Wiem, że czekacie na wieści. Wiem, że wielu z Was martwi się o mnie i myśli.
Choć blogowy zapał opuścił mnie zupełnie, siadam przy kubku gorącej herbaty i już piszę, bo jestem Wam winna nowych wieści. W Polsce byłam 10 dni. W tamtą stronę leciałam w wielkim napięciu, bo jak wiecie, chciałam zdążyć zobaczyć Babcię. Babcia leży w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym na Kamieńskiego we Wrocławiu. (Jezu, już zaczynam płakać). Trafiła do niego w połowie lutego w bardzo złym stanie i lekarze nie dawali nadziei na to, że Babcia wyzdrowieje. Na początku jeszcze była świadoma, ale powolutku wszystko przestawało pracować i podłączona do aparatów podtrzymujących życie moja droga Babcia zamknęła oczy i do dziś ma je zamknięte.
W sobotę rano poszłam z moimi rodzicami i ciocią do szpitala i zastaliśmy na drzwiach kartkę, że jest zakaz odwiedzin, z powodu grypy. Lekarz ulitował się nade mną i pozwolił mi wejść do Babci na 5 minut. Babcia już była w śpiączce, a jej widok zza tych wszystkich rurek i kroplówek, takiej bezbronnej i owładniętej chorobą wywołał ogromny bolesny żal. Ale patrzyłam na nią i wydawała mi się piękna jak dawniej. Mówiłam do niej i wierzę, że mnie słyszała.
5 minut. Jedne z najcenniejszych 5 minut w moim życiu.
Spałam u Babci w pokoju, w jej łóżku. Pościel pachniała nią, a na stoliku stały zdjęcia wszystkich wnuków i drobne upominki, jakie przywoziliśmy jej z podróży. Leżałam i myślałam, o wspólnych chwilach, o tym, jaka była, a myśli szły ku zegarowi, który wisiał nad drzwiami i odmierzał Babciny czas. Pomyślałam, jak smutne i przygnębiające mogą być dni, tygodnie, miesiące, kiedy człowiek jest przykuty do łóżka, traci siły i może nawet chęci do życia.
Dużo płynęło łez, morze łez.
Odwiedziłam Babcię jeszcze kilka razy dostając w prezencie od lekarzy swoje 5 minut, które próbowałam naciągnąć w nieskończoność. Raz zostałam ponad kwadrans ale lekarz (dr Daniel Błaszczyk) podszedł i powiedział, że to bardzo dobrze, że ja jestem, bo dotyk bliskiej kochającej osoby jest zupełnie inny. A czy Babcia wie, że ja tu jestem? – zapytałam. Myślę, że tak – zobaczyłam w oczach lekarza odpowiedź. Babcia drżała i jej oddech był wyraźnie przyśpieszony.
Respirator za nią oddycha a inna maszyna zmusza jej serce do bicia. Przez moment miałam wrażenie, że Babcia prosi o odłączenie tego wszystkiego. Moje kłębiące się myśli weszły na teren etyki. Czy to, co robimy dla niej zmuszając ją do życia jest dobre? Czy jest dobre dla niej? Czy ona tego chce?
Nigdy się nie dowiemy. Lekarze z oddziału kardiologicznego robią co mogą, żeby ratować życie. Mówią, że nadzieję, że człowiek wyzdrowieje, zawsze trzeba mieć. Pielęgniarki opiekują się Babcią wspaniale. Odczułam na tym oddziale wielką serdeczność. Tylko serce pękało, że trzeba było wyjść i zostawić ją samą i że nic nie możemy zrobić. Wszyscy czekamy. Babcia śpi – pomalutku umiera, ale nie jest jeszcze gotowa, żeby odejść. Niezbadane są wyroki boskie.
Starałam się, będąc tam na miejscu żyć i funkcjonować normalnie (bo tak nas Babcia wszystkich prosiła). Chodziłam na spacery, na zakupy, cieszyłam się Polską, uśmiechałam się do ludzi. Byłam we Wrocławiu, Lubinie i na koniec w Warszawie. Wiosennie, słonecznie, ciepło, ładnie, coraz ładniej. Tak, Polska pięknieje. Coraz więcej odmalowanych budynków, coraz ciekawsza architektura, jest coraz przyjemniej. To rzuca się w oczy, szczególnie jak się długo w kraju nie było. Inna rzecz, którą zauważyłam, to smutek na twarzach ludzi. Bezdomni, dziesiątki bezdomnych. Bieda i pijaństwo. Mnóstwo bezpańskich psów. To bardzo, bardzo smutne. A ludzie? Zwykli ludzie, na przystankach, w sklepach, w pociągach? Cudownie serdeczni. Rozmawiali ze mną! Nieznajomi! No i ten wszechobecny język polski, kurczę, to wszystko siedzi głęboko w sercu i głowie. Polska.
Ale tęskniłam za Szwecją i za swoim tutaj życiem. Wracając do Sztokholmu, myślałam, że wracam do DOMU.
Do domu wróciłam w poniedziałek wieczorem a do codzienności we wtorek rano. Biegam na uczelnię, nauki mam ponad miarę. Moje koleżanki i koledzy z uczelni dopominają się o odwiedziny u mnie, chcą koniecznie lepić ze mną pierogi. Są ciekawi, jak mieszkają i co jedzą Polacy. Są mi bliscy i pomagają mi, tak jak wiele innych kochających mnie osób przerwać ten czas zawieszenia. Za to wsparcie bardzo WSZYSTKIM dziękuję. Dzięki całemu najbliższemu otoczeniu i dzięki Wam jestem trochę silniejsza, no w każdym razie staram się być silna, nie zamęczam nikogo swoją sytuacją, staram się funkcjonować normalnie, mimo, że smutek się za mną wlecze i przypomina od czasu do czasu, że w każdej chwili może zadzwonić TEN telefon. To taki stan zawieszenia. Trudno się tak żyje.
Póki co, jestem. Między ziemią a niebem ale jestem.
I też o Was myślę. Czy u Was wszystko dobrze, jesteście zdrowi, szczęśliwi?
Przytulam mocno i ślę pozdrowienia.
Wasza Monika
Trzymaj się. Dużo ciepła i serdeczności przesyłam.
Dziękuję:-*
Moniko!
Trzymaj się cieplutko. Niech szczęście będzie przy tobie. Abyś zawsze była radosna i uśmiechnięta. Przytulam mocno.
Ala.
Dziękuje, Alicjo!
Czuję, że jesteś:-*
Przechodziłam już coś podobnego. Dziadek i Babcia ze strony mamy – gdzie tylko maszyny trzymały ich przy życiu. Mój Tato, który „tylko na chwilę zasnął po obiedzie, bo tak mu się oczy zamykają” – nie obudził się już z poobiedniej drzemki (był w szpitalu). Żałuje się, że nie powiedziało się wszystkiego, gdy miało się możliwość. Ale Oni przecież o tym wiedza, co chcieliśmy powiedzieć. Pozdrawiam, Samira
Och, to smutne.
Ale, gdy sobie to wyobrażam, myślę, że nie cierpiał długo, odszedł lekko, bez cierpienia.
To prawda, trzeba mówić, że się kocha, żyjącym, póki są, żyją, czują i takich słów oczekują.
Szwedzki spokòj ukoi Twòj smutek i doda sił,a będzie co ma być,- nie masz na to wpływu! Przesyłam serdeczności… 😉
Tak też mi rodzina powtarza: nie mogę płakać nad tym, na co nie mam wpływu.
Nie jest to łatwe….
Dziękuję Mirko, za słowa otuchy:*
Myślami jestem z Panią i posyłam słowa otuchy….<3 Ewa
Czuję, Ewuniu, dziękuję:*
Trzymaj się Moniko!
Mnie ominęło takie zawieszenie. Babcia, która zmarła już blisko 6 lat temu, po prostu poczuła się zmęczona po południu, położyła się na drzemkę i już sie nie obudziła. Dziadek odszedł od nas w ubiegły piątek po kilkudniowym pobycie w szpitalu.
Bardzo Ci współczuję. wiem z jak ciężkim sercem musisz odbierać każdy sms z kraju, gdy każdy dźwięk telefonu, każdy e-mail może oznaczać najgorszą wiadomość. To oczekiwanie, napięcie musi być nieznośne.
Tysiące uścisków,
pozdrawiam – Dag.
Tak mi przykro, Dagmaro!
Ból jest świeży i nie znajdę słów pocieszenia,
ale wiedz, że wiem, co czujesz i przez co przechodzisz.
Jestem z Tobą.
A tęskniłam za Szwecją i za swoim życiem tutaj wracając do Sztokholmu myślałam że wracam do domu pięknie napisane tęsknota i dom ludzie bliscy naszemu sercu a także przyjaciele znajomi sąsiedzi odchodzą od nas z naszego życia jakże ważne jest to żeby mieć do kogo wracać dom a jeszcze jak się za nim tęskni to szczęście jest Błogosławieństwem
Ze mną jest właściwie tak, że serce mi skacze z radości, że jadę do Polski (do dawnego domu) i potem skacze z radości, że wracam do nowego domu.
Cała jestem emocją.
Moniko, 7 lat temu życie mi podobny scenariusz napisało, identyczny nawet.
Pamiętam każda minutę spędzoną wtedy w tym szpitalu z Babcią.
Trzymaj się, wszystkiego dobrego :*
Dziękuję, Kasiu.
7 lat i uczucie wciąż jak żywe. Musiałaś Ją bardzo bardzo kochać.
Moniko wspaniale, że już jestes. Trzymaj się. Usciski 🙂
Ciesz się M,że są(byli) których kochasz………..
Jest wielu takich.
Serce mam gorące:-)
Powoli i niespostrzeżenie czas jej dobiega końca ziemskiej wędrówki , Mona bądź dzielna .
Staram się.
Przygotowuję.
Moniko! To znowu ja 😉
Wyróżniłam Twój blog Liebsterm, szcegóły znajdziesz tutaj: http://pocztowkizirlandii.wordpress.com/2014/03/09/liebster-po-raz-drugi/.
Uściski :*
Oj!
Jak mam się odwdzięczyć?
:*
Płaczę jak bóbr… Przypomniałaś mi mojego Dziadziusia, który odszedł ponad pół roku temu… Takie to podobne było… Wszystko przestało funkcjonować i był sztucznie podtrzymywany przy życiu… W konkretnym celu… Jego ukochana córka chciała zdążyć się pożegnać. Leciała z Sycylii do Gdańska. Nie wiedziała, że umiera i że jest źle. Czuła, że musi przy nim być. My przy nim byliśmy i modliliśmy się żeby zdążyła. Był nieprzytomny. Leżał na intensywnej terapii, zakaz wstępu po 20. Ale przebłagaliśmy lekarzy i pozwolili nam tam być. Czuwaliśmy nad jego łóżkiem, mówiąc mu jak bardzo go kochamy. I że Ola zaraz będzie, żeby wytrzymał jeszcze trochę. Dokładnie o północy przyjechała do szpitala. Lekarze mówili, że on nic nie słyszy i nie czuje, że jest rośliną… Rzeczywiście, nie reagował na nas.. Ale kiedy weszła Ola i zaczęła do niego mówić, zaczął poruszać oczami oraz ustami, jakby chciał coś powiedzieć… Lekarze byli w szoku… A my wylaliśmy morze łez z wdzięczności, to było okropnie smutne ale i piękne, bo wiedział, że przy nim jesteśmy.. Odszedł parę godzin później, cicho i spokojnie… Patrzy teraz na mnie ze zdjęcia, tutaj w Stavanger.. A ja się zalewam łzami.
Trzymaj się mocno i dzielnie, Babcia wiedziała, że przy niej byłaś. I na pewno ją to uszczęśliwiło.
Dziękuję Ci za te słowa. Nawet nie wiesz, jak mi pomogłaś.
Jak dobrze, ze Ja odwiedzilas. Moze Ona czula Twoja obecnosc.
Muszę w to wierzyć.
Moniko, przyszłam tu niedawno i od razu trafiłam na poprzedni wpis. tak bym chciała, żeby Twoja babcia wyzdrowiała! na pewno wiedziała, że ją odwiedzasz, mocno wierzę w takie rzeczy! przesyłam Ci wiele ciepła i życzę dużo siły w tym trudnym czasie. pozdrawiam!
Dziękuję, Słoneczko.
Moja Babcia już nie wyzdrowieje, choć wiele bym za jej zdrowie i jeszcze parę lat oddała i ciągle mam nadzieję….
gdy przyszłam tu po raz pierwszy, trafiłam na poprzedni post. chciałabym bardzo, żeby Twoja babcia wyzdrowiała! niestety wszystko w życiu ma swój czas… ale za to pozostaną piękne wspomnienia 🙂 przesyłam dużo ciepła i życzę siły w tym trudnym dla Ciebie czasie!!!
oj, zdublowałam komentarz, teraz dopiero widzę, że nowe zapisują się na górze, a szukałam na dole, myślałam, że się nie zapisał, a tu niespodzianka 😉 możesz wyrzucić ten drugi. pozdrawiam raz jeszcze w takim razie 🙂
Mi tez wróciły wspomnienia z przed kilku mcy. Mialam tez podobnie jak ty z ta różnica ze moja babcia byla do konca swiadoma.Tez tak jak ty na wiesc ze babci się pogorszyko wsiadlam w pierwszy samolot zeby zdążyć się chociaż pozegnac.Spedzilam z babcią kilka cudownych dni.Zdazylam powiedzieć jej jak bardzo ja kocham i jak wazna osoba byla w moim życiu. Moja druga mama i najlepsza przyjaciolka. Po kilku dniach niestety nusialam zostawic babcie i wracac do SE. Ciezko bylo mi strasznie bo czulam ze jest to nasze ostatnie spotkanie. Po powrocie kazdy tel przyprawial mnie o dreszcze ze to moze byc juz. I w końcu sie stalo. Wiadomosc o śmierci babci byla najgorsza w moim życiu. Minelo kilka mcy juz a ja nadal nie wierze ze jej juz nie ma. Boli juz troszkę mniej ale tesknota jest nadal i ciężko z tym zyc. Babcia zostawila mi mnustwo cudownych wspomnien i madrosci zyciowych. Byla wspanialym czlowiekiem i jestem dumna ze bylam jej wnuczka. Na zawsze zostanie w moim sercu i pamieci.
Mi tez wróciły wspomnienia z przed kilku mcy. Mialam tez podobnie jak ty z ta różnica ze moja babcia byla do konca swiadoma.Tez tak jak ty na wiesc ze babci się pogorszyko wsiadlam w pierwszy samolot zeby zdążyć się chociaż pozegnac.Spedzilam z babcią kilka cudownych dni.Zdazylam powiedzieć jej jak bardzo ja kocham i jak wazna osoba byla w moim życiu. Moja druga mama i najlepsza przyjaciolka. Po kilku dniach niestety nusialam zostawic babcie i wracac do SE. Ciezko bylo mi strasznie bo czulam ze jest to nasze ostatnie spotkanie. Po powrocie kazdy tel przyprawial mnie o dreszcze ze to moze byc juz. I w końcu sie stalo. Wiadomosc o śmierci babci byla najgorsza w moim życiu. Minelo kilka mcy juz a ja nadal nie wierze ze jej juz nie ma. Boli juz troszkę mniej ale tesknota jest nadal i ciężko z tym zyc. Babcia zostawila mi mnustwo cudownych wspomnien i madrosci zyciowych. Byla wspanialym czlowiekiem i jestem dumna ze bylam jej wnuczka. Na zawsze zostanie w moim sercu i pamieci.