Listopad nie jest dla mnie łatwym miesiącem.
Wokół szaro i buro, ciemno i mgliście. Do domu też przez okna rzadko wpadnie promień słońca. Nic mi się nie chce i nostalgie mnie melancholijne nachodzą. Do świąt daleko i jeszcze chcę na nie poczekać, wytęsknić się.
Listopad, do tej pory, był dla mnie miesiącem wyjętym z życia. Przeczekany, rozmemłany i niemal zmarnowany. W tym roku postanowiłam inaczej. Staram się przede wszystkim nie pogarszać sprawy i myśleć pozytywnie, czyli nie mówić źle o listopadzie. Nie czekać, aż przyjdzie piękna zima, by pójść po skrzypiącym białym śniegu na spacer. Zmuszam nas do spacerów w tej szarówce, we mgle, po pustych już parkowych alejkach i rozbłoconych leśnych ścieżkach.
Mieszkamy blisko dwóch pięknych jezior, w których staramy się znaleźć coś, czym można się zachwycić nawet w listopadzie. Zauważyć chatkę nad brzegiem wody, dostrzec i nakarmić głodnego łabędzia, uwiecznić na zdjęciu po raz enty nasze ulubione czteropienne drzewo…
To blisko natury. Ale w mieście też szukam wokół siebie kolorowych akcentów. Rozglądam się za czymś optymistycznym. Zaglądam na Stare Miasto, choćby na małą chwilę, od czasu do czasu. Wystarczy mi przejść się wzdłuż jednej małej uliczki, zauważyć kolorową skrzynkę na listy czy tak, jak niedawno w dzielnicy Östermalm, zabawną rzeźbę. I już jest ładniej! Warto mieć zawsze oczy szeroko otwarte.
I warto uśmiechać się do ludzi na ulicy (lagom!). Zapraszać znajomych do domu na obiady i być razem w cieple domowego ogniska. Opłaca się ubrać dom i siebie w kolory. Kolory, uśmiech, optymizm, towarzystwo, urok rzeczy zwykłych, kontakt z gasnącą naturą bez względu na pogodę – wszystko to pomaga! Bo to my rządzimy listopadem, nie listopad nami. Ten listopad ma być piękny!
Kolorów i optymizmu Wam życzę, kochani!
I tak trzymać! Dawniej też mocno w listopadzie „cierpiałam”. Potem przybyło obowiązków, życie stało się troszkę poważniejsze i odpowiedzialne. Teraz tak mi ten listopad mija, że nawet na chandrę nie mam chwilki 😉 Ale zgadzam się w pełni – możemy pokierować nasze nastroje w pozytywnym kierunku, mimo listopadowej słoty. Pozdrawiam Moniko!
Właśnie takiego tekstu mi brakowało, z kolorowym listopadem w tle i z pięknymi zdjęciami. Mam jak to Anglicy mówią SAD czyli seasonal affective disorder czyli mówiąc w skrócie chandrę gdy słońca brak. A mieszkam w kraju, gdzie słońca zawsze brak, więc rozglądam sie wokół i szukam czegoś co mi tę namiastkę słońca da, czegoś jak twój wpis właśnie. Dziękuje
Grunt to się nie poddawać. Pozytywne podejście do życia zawsze pomaga.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://www.szeptyduszy.blog.onet.pl
Zajrzę na pewno, dziękuję 🙂
Bardzo pozytywny wpis. Ja też nigdy nie lubiłam listopada, ale w tym roku jesień nas rozpieszcza i polubiłam listopad i tę porę roku. Spędzam też więcej czasu poza domem i to pomaga. Poza tym jesień to przecież zmiany i próbuję dostosować się do myśli przewodniej pory roku i wprowadzam zmiany (małe i większe) w swoim życiu. 🙂
– Om du har en dröm är det dags att damma av den. Livet är kort. Bryt upp medan tid är. Att gå på sparlåga lyser inte upp tillvaron för någon ! –
Przetlumaczenie zostawiam w Twoich rekach, dzieki ! 🙂