Jedno z miejsc, do którego można uciec od zimy to Fjärilshuset.
To dom, w którym mieszkają motyle. Czynny cały rok, ale najchętniej idę tam właśnie zimą, dogrzać się, nacieszyć oczy zielenią, ale przede wszystkim po to, by popatrzeć na jedne z piękniejszych stworzeń – motyle.
Lubię się dzielić tym co dobre, dlatego nie chciałam tam pójść i korzystać z tych atrakcji sama. Najchętniej pokazałabym ten dom dziecku, ale jako że nie mam własnego, zabrałam cudze. Wraz z matką. I warto było, bo zachwyt w jego oczach, radość i wielkie zainteresowanie mówiły mi, że to był dobry pomysł!
– Dlaczego te śliczne żabki są trujące?
Od niedawna w Domu Motyli jest także oceanarium. Do tego wielkiego akwarium zamieszkałego przez mrożące krew w żyłach rekiny i nic sobie z tego nie robiące małe rybki, chłopiec pragnął pójść najpierw i pewnie zostałby tam na noc, gdyby nie spotkany kolega z przedszkola.
Cały ten przybytek to ponad 3000 m2 tropikalnej przyrody. Teatr deszczowych lasów, scena z bajki, sen na jawie. Spacer po motylim domu należy do przeżyć przyjemnych i naprawdę niezapomnianych.
Temperatura i wilgotność powietrza jest wysoka, więc to prawie jak namiastka wakacji w egzotycznym kraju. Trzeba się ubrać „na cebulkę”, żeby móc rozebrać się do podkoszulka, bo tam jest naprawdę parno i gorąco. Warto mieć czystą chusteczkę, do przecierania zachodzącego parą obiektywu.
Największą atrakcją w Fjärilshuset są oczywiście motyle. Jest ich podobno tutaj setki gatunków, ale ja dostrzegłam zaledwie kilka. Latają koło nosa, nad głowami, siadają na (nie wiedzieć czemu sztucznych) kwiatach. Lubią wracać w to samo miejsce, więc można poczekać i zrobić motylkowi stosowne ujęcie.
Część motyli jest przywieziona z innych krajów, ale zdecydowana ich większość przechodzi swój cykl tutaj, w tym ośrodku.
Ten motyl na zdjęciu poniżej jest niesamowicie błękitny. Ale niestety jest też złośliwy, bo fruwa bardzo szybko, a kiedy już wreszcie przysiądzie, to ma złożone skrzydła i nie pozwala uwiecznić swych cudnych błękitów.
W ośrodku organizowane są 2 godzinne wycieczki z zoologiem – przewodnikiem, dla grup. Bardzo drogie, ale na pewno interesujące. Jest tam też przestronna kawiarnia, gdzie można odpocząć po wrażeniach, posilić się. Ceny przekąsek są dość wysokie, więc warto zabrać dziecku coś do jedzenia i picia z domu. Ceny za wejście też poszły w górę w momencie, kiedy ofertę poszerzyło oceanarium, ale nie będą to pieniądze zmarnowane. Szczególnie dzieci są tej ceny warte. Wszelkie informacje znajdziecie na stronie Fjärilshuset Haga Ocean.
Dla nas to nie był jeszcze koniec wrażeń. Ja mieszkam blisko „motylarium”, więc nie sposób mnie nie odwiedzić. Był obiad i naleśniki na specjalne życzenie, była kawa, śmiech i zabawa. Lubię, jak do mojego domu przychodzą dzieci, ożywa on wówczas i wypełnia się świeżym powiewem. Chłopiec dobrze się u mnie czuł, a kiedy mama uznała, że czas wracać do domu, przykrył się wełnianym kocem i ułożył się do snu.
Miłego, dobrego dnia!
Piekne miejsce, bylismy tam raz przy okazji zwiedzania Sthlm.
Dziekuję za zdjęcia 🙂 przepiękne miejsce. Miłego dnia!
Obiad i naleśniki na specjalne życzenie – zazdroszczę tym, którzy z Tobą zwiedzają Sztokholm 😉
Motylarnia zdecydowanie nie dla mnie, bo motyli się strasznie brzydzę i wzdrygam się na samą myśl o tym, co opisujesz, że latają dookoła. Ale za to jestem przekonana, że takie miejsce, to rzeczywiście idealna oaza na zimę w mieście!
Tak, zawsze jest pełno ludzi:-)
Szkoda, że nie lubisz motyli, ale rozumiem Twoją do nich niechęć.
Ale za to masz fajnego kota koło siebie, zazdroszczę:-)
hmmm, juz wrzucam na liste miejsc do zwiedzania 🙂
ladne zdjecia!
pozdrawiam
z blotnisto-sniegowej polnocy.
U nas dziś było słońce na niebie i jakoś tak cieplej…
Nie chciałabyś… do Sztokholmu?
Tu się dużo dzieje:-)
Całusy prawie wiosenne,
Bardzo lubimy motyle. W naszej okolicy tylko kilka gatunków występuje, ale i tak Lidka całe lato się za nimi ugania.
Chętnie bym się wybrała do takiego miejsca… miejsca, w którym jest tak cieplo, że trzeba rozebrać się do podkoszulka 😉
W Rotterdamskim Zoo wygląda to całkiem podobnie, ba, nawet motyl z pierwszego zdjęcia z owocem taki sam 😀 Ale prawda jest taka, że tam zimy nie ma, znika gdzieś za drzwiami i czujemy się jak w tropikach 🙂
Pozdrawiam cieplutko:)
Marysia
Witam,
bardzo tu miło u Ciebie 🙂
Pozdrawiam
Motyle – to bajecznie piekne owady, wyjatkowo delikatne i lekkie, uwielbiaja kwiaty, a kwiaty tez je potrzebuja … i tak sobie potrzebne nawzajem trwaja, prawie jak w symbiozie, jak dlugo jest om dane.
Piękne miejsce, piękne motyle, z chęcią bym w takim domu spędziła czas 🙂
♥
cena biletów jest nie współmierna do tego co można tam zobaczyć . Moim zdaniem nic ciekawego 🙁
Ojeeej, nie wiedzialam o istnieniu takiego miejsca w Sztokholmie, a motyle uwielbiam. Ostatnio mialam okazje byc w takim 'Butterfly house’ (a nawet piekniej brzmiacym 'Schmetterling Haus’ 😛 ) w Wiedniu i bylam oczarowana. Tutaj na pewno tez zajrze w ktorys z chlodniejszych dni 🙂
Pingback: Ciepłe oazy zimowego Sztokholmu | Polka w Szwecji