Miesiąc: kwiecień 2014
Ostatni dzień kwietnia
Dziś jest w Szwecji wielki dzień.
Nazywany potocznie Sista april (Ostatni dzień kwietnia). Świętują dziś prawie wszyscy, począwszy od Króla, miłościwie nam panującego Carla Gustafa, który kończy właśnie 68 lat. Fotografia za: www.kungahuset.se
Z tej okazji dzisiaj wywiesza się flagi. Mieszkający w Sztokholmie na pewno zauważyli gdzieniegdzie szwedzkie flagi; według mnie jest to bardzo miły rojalistyczny akcent. Miło jest poczuć od czasu do czasu, że mieszka się w Królestwie.
Swój ważny moment mają także studenci. Studentami nazywa sie w Szwecji uczniów gimnazjum, którego polskim odpowiednikiem jest liceum.
W ostatni dzień kwietnia młodzież, która w tym roku kończy gimnazjum zakłada takie oto, białe czapki studenckie. Podobno wcześniej założyć czapek nie można, mówi moja koleżanka, bo można zapeszyć. Ale dzisiaj je założą pierwszy raz i od dzisiaj zakładać czasem będą i nosić aż do dnia ukończenia szkoły. Zgromadzą się razem, (nie tylko gimnazjaliści) dzisiaj wieczorem i będą się bawić, tańczyć, pić i śpiewać wokół ognisk do białego rana.
Bo wieczorem, jak Szwecja długa i niezbyt szeroka, płonąć będą wielkie ogniska.
To będzie taki punkt kulminacyjny dzisiejszego dnia: Valborgmässoafton (w wolnym tłumaczeniu Wigilia lub Noc Walpurgii). Ta płomienna tradycja jest obchodzona na pamiątkę świętej Walburgii, która nawracała pogańskie Niemcy na chrześcijaństwo. Po jej kanonizacji, która miała miejsce 1 maja, dzień ten ogłoszono jej świętem. (Święto Walburgii – Valborg jest jutro). W wigilię święta, 30 kwietnia, gaszono wszystkie ognie i ziemię pokrywał mrok – wracał na chwilę czas duchów i mrocznych sił. Następnego ranka krzesano ognie na nowo, co symbolizowało powrót Królestwa Słońca i tym samym nastanie lata.
Tak więc dziś wieczorem, oficjalnie, bezwzględnie i z radością, spalimy zimę na stosie. Puścimy ją zwyczajnie z dymem. A potem przyjdzie maj!
Wybieram się właśnie w plener, pożegnać zimę, przywitać lato czyli innymi słowy świętować Valborg razem ze znajomymi i obiecuję zdać relację już jutro.
Trevlig Valborg!
Bliskie spotkania
Oto moja tajemnica.
Kilka tygodni temu Polonia Info zwróciła się do mnie z zapytaniem, czy nie zechciałabym zrobić reportażu z występu kabaretu Zenona Laskowika oraz przeprowadzić po występie wywiadów z nim i z Jackiem Fedorowiczem, który był gościem specjalnym.
No, czy mogłam odmówić?
Po pierwszej euforii z radości otrzymania od losu nowej szansy zabrałam się do zdobywania materiałów. Przeczytałam mnóstwo o osobach tudzież dorobku artystycznym obu panów, obejrzałam mnóstwo skeczy, wysłuchałam wielu słuchowisk, wymyśliłam pytania. Przekonałam się, ileż pracy trzeba włożyć w przygotowanie wywiadu.
Im bliżej wywiadu tym bardziej miękły mi kolana, bo jak by nie było, miał to być mój dziennikarski debiut. Zrozumiałam, że skoczyłam na głęboką wodę. Na moje szczęście obaj panowie byli dla mnie niezwykle przyjemni i potraktowali mnie z szacunkiem i sympatią. Bliskie spotkania z tak wielkimi artystami należały do naprawdę ekscytujących.
Przedstawienie obejrzałam, z artystami porozmawiałam, a teraz pozostaje mi przelać wywiady na papier i napisać reportaż z występu. Wywiady i reportaż ukażą się wkrótce na stronie Polonia Info.
Spać nie mogę z wrażenia, siedzę i piszę, piszę i czytam, już od czwartej rano. Energia mnie rozpiera! Słońce właśnie wschodzi, dzień się budzi i wygląda na to, że będzie piękny.
Czego sobie i Wam życzę.
Ogród Króla czyli Kungsträdgården
Na ten widok czekałam bardzo długo.
Rok temu mnie ominął, myślałam, że i w tym roku przejdzie mi koło nosa, bo czar tego miejsca rozbudził się wcześniej, akurat, kiedy byłam w (zimnej) Polsce a poza tym trwa on dość krótko. Trwa dopóty, dopóki kwitną wiśnie w alejach. Japońskie wiśnie w alejach Kungsträdgården. (MAPA)
Pierwsze moje słowa, jakie z siebie wydałam, znalazłszy się pod baldachimem różowego kwiecia były: Och, my!
Nie tylko ja patrzyłam oczarowana. Do Kungsträdgården (tłum. Ogród Króla) pielgrzymuje w ten kwitnący czas tysiące ludzi. Spędzają tam mnóstwo czasu, chcąc zatrzymać ten różowy słodki widok pod powiekami na wieczną pamiątkę.
Ludzi w Kungsträdgården jest zawsze sporo, bo zimą urządzane jest tu lodowisko, a latem organizowane są koncerty. Ale właśnie w tym czasie, kiedy zakwitają wiśnie, ludzi tam moc!
O! Owieczki! Podpatrzone dwa szczęścia młodej mamy.
Spragnieni słońca mieszkańcy Sztokholmu i zachwyceni turyści zdawać by się mogło, wrośli w ten ogród ani myśląc go opuszczać. Magia tego miejsca jest hipnotyzująca.
Kungsträdgården ma ciekawą historię. Jest to ogród bardzo stary, najstarszy w Sztokholmie, założony w 1430 r. Początkowo należał do króla i był zamknięty dla szarych mas, mimo, że ci zebrali na ogród spore pieniądze. Ale ludzie swoimi demonstracjami (krwawo wręcz) doprowadzili do tego, że park został otwarty dla wszystkich. A niecałe 40 lat temu władze miasta postanowiły zbudować w tym miejscu stację metra i w tym celu wyciąć wszystkie wiązy. I tak jak poprzednio Sztokholmczycy stanęli do walki o park. Tym razem w obronie drzew – wiązów i lip. Przywiązali się do nich nie pozwalając ich ściąć. Jakiś czas później posadzono dookoła dużej fontanny drzewa wiśniowe.
Dlatego dziś możemy się nimi cieszyć. Kungsträdgården jest nasz.
Królewski Ogród to jedno z ulubionych miejsc spotkań, ogród jest otoczony dookoła kawiarniami, które są oczywiście tłumnie oblegane.
Całą zimę czekałam na swoją pierwszą kawę „na zewnątrz” (utefika) i nie mogłam sobie wymarzyć lepszego miejsca niż Kungsträdgården i lepszego towarzystwa niż przyjaciółka Kasia. Miałyśmy cudowne popołudnie a energia szła od jednej do drugiej ciepłym strumieniem. Kasia zaczęła tworzyć własny blog Zebra Zone. Zajrzyjcie do Kasi, zaprasza!
A Monia? Przeszczęśliwa. Zdany egzamin, trochę słońca, trochę kwiecia i od razu życie jest piękniejsze.
I różowe!
Jeśli jesteście tu na miejscu, pójdźcie, zobaczcie, weekend zapowiada się piękny i słoneczny a kwiaty za chwilę znikną. Jeśli jesteście daleko, oddaję w Wasze ręce ten wpis, mam nadzieję, że udało mi się choć trochę oddać czar i urok jaki ma ten Królewski Ogród.
Kochani, życzę Wam wspaniałego weekendu,
gdziekolwiek jesteście.
Wasza Monika
Dojazd: Ze stacji T – Centralen metrem do Kungsträdgården, wyjście na górę również Kungsträdgärden.
Migawki z Polski
Urlop w Polsce był bardzo udany.
Pomysł spędzenia Świąt Wielkanocnych w górach, w dwóch różnych miastach był podyktowany chęcią odciążenia mnie i mojej Mamy od pracy w kuchni. A poza tym, pragnieniem wcześniejszego poczucia prawdziwej wiosny. W Polsce zwykle w kwietniu jest dużo cieplej niż w tym samym czasie w Szwecji.
I faktycznie nieco wiosenniej było…
ale chwilami śniegu mieliśmy po kostki.
Na szczęście luz był totalny, same przyjemności… Kupiłam 10 książek, które łapczywie zaczęłam czytać, jak zawsze, wszystkie na raz.
Sama Wielkanoc była niezwykle przyjemna. Zupełnie inaczej niż w domu. Nie znaczy to, że w domu nie jest przyjemnie, ale w pensjonacie czuliśmy się jak na wakacjach. Szczególnie my kobiety 😉 Moc pysznego jedzenia zrobionego przez dobrych kucharzy. Podane z uśmiechem do stołu. Spacery i dalekie wędrówki. Zwiedzanie. A nawet wypad do sąsiednich Czech na ulubiony smažený sýr….
Urlop nasz to nie tylko odpoczynek w pensjonatach, to również podróż przez Polskę: Warszawa – Wrocław – Jelenia Góra – Karpacz – Szklarska Poręba – Wrocław – Warszawa. I wiecie? Jestem zachwycona Polakami! Łza kręciła się w oku, kiedy młody chłopak sam z siebie proponuje mi, że wniesie moja ciężką walizkę na trzecie piętro. Kiedy młoda dziewczyna w tramwaju pochylona nad telefonem wstaje natychmiast, gdy tylko do tramwaju wsiada starsza pani i ustępuje jej miejsca. Gdy mężczyźni otwierają przed kobietami drzwi. Polacy są dżentelmenami, czego mi strasznie brakuje w Szwecji. Jestem mile zaskoczona, gdy ludzie przed parkomatem dają mi po 10 groszy, żebym mogła kupić bilet parkingowy i tym samym uniknąć mandatu. A strażniczka miejska uśmiecha się i mandatu jednak nie wypisuje. Urzekła mnie profesjonalna i serdeczna obsługa linii lotniczych LOT.
A a koniec, jak wisienka na torcie – lunch z Malwiną, autorką projektu Tam mieszkam, która jakiś czas temu wzięła mnie w ogień pytań o to, jak się mieszka w Szwecji, na pewno pamiętacie.
Wypoczęłam, nabrałam energii, którą zamierzam dobrze spożytkować. A czeka mnie mnóstwo pracy i na dodatek nie lada wyzwanie. Ale na razie to tajemnica.
Cieszę się na każdy wyjazd, na każdy najkrótszy nawet urlop. Ale jednak radość z powrotu do domu jest jeszcze większa. Na samą myśl o czekającej mnie pracy i wyzwaniach ogarnia mnie niesamowite podekscytowanie.
Ciekawe, po kim to mam?
Tradycje wielkanocne w Szwecji
Wielkanoc ma dla mnie ogromną moc. To święto powstania z popiołów, odżycia, przywrócenia wiary, oddechu i nadziei. A przede wszystkim święto budzenia się na nowo radości i energii do życia. Wielkanocny czas to wiosna, pączki na drzewach, forsycje, malowanie jajek, inne niebo, inny zapach wiatru, woda w śmigus dyngus… Tak przeżywałam Wielkanoc i oczekiwanie na święta w Polsce, w Szwecji Wielkanoc (Påsk) wygląda nieco inaczej. W świeckiej Szwecji Wielkanoc jest niezwykle barwna i radosna. Przygotowania do Wielkanocy i samo obchodzenie tych świąt jest inne ale nastrój oczekiwania na budzenie się natury do życia jest taki sam i radość ze wspólnie z rodziną spędzonych chwil jest taka sama. Zaczyna się od sfery handlowej, która przypomina wszystkim, dużo wcześniej, że zbliżają się święta i trzeba zrobić świąteczne zakupy. Poza zaopatrzeniem się w produkty potrzebne do przyrządzenia świątecznych dań, musimy pomyśleć też o odpowiednim przystrojeniu domu. Jednym z sygnałów, że zbliżają się święta są gałązki z piórkami (påskris).
Bukiet gałązek ozdobionych kolorami jest symbolem wielkanocnej palmy, na pamiątkę wejścia Jezusa do Jeruzalem oraz jest jakby wielkanocną wersją bożonarodzeniowej choinki. Malowanie jaj. Ambitne panie domu wespół z dziećmi ozdabiają jaja na wszelakie sposoby. Czasopisma i internet pękają w szwach od pomysłów na to, jak i czym ozdobić jaja wielkanocne.
Prezentów na Wielkanoc raczej się nie robi, ale dzieci spodziewają się jaja pełnego słodyczy (påskägg).
Takie dostają od swoich rodziców i dziadków, ale też, zgodnie z tradycją od sąsiadów, jeśli w przebraniu czarownicy zapukają do ich drzwi.
Te czarownice to påskkärring. Wedle starych wierzeń, czarownice siadały na miotle i leciały do Blåkulla (Łysa Góra?), żeby spółkować i tańcować z diabłem. Wylatywały w Wielki Czwartek a wracały w Wielkanoc. Dlatego dziewczynki przebierają się za czarownice właśnie w czwartek.
A jako, że mnie los nie obdarował ani jedną córeczką, czarownicą muszę być ja. (raz do roku mogę być sobą!)
Tradycja przebierania się w czarownice i chodzenia po domach jest bardzo stara, sięga jeszcze czasów, kiedy w Szwecji panowała straszna bieda a dla dzieci te zabawne stroje i odwiedzanie sąsiadów było sposobem na zdobycie rarytasów. Tradycja påskkärring niezmiernie mi się podoba, to mój ulubiony element wielkanocnych obchodów w Szwecji. W przedszkolu jest z tym mnóstwo radości i zabawy.
Wielki Piątek (Långfredagen – Długi Piątek) obchodzony na pamiątkę ukrzyżowania i śmierci Jezusa na Golgocie. Dla Jezusa był to bardzo długi i wypełniony bólem i cierpieniem dzień, dlatego nazwano go Długim Piątkiem. W Szwecji jest on czerwonym w kalendarzu dniem wolnym od pracy.
Wielkanoc (Påsk) spędza się zwykle razem z rodziną przy świątecznym stole. Na wielkanocnym stole królują oczywiście jaja, przygotowane na różne sposoby. Inne typowe szwedzkie potrawy wielkanocne to jagnięcina, Janssons frestelse (zdjęcie).
Dużo jest potraw rybnych, głównie z łososia i śledzia. A na deser tort marcepanowy. Wymieniać można by długo, ale krótko mówiąc, stoły uginają się od jedzenia. Nie kupuje się tutaj prezentów z tej okazji, nie ma też tak silnej tradycji wysyłania kartek świątecznych. Wprawdzie kartkę świąteczną można w sklepach znaleźć, ale wybór jest mały. A przeciętny motyw to taki:
Ja jestem niezadowolona z tego ubogiego wyboru i zazwyczaj kartki na Wielkanoc robię sama. Życzenia składa się jednak najchętniej smsem lub życzy się wszystkim na raz (Glad Påsk) na własnej tablicy na Facebooku. Samo spędzanie Niedzieli Wielkanocnej przebiega podobnie jak u nas, może bez akcentów religijnych i obowiązkowej mszy w kościele, ale z rodziną, przy suto zastawionym stole, odświętnie.
Moi kochani!
Życzę Wam ciepłych, radosnych i słonecznych Świąt,
pełnych miłości, nadziei i wiary.
Świąt rodzinnych, spokojnych i miłych.
Wasza Monika
Wielkanoc kolorowa
Do Wielkanocy zostało już parę dni.
We wszystkich prawie domach czy to w Polsce, czy w Szwecji, czy wszędzie tam, gdzie odlicza się czas do Wielkiej Nocy, trwają i tętnią wiosenne porządki, przedświąteczny rozgardiasz, kulinarne przygotowania oraz przyozdabianie domu na ten świąteczny okres.
Ja w tym roku spędzę Święta w Polsce, w dodatku w pensjonacie w górach, więc nie tylko omija mnie obowiązek wykazania się od strony kulinarnej ale też nie ozdabiałam mojego mieszkania specjalnie, co zwykłam czynić. Ograniczyłam się tylko do wniesienia do wnętrza wiosennych kolorów, szczególnie żółtego i zielonego oraz do zrobienia wielkanocnego świecznika:
a także specjalnie, by Wam pokazać, przyniesienia ze strychu zrobionego dwa lata temu razem z mężem wielkanocnego obrazu.
Zabawy z nim było sporo. Przynieśliśmy z parku połamane gałęzie (widok pary niosącej górę chrustu wzbudzał zainteresowanie przechodniów) i w domu zaczęło się „tworzenie”. Oto efekt:
Do zrobienia tego obrazu zainspirowała mnie zapewne szwedzka tradycja wielkanocnych gałązek z piórkami. Bukietem takich gałązek też ozdabiam swój szwedzki dom, tak jak polski zawsze ozdabiałam baziami.
Te kolorowe piórka są w Szwecji trochę jakby jednym z pierwszych sygnałów zbliżających się świąt wielkanocnych.
Pełne są ich kwiaciarnie, pojawiają się na ulicach, w galeriach handlowych, w przedszkolach, w domach…..
To bardzo sympatyczny sposób wyrażenia tego jak bardzo czekamy aż wszystko wokół zakwitnie. Pamiętam jak jedna dziewczynka w przedszkolu mówiła przyglądając się maleńkim pączkom na drzewach: „Ciekawe, jaki będą miały kolor jak się rozwiną” (puszczą piórka – dosłownym tłumaczeniu). Pewnie wierzyła, że te kolorowe piórka naprawdę wyrastają na gałęziach drzew…
Te gałązki to jeden z tych barwnych elementów towarzyszących obchodom świąt wielkanocnych w Szwecji. Kojarzą mi się trochę z polskimi palmami i chyba słusznie, bo te tutaj też są pamiątką chwili, kiedy Jezus wjeżdżał na osiołku do Jeruzalem. Niektórzy mówią, że wstawiane do wazonów, ozdobione piórkami gałązki są wielkanocnym odpowiednikiem bożonarodzeniowej choinki.
O tym, z czym jeszcze związane są i jak obchodzone są tutaj te piękne Święta napiszę osobną opowieść.
Trasa Monteliusvägen
Jedną z tras, którą należy przejść zwiedzając Sztokholm jest Monteliusvägen.
Ta trasa zaczyna się i kończy przy Bastugatan, zaraz za mostem Lundabron.
Z ulicy Bastugatan skręcamy w Kattgränd.
Schodzimy po schodkach i z górki a potem przy tym słupku w prawo.
Mijamy piękny żółty dom, zazdrościmy położenia na wielką wodą w samym środku miasta i potem idziemy dalej pod górę, droga prowadzi nas właściwie sama.
Tutaj na pewno przystaniemy, żeby dać upust naszym zamiłowaniom fotograficznym. Od tego miejsca mamy wspaniały widok na panoramę Sztokholmu.
Idziemy dalej, po drodze mijamy takie oto schody w dół, którymi można zejść, jeśli ktoś chce iść dołem, wzdłuż wody,
A jeśli nie, to idzie dalej górą i patrzy na Sztokholm z góry.
Ja idę górą, bo można dojść do pięknych zakątków, zaraz zobaczycie. Na tym lekkim wzniesieniu jest skręt w prawo, przy tym czerwonym płocie.
Po prawej ręce mamy płot a po lewej taki oto widok – „zapowiedź”.
Tu kończy się płot i tu kończy się ulica Monteliusvägen. Skręcamy w lewo, a potem w prawo by po kocich łbach….
… dojść do takiego oto miejsca, które mieści się obok Maria Hissen:
To jest bardzo piękne miejsce, dla mnie to taki rodzynek w cieście.
Zwykle miejsce to nie jest zapełnione ludźmi, szczególnie poza sezonem, więc jest to z pewnością doskonała trasa na romantyczne spacery.
Mieszkam w Sztokholmie już ponad cztery lata. Szłam tą trasą nie jeden raz i za każdym razem mnie zachwyca. Odkrywam nowe rzeczy, których wcześniej nie zauważyłam albo które być może niedawno się pojawiły.
Spaceruję i mruczę pod nosem „Sztokholm jest piękny!”
Bo czyż nie jest?
Retro Second Hand
Sklep, o którym niedawno wspomniałam to Beyond Retro.
Mieści się on na Drottninggatan 77 (MAPA) a jego wystawa wygląda tak:
Beyond Retro to dwupoziomowy butik z używaną odzieżą.
Niby nic, a jednak nie jest to typowy second hand – rzeczy tutaj są bardzo stare, niektóre są jakby z innej epoki.
Ubrania, buty i dodatki, zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn, są w bardzo ciekawe, niespotykane w dzisiejszych zwykłych sklepach fasony, wzory i desenie. To prawdziwy sezam odzieżowych rarytasów.
Przy współczesnej, kochającej czerń, szarości, biel i paski szwedzkiej modzie, taka feria wzorów i kolorów wydawać by się mogła zupełnie nie na czasie, a jednak sklep cieszy się dużym powodzeniem.
Po sklepie buszowały osoby szukające czegoś ekstra, czegoś, co trąci myszką, czegoś w zupełnie innym stylu. Oraz osoby mające bzika na punkcie stylu niedalekiej przeszłości, czyli właśnie retro.
Szukających czegoś w stylu retro, czy czegoś co pozwoli się wyróżnić z tłumu nie brakuje. Koleżanka ze studiów uwielbia ten sklep i potrafi znaleźć sobie od czasu do czasu coś, w czym wygląda ładnie i bardzo oryginalnie.
Pomyślałam, że może adres ten przyda się komuś. Ceny są, jak na sklep z odzieżą używaną dosyć wysokie, ale ta odzież jest tego warta, moim zdaniem.
Ja nie mam oporów przed kupowaniem w sklepach typu second hand, czasem upoluję jakąś fantastyczną rzecz. Kupiłam sobie tam jedną bluzkę, a niech tam!
Lubię się wystroić, jak to kobieta, lubię przeglądać magazyny z modą i czasem podpatrywać, jakie są trendy i jak ubierają się inne kobiety. Moda szwedzka fascynuje mnie od dawna. I od pewnego czasu przygotowuję artykuł na ten temat.
Ale to już po świętach.
Sen
Miałam piękny sen.
Śniło mi się, że dostałam od kogoś klucz i miałam dziwne przekonanie, że muszę pójść do jakiegoś domu. Szłam i szłam i dotarłam do wielkiego lasu nad brzegiem jeziora.
Stało tam kilka domków i domów, wszystkie były podobne do siebie, choć różnej wielkości. Wiedziałam, że mam do kogoś pójść i że mam klucz. Stanęłam przy pierwszym domu. Stałam przed schodkami, ale czułam, że to nie tu. Obok stał drugi taki domek. To też nie tu. Rozejrzałam się po okolicy, chcąc przypomnieć sobie, po co tu przyszłam, widziałam wracających do domów ludzi, ale i okolica, i ludzie byli mi zupełnie obcy.
Podeszłam do trzeciego, ostatniego domku, weszłam po drewnianych schodkach i otworzyłam kluczem drzwi. W środku była przytulna sień, drewniana podłoga i ława. Otwarte okna, przez które widziałam ogródek a w nim drepczące kury. A w dali skrzące jezioro. Weszłam głębiej do domu i… zobaczyłam moją Babcię! Stała owinięta białym puchem, takim delikatnym i lśniącym.
Babcia była uśmiechnięta i miała szczęście wypisane na twarzy. A twarz miała młodą, piękną, nieskrzywioną żadnym bólem; ciało wyprostowane a ramiona wyciągnięte, żeby mnie objąć. – Cześć Monisiu! Chodź… – powiedziała cichutko, jakby w tajemnicy i przytuliła mnie lekko i delikatnie. Poczułam jej ciepło. Ucieszyłam się, że ją widzę, myślałam, że ona nadal żyje.
Babcia otworzyła przede mną drzwi, do zupełnie innego pokoju – gdzie nie było już przytulnie – bielone ściany, zimne kafle i kamienie. Na ławkach w jednym gronie siedziała cała moja rodzina. Podeszłam do mojej mamy, obok siedział mój tata, a dookoła moje ciocie i wujkowie. Wszyscy bardzo płakali i wyglądali na cierpiących. Uklęknęłam przy kolanach mamy, żeby powiedzieć: nie płacz mamo, babcia żyje. Gdy wyciągnęłam rękę, żeby wskazać babcię, babci już nie było.
Zostało tylko piórko.
Po obudzeniu się zrozumiałam cały sen. Babcia jest szczęśliwa. Mieszka tak, jak tego pragnęła – w skromnym, cichym domku, w spokoju, w lesie nad jeziorem. Jest wolna od trosk i bólu. Ma na sobie anielski puch. Tym puchem – swoją miłością otuliła mnie we śnie jak miękką kołdrą.
Skierowała mnie potem do tych, którzy pozostali na ziemi. Zrobiła to po to, żeby mi pokazać, że to o nich muszę teraz myśleć, ich kochać i o nich dbać. O babcię mam się już nie martwić.
Piszę o tym śnie, bo znacie całą historię z moją babcią. Mocno przeżyłam jej utratę i boleśnie przechodzę żałobę. Tęsknię. Moja relacja z babcią była mocna, niezwykła. Kochałam ją niesamowicie mocno, a ona kochała mnie. Kiedy umarła, bałam się i martwiłam, co się z nią stało, co się z nią dzieje, czy dostała się do nieba? Tak bardzo chciałam wiedzieć, że jest szczęśliwa.
Teraz wiem.
Nietypowy znak drogowy
Spacerując po Sztokholmie zauważyłam pewien znak.
Ten znak drogowy to zdaje się jedyny taki znak drogowy na świecie (poprawcie mnie, jeżeli się mylę) i mówi o zakazie używania zimowych opon z kolcami.
Jak na razie, znak ten znak ten wprowadzono w trzech miastach w Szwecji – w Göteborgu, Uppsali i w Sztokholmie.
W Sztokholmie tylko na ulicy Hornsgatan.
W Szwecji jest nakaz używania opon zimowych od 1 grudnia do 31 marca, (jazda na oponach letnich w tym okresie grozi mandatem 1 200 kr (ok. 600 zł) ale można je używać w okresie od 1 października do 15 kwietnia. Czyli teraz wszyscy kierowcy masowo i z radością zmieniają opony z zimowych na letnie. Bo jazda na zimowych oponach z kolcami w okresie letnim grozi mandatem 500 kr (ok. 250 zł).
Właściciele samochodów w Skandynawii posiadają z reguły dwa komplety opon na felgach, co jest bardzo wygodne przy szybkiej wymianie opon.
Opony zimowe (vinterdäck) są zwykle i z kolcami. (Na zdjęciu poniżej opona z prawie wszystkimi kolcami)
Opony z kolcami powodują odrywanie się od asfaltu drobniutkich cząsteczek, które są bardzo szkodliwe dla zdrowia, szczególnie dla płuc. Na ulicy Hornsgatan jest największe w całym mieście stężenie zanieczyszczeń w powietrzu, dlatego tez postanowiono wprowadzić ten zakaz. Za wjazd na tą ulice w oponach z kolcami można dostać mandat 1000 kr (ok. 500 zł).
Wyjątek mają samochody wjeżdżające w celu ratowania życia – służba zdrowia, weterynarze, policja, straż pożarna itp.
Większość z Was, czytelników mojego bloga, z pewnością zna te wszystkie reguły. Mam nadzieję, że te informacje zaciekawią osoby żyjące poza Skandynawią a kierowcom na szwedzkich drogach służę przypomnieniem – nie dajcie policji okazji do wypisania Wam niepotrzebnego mandatu 500 kr po 15 kwietnia.
Szerokiej letniej drogi!
Najnowsze komentarze