Zawsze ciągnęło mnie do dużego miasta.

Dzieciństwo spędziłam w Polkowicach a lata wczesnej młodości w Lubinie (dolnośląskie). Gdy tylko stałam się osobą pełnoletnią kombinowałam, jak by tu uciec z małego miasteczka, w którym dzieje się tak niewiele. Marzyłam o mieście dużym, właściwie wielkim, najchętniej stolicy. W Lubinie zdążyłam zrobić szkołę zawodową i popracować trochę w sklepie. Pieniądze kiepskie, które w wilczej części szły na utrzymanie rodziny; z pracą rodziców było bardzo kiepsko, bywały miesiące, kiedy nikt z nas nie miał pracy. Marzyłam, by coś się zmieniło.

Pewnego dnia, na wakacjach poznałam dziewczynę, Lidkę (zdjęcie poniżej), która mieszkała w Piasecznie, koło Warszawy. Słysząc o moich marzeniach o wielkim mieście powiedziała z entuzjazmem: Przyjeżdżaj do mnie, dodatek PRACA w Gazecie Wyborczej jest gruby jak książka telefoniczna!

Nie trwało to długo, zanim się spakowałam i wyrywając się z objęć mamy udałam się na pociąg do Warszawy. Podróż trwała 6 godzin, a podczas podróży byłam tak szczęśliwa, że dokładnie tę drogę pamiętam. Wysiadłam w W-wie na dworcu centralnym i ogarnął mnie lekki niepokój. Warszawa wydała mi się taka wielka, pulsująca życiem i olśniewająca. Stałam i patrzyłam na Pałac Kultury z otwartą buzią. Poczułam się taka malutka, maleńka jak biedronka. Strach szeptał: nie uda ci się, nie uda, ale na szczęście przepełniała mnie ambicja i optymizm oraz niepohamowana ciekawość tego miasta. Podniosłam swoją niewielką torbę i ruszyłam w stronę metra.

Przez pierwsze miesiące mieszkałam u tej koleżanki, w Piasecznie, właściwie w domku na ogródkach działkowych. Domek był mały, bez ogrzewania i bieżącej wody. To była chyba zima stulecia, bo pamiętam, że zamarzła nam studnia a my (ja, koleżanka, jej mąż i ich roczny synek) spaliśmy w kurtkach. Warunki były straszne, ale ja byłam u nich szczęśliwa.

Pierwsza moja praca jaka mi się trafiła to roznoszenie ulotek. Szczekały za mną psy, błądziłam po nieznanych mi jeszcze okolicznych miastach i wsiach, zdarłam jedyne moje buty, a za zarobioną marną dniówkę kupowałam jedzenie dla nas wszystkich. Przyszła wiosna i poznałam moją wielką miłość, Bartka. Za chwilę znalazłam inną pracę, jako opiekunka do dzieci a po przepracowaniu miesiąca nie dostałam ani grosza. W końcu, gdy znalazłam trzecią pracę, również jako niania, mogłam wtedy wyprowadzić się od koleżanki i wynajęłam sobie pokój u kogoś obcego. U mojej pierwszej „prawdziwej” rodziny pracowałam ponad trzy lata. Trzy cudowne lata. Traktowano mnie jak członka rodziny, uczestniczyłam we wszystkich rodzinnych uroczystościach, nazywano mnie „kierowniczką”. Pani domu próbowała mnie namówić do zrobienia liceum, ale ja byłam po uszy zakochana i wtedy nie w głowie miałam naukę, chciałam zarabiać pieniądze i odbić sobie „biedę”.

Choć z pracą i finansami układało się wyśmienicie, nie umiałam sobie radzić z pieniędzmi. Nigdy nie chodziłam głodna, ale były dni, kiedy do pracy szłam kilka kilometrów pieszo, bo nie miałam na bilet. Miałam tylko jedyną parę spodni, które gdy po praniu nie zdążyły wyschnąć, nosiłam mokre. Potrafiłam całą pensję wydać na przyjemności, pojechałam na swoje pierwsze wakacje nad morzem, zobaczyłam pierwszy raz w życiu Bałtyk.

Często zmieniałam stancję, bo ciągle było coś nie tak. Przeprowadzałam się siedem razy! Nie raz zostałam oszukana, najemcy przynosili mi otwartą pocztę, krzyczano na mnie, że codziennie biorę prysznic. Gdy moja siódma stancja okazała się niewypałem, rodzina, u której pracowałam, wzięła mnie do siebie.

Ale ja, choć kochałam tę rodzinę całym sercem, nie chciałam mieszkać w miejscu pracy. Krewna pana domu dała mi kontakt do kobiety, która miała pokój do wynajęcia. Maleńką różową karteczkę z numerem telefonu i adresem, napisanym przez nią samą mam do dzisiaj. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie. Pamiętam, jak była ubrana i pamiętam naszą całą rozmowę. Wciąż widzę obrazek: ona, siedząca na sofie, z psiną na kolanach, otoczona chmurką dymu papierosowego, w tle ogromna biblioteka. Zapytała mnie, czego pragnę w życiu, odpowiedziałam, że szukam domu. Usłyszałam: to właśnie go znalazłaś.

Ma na imię Halina. Wprowadziłam się do niej i spędziłam w jej domu równiutkie siedem lat. Siedem cudownych lat. Choć czasem przechodziłam osobiste piekło, spotkanie tej kobiety było czymś najlepszym, co mogło mi się w życiu przytrafić.

Dlaczego?

c.d.n.

Moja historia cz. 2

Moja historia cz.3

Moja historia cz. 4

28 thoughts on “Moja historia cz. 1

  • Magda30 czerwca 2014 at 17:32

    Witaj Moniko:)
    Mimo że nie komentuję Twoich wpisów to jestem wierną i zagorzałą czytelniczą Twojego bloga. Wiele Twoich postów mnie poruszało, wzruszało i motywowało- jednak ten dotyczący Twojej historii życia na prawdę zrobił na mnie ogromne wrażenie. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Wydawałoby się że Twoja droga do miejsca w którym się aktualnie znajdujesz była prosta- nic jednak mylnego. Chcę Ci pogratulować i podziękować ponieważ jesteś naprawdę wartościowym człowiekiem i potrafisz zarazić entuzjazmem oraz wytrwałością. Ja również jak Ty jestem zakochana w Szwecji i od pewnego czasu planuję rozpocząć swoją przygodę ze Skandynawią a dzięki Twojemu blogowi jest to na pewno łatwiejsze:)
    Pozdrawiam Magda:)

    Odpowiedź
  • ania j30 czerwca 2014 at 17:34

    Pamietam opowiesci o pani Halince;)

    Odpowiedź
  • Magda30 czerwca 2014 at 17:37

    Już nie mogę doczekać sie kolejnych części 🙂 Pozdrawiam 🙂 🙂

    Odpowiedź
  • Kasia30 czerwca 2014 at 17:46

    Trzyma w napięciu jak dobra książka – czekam na kolejny wpis 🙂

    Odpowiedź
  • agra77pl30 czerwca 2014 at 18:33

    No no czekamy na cz.2…

    Odpowiedź
  • Dagm30 czerwca 2014 at 18:41

    Już biografię piszesz? Przecież jeszcze żyjesz 😀 Pozdrowienia z Malmo 🙂

    Odpowiedź
  • mirka30 czerwca 2014 at 18:44

    Moniko,dlaczego nie książka?
    Jeśli się na nią zdecydujesz,a powinnaś,-bo piszesz pięknie, to chciałabym ją posiadać!!!! Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg 😉

    Odpowiedź
  • Anna30 czerwca 2014 at 18:50

    O Jezu! Niemożliwe! Od dwóch godzin siedzę i czytam Twojego blogga z zapartym tchem! Bardzo często odczytuję moje własne przemyślenia i przeżycia napisane Twoją ręką! To takie dziwne uczucie, czytać o czymś co sie samemu przezyło czasem bardzo skrycie- opublikowane i to nie przez siebie sama ale przez zupelnie nie znana mi osobe! ( np. sen o babci – tyle ze ja snilam podobny sen tuz przed jej smiercia chociaz nie wiedzialam ze umiera- nie mialam niestety tyle szczescia co Ty) Trafilam na Twoj blogg przypadkiem jako ze jestem sjukskriven i siedze w domu postanowilam wykorzystac ten czas i dowiedziec sie czegos wiecej na temat sv obywatelstwa- no i utknelam! Przeczytalam prawie Twoje wszwstkie wpisy, az tu nagle przy czytaniu jednego z ostatnich – usilujac doczytac sie skad Ty pochodziszi czym sie zajmujesz- ,jakie mi zostaly pojawil sie ten o Twojej historii. Poczulam ze musze do Ciebie napisac! Wlasciwie to nawet nie wiem o czym chce Ci opowiedziec Powiem krotko: mieszkam w Szwecji juz 6 lat ( Vimmerby) z mezem i z dziecmi i wcale nie bylam az tak zachwycona emigracja do Szwecji chociaz to ja bylam pomyslodawca tej idei. Ale wtedy byla to nasza ostatnia szansa na ocalenie naszej rodziny. Do wszystkiego podchodzilam bardzo sceptycznie i uwazalam ze Polacy w Polsce maja wszystko duzo lepsze niz Szwedzi w Szwecji. I ze w oole Polska jest duzo lepsza i duzo piekniejsza niz Szwecja- tesknilam bardzo i nadal tesknie! Teraz po tych paru latach pobytu tutaj postrzegam wszystko duzo bardziej obiektywnie i moje opinie i doswiadczena sa bardzo podobne do twoich!
    Czekam z niecierpliwoscia na dalsze wpisy! Pozdrawiam! Anna

    Odpowiedź
  • Ingen30 czerwca 2014 at 18:56

    Hej! Dziękuję za to, że zdecydowałaś się napisać o sobie:))Bardzo doceniam! 🙂 u mnie pada i to tak, że nie słyszę muzyki w słuchawkach.. dobrze tak zanurzyć się w myślach i Twoim blogu:)

    Odpowiedź
  • U stóp Benbulbena (Dagmara)30 czerwca 2014 at 18:57

    Moniko, to materiał na książkę. Nic mi się nie zgadza, zupełnie inaczej sobie Ciebie wyobrażałam. Jestem pod wrażeniem i czekam na kolejny odcinek! Uściski, moc uścisków!

    Odpowiedź
  • Cleo30 czerwca 2014 at 20:43

    Cóż za odważne wyznania, mimo wszystko. Czytam to tak, jakbym czytała jakąś książkę i już czekam z niecierpliwoscią na jej dalszy rozdział!

    Odpowiedź
  • Magda30 czerwca 2014 at 21:07

    Moniko! Gratuluję odwagi i podziwiam za szczerość. Piękna opowieść…

    Odpowiedź
  • ewelajna30 czerwca 2014 at 21:13

    Zbudowałaś napięcie… 🙂 Czekam 🙂 i mocno Cię przytulam 🙂 Pani Halinka z pieskiem siedzi w mojej głowie 🙂

    Odpowiedź
  • Marta30 czerwca 2014 at 21:21

    Polko w Szwecji, Moniko 🙂

    Podziwiam Twoją drogę i to co osiągnełaś, z tego co czytamy teraz wyłania się obraz wspaniałej, ambitnej, cieplej i radosnej osoby, która mimo ogromnych granic dała sobie radę jak mało kto :-). Zainspirowałaś mnie swoją pasją. Ja miałam łatwiej, lecz nie wykorzystałam możliwości jakie mi życie dało. Chciałabym się z Tobą spotkać ale tak realnie w Stockholmie i zadać Ci kilka pytań? Czy się zgodzisz? Napisz mi proszę 🙂 piękny ten post.
    Pozdrawiam

    Odpowiedź
    • Polka w Szwecji1 lipca 2014 at 20:03

      A wiesz Marto, powiem Ci, że chętnie się z Tobą spotkam. Mam nadzieję, że ogień pytań nie będzie krzyżowy 😉

      Odpowiedź
  • Camo30 czerwca 2014 at 21:33

    Cienie na letniej plazy …

    Odpowiedź
  • Polka w Monachium30 czerwca 2014 at 21:51

    To pięknie, że zdecydowałaś się z nami podzielić swoją historią. Rzeczywiście „panią od dzieci” trochę sobie inaczej wyobrażałam i teraz pojawia się w mojej głowie nowy obraz Ciebie. Czekam na cd. i serdecznie Cię pozdrawiam. Pokazujesz, jak pięknie można kroczyć za swoimi marzeniami i jak być szczęśliwą 🙂

    Odpowiedź
  • kaan30 czerwca 2014 at 22:09

    Pięknie!
    Czekam na ciąg dalszy z zapartym tchem 🙂

    Odpowiedź
  • Magda30 czerwca 2014 at 22:29

    Z niecierpliwością czekam na dalsza cześć.Czytam wszystko co napiszesz.POzdrawiam Magda z Borås.

    Odpowiedź
  • N.1 lipca 2014 at 08:00

    No, Monika, zatkało mnie, szczerze mówiąc. Podziwiam Twoją szczerość, odwagę i śmiałość w odkrywaniu siebie na blogu. Nie za bardzo wiem, co Ci napisać, no bo jak tu skomentować ileś lat cudzego życia, ale przeczytałam z zainteresowaniem i czekam na kolejny wpis.

    Odpowiedź
  • gbgjanne1 lipca 2014 at 10:40

    Niezbadane sa koleje losu. Wszyscy wiele przeszlismy zanim udalo nam sie zbudowac swoj nowy dom w Szwecji. To byla dluga droga, czasami mysle, ze nie chcialbym jej pokonywac ponownie w innym zyciu. Ale ciekawie jest…no i najwazniejsze, ze cel osiagnelismy. Wnosze z tego, ze i Ty Moniko jestes zadowolona z zycia.

    Odpowiedź
  • Mamsan1 lipca 2014 at 13:09

    Nigdy nie wiemy co nas czeka i jakie w zyciu czekaja nas niespodzianki … Pozdrawiam cieplo i czekam na dalsze opowiesci. M

    Odpowiedź
  • Aga1 lipca 2014 at 16:05

    Moniko, czekam na dalszy ciag. Pozdrawiam Cie serdecznie!

    Odpowiedź
  • henlub2 lipca 2014 at 19:14

    Jesteś zahartowana w bojach , pozdrowienia dla Pani Halinki …

    Odpowiedź
  • Travelling Milady3 lipca 2014 at 13:23

    Czyta się jak najlepszą powieść. My obie z dolnośląskiego, ja też żyję marzeniami. Twoje się spełniły, więc teraz pora na mnie:)

    Odpowiedź
  • Podróżniczka7 lipca 2014 at 13:05

    Miło się czyta twojego bloga. Warto zadbać o więcej odwiedzających. Zapraszamy do naszego grona. Będzie nam bardzo miło, jeśli napiszesz coś dla nas o Swecji. To jest bardzo proste, dodajesz tylko feeda z tego bloga.

    Odpowiedź

Skomentuj Magda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *