Bardzo długo zbierałam się do napisania tego postu, do wskrzeszenia tego bloga, w którym jeszcze tli się życie, jak widzę, wciąż tu zaglądacie, wciąż przychodzą komentarze, maile… To jest, co tu ukrywać, bardzo miłe, ale też niewiarygodne, że mimo, że minęły, czekajcie, ile, dwa, trzy lata odkąd tu ostatnio byłam? A Wy wciąż o mnie pamiętacie i cierpliwie czekacie na powrót. Nie mam więc wyjścia, trzeba mi usiąść i opowiedzieć, dlaczego mnie nie było.

Zanim zacznę opowieść o tym, co się u mnie działo przez te lata, chciałabym przeprosić za to, że nie odpisywałam na Wasze komentarze i maile. Zahibernowałam ten blog w myślach i żadna siła nie mogła mnie zmusić do tego, by się do Waszych wieści ustosunkować. Ale wszystko wyjaśnię, wszystko opowiem! Może nie w jednym wpisie, bo tego jest dużo, ale z czasem, kawałek po kawałku wyłoni się mojej historii część piąta.

 

Trochę się waham co do tego, jak dalece być szczerą, bo obawiam się, że choroba, na którą zapadłam jest wciąż traktowana z przymrużeniem oka, nie chciałabym być posądzona o roztkliwianie się nad sobą. Ale wielu z Was, moich najwierniejszych Czytaczy i moich bliskich znajomych wie, co się działo i jak wygladały moje ostatnie lata. No dobrze, krótko mówiąc, zapadłam na … wypalenie. W czerwcu 2016 dostałam diagnozę wypalenie fizyczne i psychiczne. Kto przez to przeszedł, wie, jaki to koszmar.  Oszczędzę Wam opisów objawów i przyczyn wypalenia, wszystko to jest do wygooglowania, powiem tylko, że przez pierwszy rok byłam jak worek kartofli, bez krztyny siły, nawet do tego, by samodzielnie zrobić sobie kanapkę. To prawie jak paraliż. Do tej zarówno fizycznej, jak i psychicznej niemocy po pół roku dołączyła depresja. Skubana miała ze sobą towarzystwo w postaci lęków i napadów paniki. Zniknęli niemal wszyscy znajomi. Leżałam na sofie pod oknem, patrzyłam na chmury i zastanawiałam się, czy jeszcze będę w stanie normalnie funkcjonować. Drugi i trzeci rok był pod znakiem terapii i mozolnego wracania do sił, krok po kroku. Sporo nauki dla kogoś, kto zawsze był w pędzie, zawsze ambitny, perfekcyjny i energiczny. Musiałam z takiego człowieka stać się po trosze takim… mistrzem zen, leniem, który każdą czynność przeplata odpoczynkiem, po trosze luzakiem, dla którego zrobione jest lepsze od doskonałego.

Ludzi wokół mnie wciąż niewielu, opiekował się mną mąż i przyjaciółka. Resztę robił Instagram, on był moim światem, w którym byliście Wy. To był świat socjalny, więzy z ludźmi, które zagłuszało uczucie wyizolowania i dawały złudne uczucie, że wszystko jest w porządku. Przed samą sobą udawałam, że wszystko jest w porządku, że funkcjonuję jak dawniej, że właściwie normalnie żyję, tylko na mniejszych obrotach, bo bardzo długo nie chciałam przyjąć do wiadomości, że nie mam siły, że nie mogę pracować, że hipocampus mi wysiadł i że prawie wszyscy zniknęli a depresja obgryza mi duszę. Na domiar złego zaczęło sypać się moje małżeństwo, które z końcem minionego roku rozpadło się na dobre. Tak więc, siateczka znajomych na Instagramie, w tym najwięcej moi wierni Czytelnicy, terapeuci, moi rodzice, najbliższe przyjaciółki, no i moje ukochane akwarele pomogły mi przetrwać do końca choroby i dawały mi poczucie, że warto jest żyć.

A skąd akwarele?

Na jednej z pierwszych terapii dostałam zadanie domowe, zacząć robić coś, co zawsze lubiłam a na co nigdy nie było ani czasu, ani motywacji. Pierwsze, co mi przyszło na myśl to malowanie. Rysowanie, szkicowanie, akwarele. Zawsze lubilam prace plastyczne, ale nigdy nie traktowałam tego poważnie. Kupiłam więc papier, pędzle, komplet farb. I się zaczęło. Terapia malowaniem zamieniła się w pasję. A może pasja stała sie terapią, nie wiem. Cokolwiek to było, trwa do dzisiaj. I chciałabym, by rozwijało się dalej.

Chcę wyjść z tym trochę więcej do ludzi, poza Instagram, gdzie od dawna dzielę się swoją pasją, dlatego też blog, do którego wracam będzie nie tylko o moim życiu w Szwecji, ale i o pasji malowania i mam nadzieję, że nie tylko pasjonaci Szwecji, ale także i Ci, którzy kochają malarstwo i sztukę zatrzymają się u mnie na dłużej. Cokolwiek daje Wam ten blog, moi kochani Czytelnicy, zagladajcie do mnie i czujcie sie mile widziani. Dajcie mi znać, czy chcecie, by temat wypalenia rozwinąć, pytajcie, podpowiadajcie, o czym chcielibyście czytać, co chcielibyście wiedzieć, odpowiem i opowiem, w granicach rozsądku oczywiście.

Daję Polce w Szwecji drugie życie, to będzie taki sam jak dawniej blog, ale bogatszy o nowe rzeczy, bo i ja jestem niby tą samą, ale niemal zupełnie inną Moniką.

To jak, widzimy się?

35 thoughts on “Drugie życie Polki

  • Monika21 kwietnia 2020 at 13:36

    Świetnie,że wróciłaś! Czasami zastanawiałam się jak toczy się Twoje życie. Śledziłam Twój blog kilka lat temu! Powodzenia! Piękne akwarele!
    Monika

    Odpowiedź
    • Magdalena MM9 maja 2020 at 09:29

      Bardzo cieszę się, że wróciłaś.
      Czas i doświadczenia budują nas każdego dnia. Życzę Ci dużo siły i czekam na kolejne wpisy.
      Pozdrawiam z północy Sztokholmu

      Odpowiedź
      • Natalia2 czerwca 2020 at 22:34

        Bardzo się cieszę, że znowu piszesz 🙂 Brakowało mi Twojego bloga. Jaka miła niespodzianka 🙂

        Odpowiedź
  • Aga21 kwietnia 2020 at 13:40

    Tak się cieszę, że wróciłaś:-)))) Doczekałam się:-) Twojego bloga czytam od 2013 r….. 🙂

    Odpowiedź
  • koza domowa21 kwietnia 2020 at 13:59

    Oczywiście, że się widzimy, zarówno tu jak i na IG. 🙂 Cieszę się, że jesteś, że wróciłaś. Kasia

    Odpowiedź
  • Leo Anton Dorsch21 kwietnia 2020 at 13:59

    Ciekawe – zycie tej Pani w pieknej szwecji – ktora zwiedzialem – cztery do szesciu razy w roku – bedac przedstawicielem maszyn Arenco i to do OBROBKI SARDYNEK oprocz uciniania glowy – patroszenia i uciniania ogona – ogona filetowaly sardynki.
    Bylem w owym czasie Polakiem (obywatestwo polskie dla „wygody” – pozbycia sie mnie i mojoj rodziny – zony brazylijskiej i trzech kroli – PRZYCZYNA bylem „WLASCICIELEM GDYNI” z artykulem na DWIE BITE STRONY zostalem „przywitany” w Polsce i to Z ZAMAREM WYBUDOWANIU PIERWSZEJ Z CZTERECH FABRYKPRZEWIDZIANYCH na Polske W DANIU ZBYTU PLODOW ROLNYCH I NADMIARU ZYWCA DOMOWEGO – rolnikom Polski – ktory to szlachetny czyn doprowadzil rolnictwo polskie do bankructwa.- jezeli interesuje SZANOWNYCH CZYTELNIKOW – ZNAM PRAWIE CALY SWIAT i mam ciekawe przezycia do opisania.

    Odpowiedź
  • Dorota21 kwietnia 2020 at 13:59

    Miło Cię znów czytać. Piękne akwarele.

    Odpowiedź
  • agnesnaszwedzkiejziemi21 kwietnia 2020 at 15:27

    Podoba mi się ta nowa odsłona! Dobrze, że wróciłaś.

    Odpowiedź
  • Littleyellowbird21 kwietnia 2020 at 15:51

    Tak się cieszę, że wracasz do nas. Na Twojego bloga trafiłam wiele lat temu, szukając inspiracji przed podróżą do Skandynawii. Czytając Twoje wpisy czułam jak gdybym Cię znała. I niepokoiłam się co z Tobą. Generalnie jestem typem obserwatora, nie komentuję wirtualnej rzeczywistości, ale tym razem zrobiłam wyjątek. To z tej radości! Pięknie malujesz, zdolniacha z Ciebie. Wszystko będzie dobrze! (takie na czasie hasło, ale ja w to wierzę: ))

    Odpowiedź
    • Krysia22 kwietnia 2020 at 18:50

      Tak się cieszę, że wróciłaś!
      Depresja to choroba duszy i nie zrozumie jej ten kto nie miał z nią do czynienia.
      Bardzo lubiłam czytać Twojego bloga:-)
      Oglądam również Twoje piękne akwarele na Instagramie.Piekne!
      Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedź
  • Isabella21 kwietnia 2020 at 17:03

    Wpadlam na Twoj blog przypadkiem w u.r., zaciekawil mnie, bo sama spedzilam w Szwecji 14 lat.
    Ciesze sie bardzo, ze wrocilas. Znam „burnouta”, on minie, pamietaj, zeby niczego nie forsowac, nie stresowac samej siebie. Rob to, co lubisz i badz dla siebie dobra. A reszte zrobi czas.

    Pozdrawiam i zycze wiele sily.
    Krya på dig! (jak to mowia Szwedzi)

    Pozdrawiam

    Odpowiedź
  • runhelka21 kwietnia 2020 at 19:55

    pozdrawiam – zwłaszcza że cierpię(łem) na to samo !

    Odpowiedź
  • Magda @thedailywonders21 kwietnia 2020 at 21:53

    Jak dobrze Cię tu widzieć z powrotem!! Oczywiście czekam na kolejne wpisy! Nawet jeśli tylko przez internet to jesteśmy tu też dla Ciebie :))

    Odpowiedź
    • Beti_jo22 kwietnia 2020 at 21:32

      Kochana Moniko ❤ bardzo się cieszę na Twój blogowy powrót… Nie dość,że masz cudne pasje, którymi można nacieszyć oczy i ducha na Instagramie, to wspaniałe sobie radzisz że słowem pisanym…Dziękuję, że jesteś…😘 ściskam mocno!

      Odpowiedź
  • Jola21 kwietnia 2020 at 22:20

    Cieszę się, że wracasz do blogowania, jestem pewna że to dobry krok, kolejny na nowej drodze. Kibicuję Ci od dawna, to już wiesz i to że zawsze jestem z Tobą myślami i serduchem. Ściskam i pozdrawiam cieplutko😘

    Odpowiedź
  • Magda22 kwietnia 2020 at 11:56

    Nareszcie! Czekałam!…Ściskam.

    Odpowiedź
    • mojaskoraija.blogspot.com22 kwietnia 2020 at 16:50

      Kochana, nie miałam pojęcia, że aż tyle przeżyłaś. Piękny post, myślę, że też oczyszczający. Trzymaj się i dziel się tym co kochasz. 🙂

      Odpowiedź
  • Mysiata22 kwietnia 2020 at 18:40

    Dziękuję za ten post. Czekałam wiernie, bo bloga śledziłam od początku i bardzo brakowało mi Twoich wpisów. Jestem jedną z tych osób wchodzących co jakiś czas z nadzieją na nowe wpisy ;-).

    Odpowiedź
  • Marzanna22 kwietnia 2020 at 19:58

    Witaj z powrotem 😀❤️💐
    I nie zostawiaj nas więcej 🙏

    Odpowiedź
  • Natalia ze Szwecjobloga22 kwietnia 2020 at 20:32

    Piękny, taki „Twój” ten nowy wygląd bloga! Jak wspaniale, że wróciłaś, Polka w Szwecji to blog o sporej tradycji w okołoskandynawskiej blogosferze! Czekam na kolejne relacje z wycieczek, przemyślenia, rekomendacje 🙂

    Odpowiedź
  • Ilona z Nora22 kwietnia 2020 at 23:36

    Hej Monia.
    A ja zawsze wierzyłam że powrócisz do pisania☺️ Byłaś moim pierwszym drogowskazem w Szwecji i z pewnością będziesz dla wielu ludzi wędrujących do Szwecji.
    Każdy ma swoją drogę zapisaną w gwiazdach i ważne aby przejść przez nią dumnie, nieważne ile razy się potkniesz.
    Ściskamy cię cieplutko z Maksiem i Tymkiem.
    PS.Twój miś cały czas wisi przy Maksia łóżku i zawsze kiedy na niego patrzę myśle o tobie 😘

    Odpowiedź
  • Ola23 kwietnia 2020 at 09:10

    Witaj z powrotem Kochana 🙂

    Odpowiedź
  • Anka23 kwietnia 2020 at 16:54

    Bardzo się cieszę, że wróciłaś.
    Nie pamiętam jak trafiłam na Twojego bloga ale zaczęło się od historii poznania Twojego męża.
    Przeczytałam wszystkie posty w stecz a potem niecierpliwie czekałam na każdy kolejny. Imponowałaś mi tym jak wspaniale radziłaś sobie w nowym dla Ciebie kraju. Starałam się brać z Ciebie przykład w tym zakresie, ale przyznam, że nie do końca mi się to udało.
    Gdy zniknęłaś z bloga wiernie śledziłam Twój instagram (obydwa konta).
    Bardzo podobały mi się Twoje zdjęcia a akwarele to już w ogóle wzbudzają mój nieustanny zachwyt.
    Twoje posty wydawały się zawsze pełne radości, spokoju, pogody ducha (ok, zdarzały się też te nieco mniej radosne, ale wtapiały się całość tak jak to bywa w życiu)
    Przepraszam jęsli poruszę bolesną strunę ale przyznam, że bardzo podobała mi się przedstawiona na blogu i na instagramie relacja między Tobą i Twoim mężem (było w niej tak wiele miłości, wsparcia, optymizmu, planów na przyszłość) Gdy pod koniec roku napisałaś o rozwodzie nie mogłam w to uwierzyć.
    Bardzo Ci współczuję że Twoje życie nie było takie jak je odbierałam. Mam nadzieję, że nowa droga będzie mniej wyboista.
    Pisz, publikuj swoje prace bo są tego warte.
    Pozdrawiam
    Anka

    Odpowiedź
  • Agnes23 kwietnia 2020 at 19:39

    Strasznie się cieszę z Twojego powrotu! Wierzyłam, że wrócisz, bardzo mi brakowało Twojego bloga. Witaj z powrotem :*

    Odpowiedź
  • Aldona23 kwietnia 2020 at 22:34

    Miło będzie znów czytać Twoje wpisy. Przed pierwszym wyjazdem do Szwecji trafiłam na Twój blog, pięknie się go czytało i żałowałam, że później nic nie pojawiało się. Życzę zdrowia i czekam na kolejne ciekawe opowieści. Gorąco pozdrawiam – Aldona

    Odpowiedź
  • AsiaK23 kwietnia 2020 at 23:12

    Nareszcie wróciłaś!
    Nie zapomniałam o Tobie! Bardzo się cieszę z Twojego powrotu i wysyłam mnóstwo serduszek i dobrej energii z Gdańska <3

    Odpowiedź
  • Sylwia24 kwietnia 2020 at 10:03

    Hej! Wracasz do rzeczywistości!
    Twoje akwarele są cudne!
    A męża można mieć kolejnego albo i nie 🙂
    Pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedź
  • Paulina25 kwietnia 2020 at 17:02

    To cudownie przeczytać ten wpis. Dobrze, że wróciłaś. Nigdy nic nie komentuję, ale zrobiłam wyjątek. Czytałam bloga i nie raz zastanawialam się, co się stało. Cieszę się, że jesteś silna, wiele przeszłaś. Bądź tu z nami, bo cudownie się Ciebie czyta! Przesyłam ciepłe uściski.

    Odpowiedź
  • Iwona28 kwietnia 2020 at 23:03

    Wspaniale ,że jesteś, czasami zaglądałam i czekałam na Twój wpis, sama jestem pod długim czasie depresji, dwóch rzutach. Wracaj!!

    Odpowiedź
  • Katii2 maja 2020 at 18:16

    Weszłam na Twojego bloga dzisiaj i od rana miałam piękną lekturę 😍 Cieszę się że znów jesteś a akwarela cudna 😍😘 Pozdrawiam i czekam na dalsze wpisy,trzymaj się Moniko.Kasia

    Odpowiedź
  • Kasia #kanadasienada22 maja 2020 at 07:31

    Monika, jak dobrze, że jesteś! Pewnie, że się widzimy! Serdeczności z Vancouver!

    Odpowiedź
  • Maria Kuzniarska26 maja 2020 at 16:07

    Wspaniale ,że wróciłaś ! Myślę , że dobrze byłoby napisać więcej na temat depresji i wypalenia ponieważ wielu osobom by to pomogło w zrozumieniu tego przez co być może przechodzą . Wiem dobrze o czy mówię ponieważ lata całe doświadczam napadowego lęku w większy lub mniejszym stopniu. Wiem tez dobrze , że ten ”mniejszy stopien” zawdzięczam ludziom ktorzy o swojej walce bardzo otwarcie pisali. I naturalnie wszechobecnej psychologicznej informacji. Gdybym miała szanse wiedzieć na temat depresji , ataków paniki tyle co dziśiaj – moje życie od lat byłby o niebo łatwiejsze i szczęśliwsze. Serdecznie Cię pozdrawiam , Maria

    Odpowiedź
  • maria27 maja 2020 at 14:55

    Chciałam tylko zmienic nazwę .. serdeczności !

    Odpowiedź
  • Henryka26 lipca 2020 at 22:11

    Moniko jak dobrze ze wrocilas ! przyjechalam do Szwecji w 2013 roku ( moja historia jest troche podobna do Twojej ) czytalam Twoj blog i chlonelam wszystko jak gabka bo wszystko tutaj bylo dla mnie nowe,chcialam wiedziec jak najwiecej o kraju w ktorym sie znalazlam.Mieszkalam razem z mezem på landet a potem dolaczyla do nas Roksy,owczarek.Bylo naprawde cudownie,przepiekna przyroda,maz malowal,nauczyl mnie robic artystyczne zdjecia…ale nic nie trwa wiecznie.U naszego psiaka zdiagnozowano padaczke.Robilismy co w naszej mocy,caly czas kontrola,wizyty u weterynarza i lekarstwa.Stan Roksy ulegal pogorszeniu,ataki nasilaly sie i zmuszeni bylismy ja uspic.Ale jak by tego bylo malo moj maz sie rozchorowal.W 2015 roku okozalo sie ze maz ma raka prostaty,ostatnie stadium.Byla wczesna wiosna kiedy zaczelismy walke.Niestety moj maz przegral w listopadzie 2016 roku.
    Zycie jest pelne niespodzianek,ja do tej pory nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzilam.Nigdy nie wiadomo co cie spotka,co stanie sie za zakretem.Wiem ze wspomnien nie da sie wymazac z pamieci czasami wracaja do mnie ze zdwojona sila.Staram sie byc aktywna i zajeta czymkolwiek caly czas.Tez zaczelam malowac,akrylem…cudowny relaks ktory przenosi mnie w inny wymiar,ten w ktorym chcialam byc zawsze.
    Duzo usciskow i wiedz ze nie jestes sama 🙂

    Odpowiedź
  • Iza z Alzacji11 września 2020 at 12:15

    Monika, coś w tym jest, że zapadasz do serca. Dziś – po bardzo długim czasie nieśledzenia Cię – wpadła mi do głowy myśl „A co u Moniki? Dawno jej nie widziałam w sieci?” i tak dowiedziałam się, że dałaś blogowi (i sobie?) drugie życie. Bardzo mi przykro, że przeszłaś to wszystko – wypalenie, depresję, rozpad małżeństwa. Ogromnie współczuję! I cieszę się jednocześnie, że wychodzisz z tego, że odnajdujesz nowe siły. Tych sił Ci bardzo gorąco życzę! I ogromnie się cieszę, że wróciłaś do pisania na blogu. Lubię Cię czytać i chętnie sprawdzam, co nowego u Ciebie. Akwarele piękne! Zachwycam się!
    Pozdrowienia z Alzacji, Iza

    Odpowiedź

Skomentuj Aga Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *