Dostaję od Was wiele listów.
Czytam je wszystkie, cieszę się nimi i chowam w sercu. Ale o tym jednym chcę Wam opowiedzieć.
Dwa tygodnie temu K. z Krakowa pisze tak:
„Północ od dziecka ciągnęła mnie za duszę. Północ, Skandynawia a zwłaszcza zorze polarne. Niestety mam do niej trochę daleko, bo urodziłam się i mieszkam w Krakowie. Ale… dla chcącego nic trudnego ;))
Wymyśliłam, że skoro mam w zasięgu Wisłę a ona dopływa do morza, to już biegun (i zorze) jest osiągalny – prawie go widać. No wiem, że nie całkiem ale prawie, prawie jest tuż – tuż. Wisłą do Bałtyku a Bałtyk to takie całkiem malutkie morze (sprawdziłam na mapie). No więc, jak już się znajdę w tej Szwecji do przecież każdy mnie zawiezie do Kiruny jak poproszę. Któż by odmówił małej dziewczynce z warkoczykami i ogromnymi oczami? No przecież nikt! A Kiruna to miasto całkiem na północy (też sprawdziłam na mapie – dziadek był geografem i atlasów w domu miałam pod dostatkiem) i zorze na pewno są tam świetnie widoczne. Pozostaje kwestia łódki, żeby tą Wisłą… Łódki nie miałam a te pod Wawelem były zacumowane daleko od brzegu. Ciągnięcie za linę nic nie dawało i dzięki temu nie utopiłam się w Wiśle ani nie musiały mnie szukać inne służby. :)))
Ale się naczytałam mnóstwo książek podróżniczo – arktycznych i wikińskich. A jak w liceum przeczytałam „Krystynę córkę Lavransa” i „Olafa syna Auduna” to wsiąkłam w Skandynawię na amen i nieodwołalnie. Historyczną i współczesną.
Ale pierwsze były „Dzieci z Bullerbyn”. To była moja pierwsza książka wypożyczona w szkolnej bibliotece. Zaprowadzili całą naszą klasę do biblioteki i kazali każdemu coś wypożyczyć. Spanikowałam a „Dzieci” to było jedyne co mi się kołatało w łepetynie. No i przyniosłam do domu to samo wydanie, co już miałam… Ta książka ukształtowała również moje wyobrażenie o Szwecji. I o radosnym dzieciństwie. I – jak zamknę oczy – widzę te uczty rakowe, Pontusa, latarnię ze śniegu, jesienne dymy z ognisk…(…)”
unnamed
„Miałam kiedyś pod lusterkiem takiego łosia. Nazywałam go Svensson i bronił mojego ścigacza marki Fiat przed zakusami złych mocy ;)) Ale kiedy koleżanka wpadła w depresję podarowałam go jej na pociechę. No, ale teraz mi go brakuje. Znalazłam tę stronę i on tam jest!! Mój Svensson! Ten pierwszy z prawej :)) Nie wiem, ile kosztuje czy dałaby Pani radę się dowiedzieć? Przeczytać na tej stronie albo poszukać – to gdzieś musi być napisane. Albo może byłaby możliwość, żeby go ktoś tam kupił i mi przysłał? Oczywiście zwrócę wszelkie koszty… Przepraszam, że zawracam Pani głowę, ale nie mam tam nikogo znajomego i nie mam kogo poprosić.”
Ten ciepły, skromny i tak serdeczny list, który napisała trafił mi prosto do serca i sprawił, że postanowiłam znaleźć identycznego łosia i wysłać tej dziewczynie w prezencie.
Jako, że z pocztą nigdy nic nie wiadomo, na paczce napisałam drobnymi literami adres zwrotny. Nie podałam konta ani kosztów, żeby było oczywiste, że łoś jest prezentem.
Upłynęło sporo czasu, zdążyłam już o sprawie zapomnieć, a tu, puk, puk, poczta. Paczka. Z Polski. Z Krakowa.
IMG_0429
No, po prostu zaniemówiłam. Ręcznie, ze złotek zrobiona krakowska szopka betlejemska. I moc serdecznych życzeń na świątecznej kartce. Krakowianko, wzruszyłaś mnie! Ale jak przeliczyłam znaczki na paczce, to się zdenerwowałam, że tyle pieniędzy wydałaś! Nie trzeba było! Myśli wirują, wzruszenie ściska gardło, to takie piękny upominek, właśnie teraz, na Gwiazdkę, to takie miłe świąteczne uczucie.
Patrząc na ten prezent zatęskniłam za Polską, za betlejemską szopką, która jest najbardziej rozpoznawalnym w Polsce symbolem świąt  Bożego Narodzenia, tutaj mi tego brakuje, święta tutaj takie… świeckie są… Ech…
Niech ten wpis będzie wyrazem wdzięczności dla K. i życzeniem dla Wszystkich równie pięknych, magicznych i miłych chwil. Nie tylko w ten świąteczny czas.
 

4 thoughts on “Mały łoś i szopka z Krakowa

  • mama.globtroterka21 grudnia 2014 at 14:58

    Aż mam ciarki 😉 Piekna historia i cudowna szopka. Wesołych Świąt!

    Odpowiedź
  • Leon21 grudnia 2014 at 15:29

    Piękna szopka z Krakowa,

    Odpowiedź
  • agra77pl22 grudnia 2014 at 12:51

    Cudna historia. Co Ty robisz z ludźmi wrażliwa Moniko…

    Odpowiedź
  • Czarna27 grudnia 2014 at 17:30

    No proszę jaka wspaniała historia.
    A szopka cudną. Przepiękny prezent.

    Odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *