Lato w Szwecji jest takie krótkie. Przychodzi z ociąganiem i eksploduje zielenią i ciepłem późno. Dni stają się długie, jasne i ciepłe. Noce są widne i przebiegają niezauważone. Na ten arkadyjski, pachnący latem i smakującym truskawkami czas mieszkańcy Skandynawii czekają z ogromnym utęsknieniem.
Dlatego Midsommar jest dla nich wielce umiłowanym świętem.
Midsommar to święto ruchome, wypada w okolicach najdłuższego dnia w roku (między 20 a 26 czerwca), zawsze w sobotę. Zabawa zaczyna się w piątek (Midsommarafton), w środku dnia, symbolicznym podniesieniem umajonego słupa (midsommarstång) przez krzepkich ochotników.
Potem ludzie łapią się za ręce i tańczą wokół słupa i śpiewają. Ten taniec jest bardzo sympatyczny i całość wygląda pięknie, ale dwa lata trwało, zanim ośmieliłam się dołączyć do Szwedów, tańczyć i śpiewać z nimi. Płakałam wtedy ze wzruszenia.
Znajdźcie mnie na zdjęciu:
Te piosenki mają swój układ taneczny, który z roku na rok coraz lepiej mi wychodzi:-)
Po tańcach zaczynają się rozrywki, najpierw dla dorosłych,
potem dla dzieci.
Można wygrać albo wylosować nagrodę. W zeszłym roku wygrałam sekator do przycinania żywopłotu, w tym roku nie miałam szczęścia. Ale za to miałam szczęście (jak zawsze) do pogody i do towarzystwa. Tutaj ja, po prawej, a po lewej nasza kochana Sylwia.
Zmęczeni tańcem i zabawą uczestnicy odpoczywają na kocach, albo przy stolikach i posilają się. Jedzą tradycyjne szwedzkie potrawy (o których obiecuję napisać kiedyś osobno), piją piwo i wino, kawę. My mieliśmy pyszne słodkie śledzie, które zajadaliśmy z chlebem. Panowie pili piwo, a my czerwone wino. Do kieliszków przywiązałam wstążeczki.
Cała ta zabawa na łące była dość krótka, trwała około dwóch godzin. Gdy organizatorzy zaczęli zwijać namioty i stoliki, poszliśmy do domu na rosół i na drzemkę, bo czekało nas przetańczenie białej nocy.
Północ wybiła…. bawimy się doskonale…
a gdy około pierwszej nawet najwytrwalsi opuszczają powoli parkiet, my też wracamy do domu, gdzie siedzimy jeszcze długo i snujemy opowieści….
Dziś już sobota, Midsommaru ciąg dalszy. Dom jeszcze śpi, ja oczywiście nie. Nosi mnie! Rozpiera mnie energia, radość i uczucie, że jestem szczęśliwa.
To jest mój czwarty, szczęśliwy Midsommar.
Mam nadzieję, że Wy również, Polscy imigranci, bawiliście się nie mniej wyśmienicie i że też czujecie się tu szczęśliwi.
Pięknie.. Ale to nie były TE śledzie?? :))
Do twarzy Ci w tym szwedzkim wianku, tancerko.
Nie, TYCH śledzi nikt nie odważyłby się otworzyć i zmarnować ICH zapachem całe święto. Te są w słodkiej śmietanie.
I dziękuję za komplement:-)
Piękne święto z cudownymi ludźmi! Dziękujemy za zaproszenie, świetną zabawę i chwile wzruszeń!
Cała przyjemność po naszej stronie!
Swoją drogą: udane towarzystwo – udana zabawa!
Widoki promieniujace radoscia i szczesciem. Podziwiam umiejetnosc wspolpracy w przygotowaniu festynu, umiejetnosc wspolnego cieszenia sie dniem chwila, umiejetnosc wspolnej zabawy, tak wiele mowiacej o otwartosci ludzi. Az trudno to odniesc do powsciagliwosci, umiarkowania na co dzien. Niech zyje Midsommar, hurra, hurra, hurra! 😉
Tak, to się czuje, że Midsommar to święto wspólnoty:-)
Nie tyle święto Szwedzkie,co Szwedów, to ich dzień.
Pięknie się bawiliście!
I pogoda o dziwo dopisała 🙂
O tak! Czwarty raz z rzędu:-)
i jak cudna laczka okwiecona! Pieknie sie komponujecie na jej tle 🙂
hej hej , czy jest organizowane w tym roku ( 2014 ) nasze polskie zbiegowisko z okazji tego święta? Wszak jest to nasza rodzima Kupała . Bardzo ważne słowiańskie święto 🙂
Pingback: Äntligen midsommar | Yoga in Stockholm