów było wygodne do tej pory, że spotykając się z nędzą i ubóstwem w wielu innych krajach, do których często podróżują nie musieli odczuwać tego problemu u siebie, w Szwecji. Tym bardziej problem żebractwa i nędzy na szwedzkich ulicach jest dla nich nowy, nieprzyjemny i bardzo kłopotliwy.
Dlaczego w Londynie, gdzie jest dużo więcej imigrantów nie widziałam tak wielu żebraków jak w Sztokholmie? I dlaczego, odwrotnie, w Paryżu problem ten jest tak zwielokrotniony? Na te, i wiele innych związanych z tą kwestią pytań nie potrafię znaleźć odpowiedzi i nie potrafię też przewiedzieć, jak to wszystko będzie wyglądało w przyszłości. Może tak długa nieobecność w Szwecji tych problemów oddali się na zawsze i taki stan rzeczy będzie się pogłębiał? Może sielankowy obraz ulic szwedzkich miast będzie powoli ulegał nieodwracalnym zmianom?
Należałoby pomyśleć też o drugiej stronie tego medalu. Reporter z Dagens Nyheter próbował rozpracować niepisane „prawa”, które panują w tym świecie żebraków i dowiedział się, że niektórzy muszą płacić haracz swojemu „szefowi” za swoje miejsce w danym rejonie, ile kosztuje „bilet” na upokarzającą podróż z Rumunii do Szwecji, w jakich podłych warunkach koczują w lasach, ile za taki „dach nad głową” muszą zapłacić itd.
Cała ta nabrzmiewająca sytuacja jest bardzo przykra. Nie wszystkim możemy pomóc. Nie wiem, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze. Pracy w Szwecji także zaczyna brakować, nie mówiąc już o wielkim problemie mieszkaniowym. Dla nikogo nie jest przyjemnym widok śpiącego na ziemi człowieka. Ja mijając tych biednych ludzi myślę tylko, jakie upokarzające musi być tkwienie w takim miejscu i co oni zrobią tutaj podczas nadchodzącej srogiej i długiej szwedzkiej zimy.
Zastanawiam się też nad tym, jak będzie zmieniał się mój stosunek do tych ludzi, kiedy problem ten będzie narastał i nie zostanie rozwiązany. Czy wtedy moja empatia i chęć pomocy wygaśnie i czy nie będzie powoli przechodziła w zimną obojętność?
Najnowsze komentarze